Tytuł sobotniego koncertu, który na gdańskim festiwalu wyreżyserował Janusz Kondratiuk, „Jest dobrze – piosenki niedokończone”, jest dobry, bo paradoksalny jak aktorstwo Himilsbacha i Maklakiewicza.
Można było dociekać, o jakie piosenki chodziło. Przecież Himilsbach, choćby pił tylko wodę święconą, swoim sznapsbarytonem nie zaśpiewałby nawet „Sto lat!”. A Maklakiewicz? Wolne żarty. Podczas koncertu, który był filmowo-muzycznym montażem, obejrzeliśmy najsłynniejszą scenę dramatyczną z udziałem aktora, kiedy grał w „Polskich drogach” nauczyciela tańca umierającego podczas nalotu SS na jego szkołę. Już nie mówił, ledwo chrypiał, nucąc pod nosem motyw grany na fortepianie przez Beatę Tyszkiewicz.
Magia kina sprawiła, że zwariowany duet jednak zaśpiewał. Sekwencja „Jak to się robi”: aktorzy w zimowych czapach. Andrzej Kondratiuk, brat reżysera koncertu, w zakopiańskim pensjonacie znalazł swoim ukochanym aktorom schody. Poczuli się jak gwiazdorzy amerykańskiego musicalu czy francuskiej rewii. I zaśpiewali: „Ja i pan, widzę siebie w Cannes!”.
– Najpierw poznałem Janka – wspomina Janusz Kondratiuk, reżyser koncertu. – Zaczęło się od awantury w stowarzyszeniu literatów. Himilsbach wydał właśnie książkę „Cacko z dziurką”. Przy stoliku siedział znakomity tłumacz Seweryn Pollak razem z Kazimierzem Koźniewskim. Leciutko podchmielony Himilsbach postanowił się dowiedzieć, jak jest „cacko” po rosyjsku. Pollak odpowiedział, ale Koźniewski się wydarł. Krzyczał, że nie życzy sobie, by klub literatów odwiedzały podejrzane indywidua. Janek dosiadł się do Koźniewskiego i wychrypiał: „Panie Koźniewski, pan jesteś wielki pisarz. Byłem w księgarni, na jednej półce pana książki, na drugiej półce pana książki, na trzeciej też. A mojej żadnej, bo wszystkie wyprzedano!”.
Zdzisław Maklakiewicz to zupełnie inna postać. Na ekranie oglądaliśmy słynny monolog z „Rejsu” Piwowskiego o nudzie w polskim filmie. Fascynujący, bo improwizowany. Patrząc na głupawą i tępą minę Himilsbacha, można pomyśleć, że Maklakiewicz, słuchając go, nie wytrzyma i zaraz wybuchnie śmiechem. Tymczasem on dorzuca kolejną kwestię o tym, jak amerykański aktor zapala papierosa. Publiczność na Targu Węglowym musiała ją słyszeć wiele razy, ale i tym razem nie może opanować wesołości.