Jej fotografie zdobiły regularnie okładki najpopularniejszych tygodników w siermiężnym PRL: "Ekranu", "Filmu", "Kobiety i życia", "Przekroju". Portretowała najsławniejsze polskie aktorki filmowe i teatralne. Wzdychali do nich uczniacy, a dziewczyny stylizowały się na wzór zdjęć Nasierowskiej.
Zofia Turowska w troskliwie opracowanym i pięknie wydanym tomie "Fotobiografia" pokazuje artystkę, która kilkanaście lat temu zdecydowała się na zakończenie kariery. Była to rezygnacja w pełni sławy, wymuszona chorobą oczu. Dla fotografa – tragedia. "Użaliłam się nad sobą, spłakałam" – wspomina Nasierowska. I wyjechała z mężem, reżyserem Januszem Majewskim, na Mazury, by rozpocząć nową karierę: właścicielki świetnie prosperującego pensjonatu.
Turowska opowiada o życiu panienki z dobrego domu, obfitującym w niespodzianki i przygody, ale zdumiewająco wolnym od stresów typowych dla lat powojennych. Los uśmiechał się do niej stale: fotografii – teorii i techniki – uczył ją ojciec, wcześnie debiutowała, zaczęła wystawiać, publikować. Wyspecjalizowała się w portretach sentymentalnych, pokazujących przeszłość radosną i już nieistniejącą?
Tom jest biografią fotograficzną, opowieścią lekką, pełną anegdot i ploteczek, której towarzyszą zdjęcia z kilkudziesięciu lat. Choć można powiedzieć, że jest akurat na odwrót, fotografie opatrzone są bogatymi i szczegółowymi opisami. Można poczytać, można obejrzeć. Jak byliśmy piękni i młodzi…