Jak przefiltrowano stołeczne kluby

„Maceo Wyro”, animator cyklu imprezowego „Warsoul”, myślami jest przy jutrzejszym koncercie Little Dragon. Znalazł jednak czas, by opowiedzieć m.in., gdzie rodziła się jego didżejska pasja.

Publikacja: 12.02.2010 09:45

Maceo Wyro prywatnie chętniej niż w stołecznych klubach spędza czas w parkach

Maceo Wyro prywatnie chętniej niż w stołecznych klubach spędza czas w parkach

Foto: Życie Warszawy

Choć urodził się w Skandynawii, czuje się warszawiakiem. – Moja mama przeżyła Powstanie na Woli, ja z kolei całe dzieciństwo spędziłem, krążąc między domem w Sadach Żoliborskich a Finlandią, gdzie rodzice muzykowali – wyjaśnia Maciek „Maceo Wyro” Wyrobek. Do dziś teren między placem Wilsona a al. Armii Krajowej darzy sentymentem.

[srodtytul]Zieleń i muzyka[/srodtytul]

– Choć pod nazwą Sady Żoliborskie kryje się osiedle małych bloków, to jednak bardzo zielone – zapewnia artysta. Z wczesnego dzieciństwa najmilej wspomina zaś pobliską cukiernię Burbonka. Wyciągał tam mamę, by kupiła mu coś słodkiego. Potem, już w czasach liceum, „Maceo” spędzał sporo czasu zarówno w parku Żeromskiego, jak i na Cytadeli.

– Tu miałem przyjaciół, graliśmy nawet w zespole pod tą nazwą – mówi. Grupę, do dziś aktywną na scenie legendę polskiej nowej fali, założył Wasyl i Alex Kłoś. – Z kolei ja, Jarek „Sidney” Polak i znany później z Wilków Mikis Cupas współtworzyliśmy z Wasyłyszynem ten drugi skład zespołu – wspomina didżej.

Jak się więc okazuje, odebrał solidne muzyczne wykształcenie. Z jednej strony popowe, bo taką muzykę puszczali mu rodzice, z drugiej rockowe czy postpunkowe, gdyż sam grywał na gitarze basowej i klawiszach w różnych ciekawych projektach. Szybko jednak porzucił obydwa instrumenty dla dwóch gramofonów i miksera. A miejscem, w którym nabierał pierwszych szlifów, był nieistniejący już dziś klub Filtry.

[srodtytul]Offowe Filtry[/srodtytul]

– Był 1992 rok, ja dopiero uczyłem się miksować z winyli, ale to były zupełnie inne czasy – ocenia „Wyro”. – Dziś w miejscach komercyjnych dominuje postawa roszczeniowa. Mamy grać to, co ludzie już znają, bo jak nie znają, to się nie bawią

– stwierdza didżej. Tymczasem do Filtrów przychodzili ludzie bardzo za swoją kulturotwórczą działalność cenieni. – Tu pierwsze performance organizował Xawery Żuławski. Wpadał Michał Rogalski, twórca filmu „Ostatnia akcja”. Poznałem wielu ludzi związanych dziś z grafiką i modą – opowiada Wyrobek. Ten okres jego życia skończył się wraz z wyjazdem do Nowego Jorku.

[srodtytul]Odnaleźć ścieżkę[/srodtytul]

Wizyta w amerykańskiej metropolii przypieczętowała też pożegnanie z gitarą.

– Wyjechałem z odziedziczonym po ojcu basem Fendera. Zamierzałem znaleźć kapele, tymczasem zgubiłem instrument w metrze – przyznaje „Maceo”. Pozostało postawić na rozwój umiejętności didżejskich. Ale gdy po czterech latach wrócił do Warszawy, nie było komu grać.

– Znajomi pozakładali rodziny, dawne kluby zniknęły – wylicza Wyrobek. Ten klimat sprawił, że na pół roku uciekł do Łodzi. Szybko jednak zatęsknił za stolicą, zrozumiał, że musi wydeptać na nowo swoje ścieżki. Zaczął regularnie grywać w klubach, które szybko zyskały status kultowych, czyli w Piekarni i Muzie. – Od tego czasu minęło dziesięć lat, a ja wciąż mam swoje miejsca, w których czuję się dobrze – przyznaje.

Jednym z nich jest Powiększenie, lokal, w którym Maciek prowadzi cykl „Warsoul”. To w jego ramach do stolicy zawitali niedawno Nowozelandczycy z Electric Wire Hustle czy zwariowani nowojorscy producenci z Sa-Ra Creative Partners, zaś jutro zagrają Szwedzi z Little Dragon. „Maceo“ dba o gości. Gdy przyjeżdżają, pokazuje im stolicę.

– Zdarza się, że organizujemy safari po Pradze, ale to raczej samochodem. Najczęściej muzycy chcą zobaczyć Starówkę – zdradza Wyrobek. Jeden z czarnoskórych nowojorczyków z Sa-Ra, Om’Mas Keith, specjalnie kupił bilet na późniejszy lot, by zostać w naszej stolicy na dłużej.

[srodtytul]Z plaży do Arktyki[/srodtytul]

Sam „Maceo Wyro“ częściej niż na Starówce bywa w stołecznych parkach, bo, jak sam mówi, lubi przede wszystkim spokój. Jako że jest mieszkańcem Saskiej Kępy, najczęściej można spotkać go w Skaryszaku, gdzie bez problemu może pobiegać, wyciągnąć się na trawniku, a w ciepłe dni wypożyczyć rower wodny albo odpocząć przy zimnym piwie z szaszłykami po węgiersku. Innym miejscem jest warszawska plaża. – Mam tajne przejście koło domu, często chodzę nim na spacery z psami. Latem jest jak nad morzem, a teraz, gdy Wisła zamarzła, cieszę się arktycznym krajobrazem – z uśmiechem kończy artysta.

Choć urodził się w Skandynawii, czuje się warszawiakiem. – Moja mama przeżyła Powstanie na Woli, ja z kolei całe dzieciństwo spędziłem, krążąc między domem w Sadach Żoliborskich a Finlandią, gdzie rodzice muzykowali – wyjaśnia Maciek „Maceo Wyro” Wyrobek. Do dziś teren między placem Wilsona a al. Armii Krajowej darzy sentymentem.

[srodtytul]Zieleń i muzyka[/srodtytul]

Pozostało 91% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"