Choć urodził się w Skandynawii, czuje się warszawiakiem. – Moja mama przeżyła Powstanie na Woli, ja z kolei całe dzieciństwo spędziłem, krążąc między domem w Sadach Żoliborskich a Finlandią, gdzie rodzice muzykowali – wyjaśnia Maciek „Maceo Wyro” Wyrobek. Do dziś teren między placem Wilsona a al. Armii Krajowej darzy sentymentem.
[srodtytul]Zieleń i muzyka[/srodtytul]
– Choć pod nazwą Sady Żoliborskie kryje się osiedle małych bloków, to jednak bardzo zielone – zapewnia artysta. Z wczesnego dzieciństwa najmilej wspomina zaś pobliską cukiernię Burbonka. Wyciągał tam mamę, by kupiła mu coś słodkiego. Potem, już w czasach liceum, „Maceo” spędzał sporo czasu zarówno w parku Żeromskiego, jak i na Cytadeli.
– Tu miałem przyjaciół, graliśmy nawet w zespole pod tą nazwą – mówi. Grupę, do dziś aktywną na scenie legendę polskiej nowej fali, założył Wasyl i Alex Kłoś. – Z kolei ja, Jarek „Sidney” Polak i znany później z Wilków Mikis Cupas współtworzyliśmy z Wasyłyszynem ten drugi skład zespołu – wspomina didżej.
Jak się więc okazuje, odebrał solidne muzyczne wykształcenie. Z jednej strony popowe, bo taką muzykę puszczali mu rodzice, z drugiej rockowe czy postpunkowe, gdyż sam grywał na gitarze basowej i klawiszach w różnych ciekawych projektach. Szybko jednak porzucił obydwa instrumenty dla dwóch gramofonów i miksera. A miejscem, w którym nabierał pierwszych szlifów, był nieistniejący już dziś klub Filtry.