Reklama

Michał Szułdrzyński: Epidemia ksenofobii. O cholerze, migrantach i politycznej nienawiści

Straszyć migrantami można przed wyborami, po wyborach i po oddaniu władzy. Bo tu nie chodzi o rozwiązywanie realnych problemów, ale o podsycanie strachu. Przed obcym, przed zarazą. Historia dobrze zna takie przypadki.

Publikacja: 21.07.2025 19:36

Zorganizowana przez Koalicję Antyfaszystowską kontrmanifestacja przeciwko antyimigranckiej pikiecie

Zorganizowana przez Koalicję Antyfaszystowską kontrmanifestacja przeciwko antyimigranckiej pikiecie Konfederacji

Foto: PAP/Rafał Guz

Gdy w niedzielę główny inspektor sanitarny poinformował o pierwszym od lat przypadku wykrycia cholery w Polsce u starszej pani ze Stargardu, internet nie miał żadnych wątpliwości.

Jaki jest związek między Jarosławem Kaczyńskim a przypadkiem cholery w Polsce?

Seniorka z Zachodniopomorskiego musiała się zarazić od migrantów, których Niemcy nielegalnie przerzucają do Polski przez granicę – pisali dobrze poinformowani użytkownicy platform społecznościowych. A władze kłamią, nie chcą pokazać, jak jest naprawdę. I dokładnie po dziesięciu latach od słynnej wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego z Makowa Mazowieckiego, z zasianego wówczas ziarna niechęci, mamy dziś cały plon ksenofobii.

To w 2015 roku przed wyborami Jarosław Kaczyński straszył w Makowie Mazowieckim, że uchodźcy przenoszą choroby, pasożyty i pierwotniaki wywołujące choroby „bardzo niebezpieczne i dawno nie widziane w Europie”. Mało tego, wymienił wówczas również cholerę. Przypomnę więc, że przypadek tej choroby pojawił się w Polsce już za rządów Prawa i Sprawiedliwości w 2019 roku, gdy wykryto ją u marynarza z Indii.

Czytaj więcej

Podejrzenie cholery: 26 osób na kwarantannie

Dlaczego niewykształceni mężczyźni z mniejszych miejscowości tak boją się migrantów?

Dziś znów jesteśmy świadkami festiwalu ksenofobii, rasizmu i wzbudzania paniki przed napływem migrantów. Co ciekawe, ta panika jest czysto polityczna. Dobrze to widać w wynikach sondażu przeprowadzonego przez IBRIS, którego wyniki opisywała „Rzeczpospolita” w poniedziałek. Gdy zapytano, czy Ruch Obrony Granic Roberta Bąkiewicza powinien wraz ze Strażą Graniczną patrolować granicę z Niemcami, większość Polaków była przeciw. A za takim rozwiązaniem opowiadali się częściej mężczyźni, częściej z mniejszych miejscowości, częściej ze średnim lub podstawowym wykształceniem. Można więc w dużym uproszczeniu powiedzieć, że to właśnie te grupy najgłośniej wyrażają swoją niechęć do migracji i brak zaufania do państwa, że powstrzyma napływ nielegalnych migrantów. Choć według politycznej narracji to kobiety w dużych miastach, gdzie jest najwięcej migrantów, powinny bać się najbardziej.

Reklama
Reklama

Foto: Tomasz Sitarski

Pikanterii sprawie nadaje fakt, że to właśnie w ciągu ostatnich dziesięciu lat nastąpił skokowy wzrost obecności migrantów z Afryki czy Azji do Polski. To za rządów Jarosława Kaczyńskiego ulice wszystkich większych miast zaroiły się od osób o innym kolorze skóry, a niektóre zawody – kierowcy platform przewozowych, dostawcy jedzenia, pomoc w gastronomii – zostały całkowicie zdominowane przez przybyszów z dalekich krajów, osób o innym kolorze skóry, religii itp. A dziś to właśnie politycy PiS na wyścigi z politykami Konfederacji chwalą działanie Ruchu Obrony Granic, zachęcają do udziału w marszach przeciwko nielegalnej migracji. Równocześnie próby linczu czy samosądów na rzekomych uchodźcach, choć jeszcze parę lat temu stanowiły margines, dziś są coraz częstsze. „Obywatelskie patrole” przy ośrodkach dla uchodźców na wschodzie, ataki na hotele pracownicze, próby osądzania rzekomych pedofilów – wszystko to sprawia, że atmosfera wokół migrantów gęstnieje.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Polityka nam brunatnieje. Gdzie podziała się uśmiechnięta i liberalna Polska?

Dlaczego kardynał Grzegorz Ryś zaprotestował przeciwko upolitycznianiu Ewangelii?

Niewielu ma odwagę się jej przeciwstawić. Kilka dni temu przeciw ksenofobii zaprotestował minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. To on radykalnie ograniczył politykę wizową po rządach PiS, sprawiając, że spadła liczba lewych zezwoleń na studia czy pracę, które były tylko furtką na wjazd do Polski. Ale równocześnie sprzeciwił się atmosferze nagonki na „obcych”.

W duchu obawy przed ksenofobią utrzymany był też list wystosowany do katolików z diecezji łódzkiej przez kardynała Grzegorza Rysia. „Chrześcijaństwo nie jest religią plemienną, lecz – jak uczy Sobór – »objawieniem jedności całego rodzaju ludzkiego«” – pisał kardynał, sprzeciwiając się wykorzystywaniu religii do podsycania nacjonalizmu i ksenofobii. Do wiernych zaś apelował: „Proszę, jeśli decydujecie się uczestniczyć w dyskusjach – a już zwłaszcza publicznych – na temat właściwej relacji do uchodźców i migrantów – to chciejcie to czynić w głębokim zjednoczeniu z rzeczywistą nauką Chrystusa i Kościoła. Jeśli zaś nie – to proszę: miejcie odwagę przynajmniej w takich wypadkach zamilknąć i nie dokładać ognia do tak rozpalonej rzeczywistości. Póki co, panujący dyskurs zarówno godzi w przybyszów, jak i przetrąca inicjatywy, motywacje i siły tych, którzy chcą im pomóc”.

Reklama
Reklama

Niestety, to jednak wyjątki. W weekend na ulice polskich miast wyszły tysiące ludzi, dla których migranci to największe zagrożenie, największe zło, nosiciele zarazków i pasożytów. I wygodny temat polityczny. Bo jak pokazuje przykład Jarosława Kaczyńskiego, można migrantami straszyć i gdy się jest w opozycji, i gdy się rządzi, cały czas. Bo tu nie chodzi o rozwiązanie jakiegokolwiek realnego problemu. Chodzi o to, by tym strachem mobilizować opinię publiczną. I ten strach przekuwać w narzędzie do politycznego uderzania w polityczną konkurencję.

Gdy w niedzielę główny inspektor sanitarny poinformował o pierwszym od lat przypadku wykrycia cholery w Polsce u starszej pani ze Stargardu, internet nie miał żadnych wątpliwości.

Jaki jest związek między Jarosławem Kaczyńskim a przypadkiem cholery w Polsce?

Pozostało jeszcze 95% artykułu
Reklama
Komentarze
Jerzy Haszczyński: „Podzielam wasze poczucie bezradności”. O ostatnich katolikach w Gazie
Komentarze
Marek Cichocki: Kanclerz Merz zderzył się z poglądami własnych konserwatystów
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Organizację Roberta Bąkiewicza delegalizować, nie promować
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego koalicja 15 października nie ma przyszłości?
Komentarze
Bogusław Chrabota: Budapeszt bez polskiego ambasadora. Opcja atomowa, ale konieczna
Reklama
Reklama