Reklama

Polscy królowie młodzieńczej dekadencji

Kumka Olik to najlepszy młody polski zespół od lat, co potwierdza druga płyta „Podobno nie ma już Francji”

Aktualizacja: 25.06.2010 10:53 Publikacja: 24.06.2010 01:14

Polscy królowie młodzieńczej dekadencji

Foto: Rzeczpospolita

Z okładki debiutanckiego CD patrzyli na nas czterej muzycy pod wodzą Mateusza Holaka, kompozytora, tekściarza, gitarzysty, wokalisty. Nie mieli ukończonych 20 lat, „ucztowali” w barze mlecznym, z plastikowymi sztućcami w dłoniach.

Porównywano ich do The Strokes, ale Kumka Olik nie są odpicowanymi nowojorskimi playboyami, tylko tak zwanymi normalsami. Byłem świadkiem, jak menedżerowie Universalu informowali ich o świetnych recenzjach po debiucie. Nie zrobiły na nich wrażenia. Czułem, że mają poczucie wartości i będą robić to, co chcą.

Pierwsza płyta była ostra, zimna, gniewna. Ton nadawała kompozycja „W rytmie Joy Division”, reszta brzmiała postpunkowo. Grane w radio „Zaspane poniedziałki” dowodziły, że grupa lubi Lecha Janerkę.

Drugi album jest zupełnie inny – bardziej melodyjny, nasycony klawiszowymi brzmieniami. Ale rockowy i gitarowy fundament muzyki nie został naruszony. Imponuje to, że każdą kompozycję Kumka Olik oparli na wyrazistym, rozpoznawalnym motywie. Tybetańska aura „Niedojrzałości”, wzmocniona komputerowym rytmem, świetnie wyraża klimat duchowych wypraw do Azji, refren zaś „Nie dojrzewać chce” może stać się hymnem dzisiejszych 20-latków.

W tekstach wszystkich piosenek dominuje typowe dla młodego pokolenia poczucie zawieszenia w próżni, wirtualność egzystencji i brak wiary w bunt. Zmiana już nastąpiła. Nie ma się co wściekać, trzeba wykazać stoicki spokój i dystans. Nie przejmować się i robić swoje. To jako wiarygodny głos generacji wypowiedziany bez zadęcia.

Reklama
Reklama

Tytułowa kompozycja również jest utrzymana w klimacie lekko zblazowanej dekadencji. To przewrotna zapowiedź końca kultury. „Na placu Wilsona” stanowi dla mnie ciąg dalszy „Warszawy” T.Love. Ironiczny jak cały album. Tam, gdzie Muniek widział „pieprzony Żoliborz, zielony Żoliborz”, Kumka Olik dostrzegli utajone życie erotyczne kwitnące w okolicznych burdelach. Gorzka metafora polskiego kapitalizmu.

„Jak mnie kochasz, to mnie puść” ma taneczny rytm i opowiada o rozpadzie miłości. Wydawałoby się, że beznamiętnie, bezboleśnie. Ale im większy jest pozorny luz, tym większy czuć niepokój. Podtrzymują go „Pociągi”, piosenka o bezsensowności jakiejkolwiek ucieczki.

„Odjeżdżamy” zaczyna dynamiczny finał zwieńczony punkowym „Jak w zoo”. T.Love, Myslovitz, Pustki mają następcę, który, wspominając, nie mówi wyłącznie o sobie.

[link=http://www.kumkaolik.com/]www.kumkaolik.com[/link]

Kultura
Córka lidera Queen: filmowy szlagier „Bohemian Rhapsody" pełen fałszów o Mercurym
Kultura
Ekskluzywna sztuka w Hotelu Warszawa i szalone aranżacje
Kultura
„Cesarzowa Piotra”: Kristina Sabaliauskaitė o przemocy i ciele kobiety w Rosji
plakat
Andrzej Pągowski: Trzeba być wielkim miłośnikiem filmu, żeby strzelić sobie tatuaż z plakatem do „Misia”
Patronat Rzeczpospolitej
Warszawa Singera – święto kultury żydowskiej już za chwilę
Reklama
Reklama