Absolutnie nie. Wystarczy jeden przykład świadczący, że tak nie jest: B.B. King, największy czarny elektryczny gitarzysta bluesowy w historii. Przecież Jimi Hendrix również był bluesowym gitarzystą. Na elektrycznej gitarze grał także Muddy Waters. Nie lubię podziałów na białego i czarnego bluesa. Blues jest jeden.
[b]Zna pan tę serię siedmiu filmów „The Blues – muzyczna odyseja” firmowaną przez Scorsese? Czy takie wydawnictwo może się przyczynić do popularyzacji bluesa?[/b]
Oczywiście, bo każdy z tych filmów jest inny, każdy inaczej opowiada o różnych aspektach historii bluesa i odnosi ją do współczesności. Najbardziej podobał mi się film samego Scorsese „Feel Like Going Home”, który szuka źródeł bluesa nad rzeką Niger w Mali. Znakomite są rozmowy i interakcje pomiędzy starymi mistrzami i nowymi, jak np. Keb’ Mo’.
Znakomite są fragmenty filmu Mike’a Figgisa „Red, White & Blues” opowiadającego o narodzinach tej muzyki w Wielkiej Brytanii. Fenomenalny jest tam Tom Jones śpiewający z Jeffem Beckiem, który przygrywa mu na gitarze. Można zauważyć, jak wielka jest różnorodność tej muzyki, jak fascynującą ma historię. Ale najważniejsze, czego można się z tych filmów dowiedzieć, to odkrycie, że blues jest uniwersalny.
[b]Czy są różnice pomiędzy bluesem amerykańskim a europejskim?[/b]
Kiedyś europejscy muzycy byli bliżej rocka, a ich solówki bardziej były wyrafinowane, teraz różnice się zacierają. Nowe pokolenia wychowują się na innej muzyce, większość bluesmanów zaczyna od fascynacji rockiem. Ja słuchałem namiętnie grup Van Halen i Iron Maiden, zanim głębiej zainteresowałem się bluesem.