Szczęśliwy nauczyciel bluesa

Przeważającą część dwugodzinnego show Erica Claptona w Gdyni można było komplementować słowami jego piosenki: "Wonderful Tonight". Jednak niecały koncert był muzyczną ucztą.

Aktualizacja: 16.08.2008 03:21 Publikacja: 15.08.2008 19:00

Eric Clapton w Gdyni

Eric Clapton w Gdyni

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Gdyby górujący nad widownią przy skwerze Kościuszki "Dar Pomorza" miał rozwinięte żagle – popłynąłby pewnie w rejs niesiony magicznymi dźwiękami gitary. 29 lat temu w Katowicach polscy fani zdemolowali Claptonowi sprzęt. W Gdyni wypowiedział do nas tylko krótkie słowa powitania, pożegnania i podziękowań. Ale na pewno nie chował urazy. Tacy twórcy są królami skromności. Dlatego wszystko, co chciał przekazać, wyraził piosenkami.

Zaimponował nie tylko jako gitarzysta, ale i mistrz myślący o przyszłości bluesrocka. Artyści o takim dorobku jak on budują zazwyczaj podczas występu muzyczny pomnik własnej sławie: dla siebie rezerwują większość czasu. Gdyński show przekonał mnie, że Clapton chce wychować następcę. Ma nim być Doyle Bramhall II. Na koncertach, które widziałem w ostatnich latach, występował u boku mistrza wraz z najwybitniejszymi gitarzystami sesyjnymi świata. Teraz Eric postanowił dzielić solówki tylko z Bramhallem.

Chociaż z daleka wyglądali jak symetryczne odbicie – Doyle jest leworęczny jak Hendrix – mistrza i ucznia dzieli prawie wszystko. Clapton ubrany był skromnie w białą koszulę i niebieskie dżinsy, grał szybko i bogato. Bramhall kokietował transseksualnym wyglądem, obwiązał szyję luźnym szalikiem, a na głowę założył wełnianą czapkę, jakby był murzyńskim bluesmanem z Południa, któremu jest u nas zimno. Grał też jak oni – niezwykle wstrzęmieźliwie, prosto, wręcz archaicznie. I to musiało chyba zachwycić Claptona.

Gdyński koncert stał się rodzajem hołdu dla czarnoskórych gitarzystów. Niezwykle mocno Clapton zinterpretował "Hoochie Coochie Man" Muddy'ego Watersa. Kiedy instrument lidera eksplodował serią błyskotliwych dźwięków, wyglądał jak surfer, który balansuje na fali, by utrzymać równowagę. Odchylając się do tyłu, unosił gryf gitary do góry niczym żagiel, by złapać jeszcze mocniejszy podmuch wiatru i znaleźć się w bluesowym niebie.

Najwięcej było piosenek Johnsona. Niestety, wykonanemu na bis "Crossroads" – o spotkaniu z diabłem, któremu bluesowy klasyk miał sprzedać duszę – zabrakło ognia. Było nazbyt wolne, jakby po dwóch godzinach muzykowi nie starczyło sił. "Travelling Riverside Blues" zinterpretował fantastycznie. Na szczyty swoich możliwości wspiął się jednak w "Little Queen of Spades". Znowu stanął na czubkach butów, znowu niosła go gitarowa fala.

Najobszerniejszy rozdział stanowiły utwory z przełomowego albumu "Layla". Clapton zagrał ich aż pięć, zaczynając wieczór od "Tell the Truth", w ostrym klimacie bluesowego jamu. Zaraz potem przypomniał "Key to the Highway". I to był klucz do muzycznej autostrady, którą gitarzysta mknie od ponad 40 lat, zostawiając wszystkich za sobą. Słuchając "Why Does Love Got to Be so Sad", trudno było nie pomyśleć, że właśnie na "Layli" dopracował swój charakterystyczny styl. I zaśpiewał o tym, co stanowiło główny motyw jego życia – o miłości i zdradzie.

Wykonany podczas części akustycznej blues "Nobody Knows You When You're down and out" ostrzegał, że dziś można być milionerem i pić szampana, a jutro znaleźć się na dnie. W wersji unplugged lepiej zabrzmiało tylko "Driftin". Ale widownia czekała na największe przeboje. Clapton wielu z nich nie zagrał. To był wieczór dla najwierniejszych fanów. Jednak "Layli" zabraknąć nie mogło. Przed nią entuzjazm fanów wywołały delikatne dźwięki "Wonderful Tonight". Dla mnie najwspanialszą kompozycją wieczoru było "Isn't It a Pity" George'a Harrisona: delikatna i pełna żalu ballada o tym, że nazbyt często ranimy innych i odbieramy im szczęście. Jak to dobrze, że w życiu Claptona nareszcie nastał czas, kiedy może się z nami podzielić osobistym i muzycznym szczęściem.

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"