Eugeniusz Knapik długo komponował „Moby Dicka", który powstawał na zamówienie Teatru Wielkiego-Opery Narodowej. Teraz wyjaśnia, dlaczego tak było.
– W 1999 roku zacząłem poszukiwanie librecisty, co nie było łatwe. Podjął się tego Krzysztof Koehler – opowiada kompozytor. – Po roku, gdy zacząłem już myśleć muzycznie, wpadłem na pomysł rozpoczęcia opery od powieściowego zakończenia, uznałem go za fantastyczny pod względem muzycznym. Poprosiłem Krzysztofa, byśmy jeszcze raz napisali libretto. Rok 2002 przyniósł mi niespodziankę, zostałem wybrany na rektora Akademii Muzycznej w Katowicach. Spadło na mnie mnóstwo obowiązków, zbierałem jednak materiał, szukałem przestrzeni harmonicznej, musiałem sobie wyobrazić postacie, określić ich specyfikę, by muzycznie je scharakteryzować. Potem rozpocząłem introdukcję, którą skończyłem w 2005 roku. Wtedy zaczął się nieprawdopodobny okres związany z budową sali koncertowej Akademii Muzycznej, przez dwa lata prawie nic nie komponowałem. Dopiero w 2008 roku oddałem się w całości pracy nad „Moby Dickiem".
Eugeniusz Knapik przyznaje też, że początkowo zastanawiał się, czy „Moby Dick" jest dobrym tworzywem dla opery. Powieść Hermana Melville'a wydana w 1851 roku zaliczana jest co prawda do klasyki amerykańskiej literatury, ale może słynna ekranizacja z Gregorym Peckiem w roli głównej sprawia, że „Moby Dick" jest często bardziej postrzegany jako romantyczna opowieść przygodowa.
Narratorem w „Moby Dicku" jest Izmael, który postanawia wyruszyć na wyprawę wielorybniczą. Zaciąga się na statek „Pequod" dowodzony przez tajemniczego kapitana Ahaba, który w walce z wielorybem stracił nogę. Wkrótce się okazuje, że dla dowódcy jedynym celem wyprawy jest zemsta na legendarnym białym kaszalocie Moby Dicku, który go okaleczył.
– Kiedy przeczytałem powieść po raz drugi i trzeci, dostrzegłem jej złożoność i fantastyczną wizję Melville'a – mówi Eugeniusz Knapik. – Pisarz prowadzi czytelnika na trzech poziomach: fabularnym, który jest przygodową akcją, symbolicznym i biblijnym. Powieść można odczytać na wiele sposobów. Jest to jednak przede wszystkim rozgrywka zbuntowanego, zranionego, pełnego wściekłości i żądnego zemsty człowieka z Bogiem, który, według Ahaba, go zranił, upokorzył, ukazał jego słabość. Postanawia więc wymierzyć Bogu sprawiedliwość, chełpiąc się słowami „dziś pozostanie już tylko jeden z nas".