Marcin Świetlicki serwuje petardę pocieszającego cynizmu

Świetliki nagrały pierwszy od ośmiu lat studyjny album „Sromota". Podwójny. Wspomaga ich specjalnym nagraniem Bogusław Linda.

Publikacja: 20.11.2013 08:30

Świetliki Sromota; Karrot Komando CD 2013

Świetliki Sromota; Karrot Komando CD 2013

Foto: Rzeczpospolita

Marcina Świetlickiego równie często jak na koncertach można spotkać na festiwalach książki, choćby kryminałów, które pisze, ale na szczęście tworzy również z myślą o Świetlikach. Przez osiem lat, jakie minęły od wydania „Las putas malencolicas" z udziałem Bogusława Lindy, napisał tak dużo, że wierszy starczyło na dwie płyty.

Zajawia je przewrotnie wesoła okładka, na której zamieszczono zbiorowy portret zakonnic. Już pierwsza kompozycja wprowadza nas w krakowską aurę – oto współcześni bardowie wzięli na warsztat fragment z „Wesela" Stanisława Wyspiańskiego. Muzyka jest świetna – fortepianowa, wzmocniona nowofalowym basem.

Jeszcze mocniej wypada „Alkohol" z refrenem „w moim domu nie ma problemu z alkoholem". Następuje po nim sarkastyczna pointa ujawniająca, że podmiot liryczny pije na mieście. Towarzyszy jej kakofonia spod znaku porannego kaca i białych myszek, a chwilę potem Świetlicki jeszcze raz potwierdza, że jest mistrzem suspensu. Zdradzić go, rzecz jasna, nie mogę.

„Domikana" to sarkastyczna piosenka o kobietach zdradzanych przez mężów, narzeczonych, kochanków. One odgrażają się odejściem i życiem u boku nowego faceta, a ostatecznie zadowalają się wyjazdem na słoneczną wyspę.

Świetlicki jest nie tylko brutalem i cynikiem. „Pierwszy dzień średniowiecza" to muzyczny obraz jak z Salvadora Dalego, absurdalne przetworzenie średniowiecznych motywów – ukochanej i  rycerza. Wyobrażenie Boga spoglądającego na świat zza chmury, gdzie gra w szachy, jest już całkiem współczesne.

Najwyższy jest też bohaterem „Piosenki Pana Boga", trochę transowej, trochę Doorsowej. Wraca w niej motyw szachów. Tyle tylko, że Bóg robi nam szach-mat. Warto też posłuchać nowej wersji „Ta zabawa nie jest dla dziewczynek" Lecha Janerki.

Świetliki proponują też żarty graficzne w książeczce towarzyszącej płycie. W „Gotham", ich zdaniem, ważny jest tylko refren – w resztę trzeba się wsłuchać. A Świetlicki parodiuje kino katastroficzne. Świetnie wcielił się w rolę rozczarowanego Batmana.

Płyta bonusowa jest wyjątkowo zróżnicowana. Zapowiada ją i śpiewa m.in. Bogusław Linda. „Kundziura" parodiująca polskich rastafarian jest nie do pobicia. W ogóle największą wartością płyty jest to, że zabawnie opowiada o najpoważniejszych sprawach. Tyle przecież mamy prawdziwych i wymyślonych zagrożeń, że warto się z nich pośmiać. Najlepiej w dobrym krakowskim towarzystwie. Co nam zostało!

Marcina Świetlickiego równie często jak na koncertach można spotkać na festiwalach książki, choćby kryminałów, które pisze, ale na szczęście tworzy również z myślą o Świetlikach. Przez osiem lat, jakie minęły od wydania „Las putas malencolicas" z udziałem Bogusława Lindy, napisał tak dużo, że wierszy starczyło na dwie płyty.

Zajawia je przewrotnie wesoła okładka, na której zamieszczono zbiorowy portret zakonnic. Już pierwsza kompozycja wprowadza nas w krakowską aurę – oto współcześni bardowie wzięli na warsztat fragment z „Wesela" Stanisława Wyspiańskiego. Muzyka jest świetna – fortepianowa, wzmocniona nowofalowym basem.

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"