Moje piosenki czerpią z tradycji bluesa, jazzu i z musicali

Rozmowa z Freddym Cole’em amerykańskim wokalistą i pianistą, bratem Nat „King” Cole’a, koncertującym w Polsce

Publikacja: 10.12.2007 00:33

Moje piosenki czerpią z tradycji bluesa, jazzu i z musicali

Foto: Era Jazzu

Rz: Czy śpiewa pan też piosenki swojego brata?

Freddy Cole: Program moich występów w Polsce nie jest dokładnie zaplanowany. Moje piosenki pochodzą z musicali wystawianych na Broadwayu, ale wywodzą się także z tradycji jazzu i bluesa. Po prostu wybieram dobre utwory. Tylko raz wykonałem wiązankę tematów mojego brata. Nat miał tak wiele piosenek w repertuarze, że trudno trafić na taką, której nie śpiewał. Skupiam się na tym, jak ja mogę je wykonać, a nie odnosić się do tego, jak robił to mój brat.

Jakie były pana stosunki z Natem? On udzielał panu rad?

To były normalne relacje między braćmi. Miałem trzech braci i jedną siostrę. Nikt z nas nie czuł się wyróżniony. Nat powiedział mi kiedyś, że cokolwiek zaśpiewam czy zagram, zrobię to właściwie. Nie przekazał mi żadnych uwag.

Występowaliście razem?

Pojawiłem się na kilku jego albumach, to wszystko.

Występuje pan już od wielu lat. Co wydaje się panu najważniejsze, kiedy wychodzi pan na scenę?Chcę jak najszybciej znaleźć kontakt z publicznością, żeby zostać zrozumianym i zaakceptowanym. Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy znają język, w którym śpiewam, ale sposobem interpretacji staram się jak najpełniej przekazać treść i przesłanie piosenki.

Czy pana domeną są ballady?

Sięgam po różne utwory, choć nastrój wielu z nich i mój styl może sugerować, że są to rzeczywiście ballady. Ale równie dobrze mógłbym nazwać je bluesami. O tym, czy kompozycja jest balladą czy nie, decyduje sposób interpretacji. Śpiewając, nie zastanawiam się nad intencjami autora, chcę, żeby piosenka podobała się mnie i słuchaczom.

Dlaczego nie śpiewa pan scatem jak wielu wokalistów jazzowych?

Nie potrzebuję tego. Jeśli w jakimś momencie rezygnuję z tekstu w piosence, po prostu gram na fortepianie.

Moim celem jest sprawić słuchaczom przyjemność. Jeśli mi się to udaje, jestem szczęśliwy

Uważa się pan bardziej za wokalistę jazzowego czy popowego?

To pytanie do krytyków. Moją rolą jest śpiewać i grać, a celem – sprawić słuchaczom przyjemność. Jeśli mi się to udaje, jestem szczęśliwy.

Czy wzorował się pan na innych wokalistach i pianistach?

Oczywiście, ale jest ich tylu, że nie wymienię żadnego nazwiska. Wielu artystów pomogło mi w karierze.

Teraz w modzie są duety młodych gwiazd ze starszymi, uznanymi wykonawcami. Czy otrzymał pan takie propozycje?

Śpiewałem już w duetach m.in. z moją bratanicą Natalie Cole. Nie myślałem nigdy o specjalnej płycie, na której w każdym utworze miałbym partnerów. Co prawda jest dziś wielu ciekawych młodych wykonawców, ale każdy myśli raczej o własnej karierze. A tak naprawdę nie dostałem takiej propozycji od mojej wytwórni, bo to ona musiałaby wszystko zorganizować. Jestem zajęty planowaniem własnych nagrań.

Jakie wrażenia ma pan po pierwszych koncertach w Polsce?

Jestem przyjmowany bardzo ciepło, choć przecież przyjechałem pierwszy raz. Z ostatnich występów w Łodzi i Katowicach jestem bardzo zadowolony.

Należy do nielicznych artystów, którzy są zafascynowani tradycją wokalistyki jazzowej, a zarazem stworzyli indywidualny styl. Uznaniem dla jego twórczości jest nominacja do nagrody Grammy w kategorii wokalny album jazzowy za najnowszą płytę „Maestro Please”, którą otrzymał kilka dni temu. Cole uczył się grać na pianinie od piątego roku życia. Studiował na Uniwersytecie Roosevelta w Chicago, Juilliard School of Music w Nowym Jorku i New England Conservatory w Bostonie. Pierwszy singiel z piosenką „The Joke’a on Me” nagrał w 1952 r. Jego mistrzami i nauczycielami byli pianiści: Teddy Wilson, Roland Hanna i John Lewis z Modern Jazz Quartet. Długo pozostawał w cieniu swojego brata Nat „King” Cole’a. W 1991 r. nagrał album i piosenkę pod wiele znaczącym tytułem „I’m Not My Brother, I’m Me”. Album „Merry Go Round” z 2000 r. był nominowany do Grammy. Do Polski przyjechał pierwszy raz na zaproszenie Ery Jazzu. Wystąpił w Poznaniu, Krakowie, Wrocławiu, Gdyni, Łodzi i Katowicach.

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Jak budować współpracę między samorządem, biznesem i nauką?
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"