Laurie Anderson - rozmowa

Laurie Anderson opowiada Jackowi Nizinkiewiczowi o swojej niezwykłej muzyce i występie w Krakowie na festiwalu Sacrum Profanum.

Aktualizacja: 17.09.2014 20:09 Publikacja: 17.09.2014 20:06

Laurie Anderson - skrzypaczka, reżyserka, kompozytorka, performerka, pisarka, artystka multimedialna

Laurie Anderson - skrzypaczka, reżyserka, kompozytorka, performerka, pisarka, artystka multimedialna. Magister sztuki (specjalność rzeźba) na Uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku. Współpracowała z tak uznanymi artystami, jak: William Burroughs, Peter Gabriel, Jean-Michel Jarre, Lou Reed, Brian Eno. Pracowała jako artysta rezydent dla NASA. Jej mężem był Lou Reed

Foto: LucieJansch/Materiały prasowe

Rz: Dziś zagra pani z Kronos Quartet na festiwalu Sacrum Profanum. Czego możemy się spodziewać?

Laurie Anderson:

Zaprezentujemy coś, co będzie brzmiało jak ?46 odsłon muzycznych, które w istocie są jednym dziełem. To będą krótkie piosenki. ?A właściwe jedna wielka kompozycja mojego autorstwa, którą zatytułowałam „Landfall". Utwór będzie mocno doprawiony elektroniką. Ja oczywiście będę grała na elektrycznych skrzypcach i udzielała się wokalnie. Może niektórych rozbawię, a może pobudzę do myślenia. Przyjadę opowiedzieć rożne historie. Moje skrzypce zabrzmią inaczej niż zwykle, bo stosuję nowe filtry. Będzie bardzo eksperymentalnie. Z Kronos Quartet występowałam jednak wielokrotnie.

Rozmowy kulturalne - czytaj więcej

Znana jest pani z konstruowania nowych instrumentów i opracowywania nowych technologii muzycznych. Czy tym razem zaprezentuje pani coś takiego?

Tak, używam nowych instrumentów i pewnego specjalnego programu językowego. Specjalnie stworzyłam program komputerowy, który przekłada dźwięki kwartetu na tekst projektowany na ekranie. Przygotowujemy wspólnie rzeczy, które zaskoczą publiczność. Wszystko po to, żeby pokazać nowe możliwości, jakie daje innowacyjne podejście do muzyki. Nie chcę zdradzać nic więcej.

Jakim doświadczeniem jest współpraca z Kronos Quartet?

Ten kwartet składa się z silnych osobowości, ale się nie kłócimy. Oni są bardzo zdyscyplinowani i pracowici. Tworzą muzykę pobudzającą wyobraźnię. Czasem, widząc, jak pięknie grają, wycofuję się na tył sceny, żeby tworzyć dla nich tylko tło. Zdarza się, że dochodzi do instrumentalnych pojedynków między nami. Nasze występy to swobodne przenikanie się akustycznych dźwięków z elektroniką.

A kiedy możemy się spodziewać pani nowej płyty studyjnej? Ostatnia – „Homeland" – ukazała się aż cztery lata temu.

Nowy album powoli we mnie dojrzewa. Pracuję nad projektem, którego finałem może być właśnie płyta studyjna. Ale mam zasadę, nie mówię o czymś, czego jeszcze nie zrobiłam. Proszę więc o cierpliwość.

Muszę panią jednak zapytać o pani debiutancką płytę „You're the Guy I Want to Share My Money With", pod którą podpisany był również William S. Burroughs i John Giorno.

Nagranie płyty typu „spoken word" było dosyć niezwykłe na początku lat 80. Pamiętam, że złożenie naszych wypowiedzi i dźwięków w spójną całość było bardzo zabawne. Później wyruszyłam w trasę koncertową z Burroughsem i Giorno. I muszę przyznać, że to było dla mnie bardzo niezręczne wydarzenie. William Burroughs znany był z dwóch rzeczy. Lubił broń i nie lubił kobiet. Ja nie lubię broni i jestem kobietą. Bardzo często znikał tylko po to, żeby sobie postrzelać przed koncertem. Muszę przyznać, że na początku się go bałam. Później się okazało, że jest człowiekiem niezwykle uroczym. Nie sądzę, żeby ktokolwiek się ?po nim tego spodziewał, ale William Burroughs był przezabawną osobą, choćby przez sposób, w jaki używał języka.

Jaki miał wpływ na panią?

Mocno namieszał w mojej głowie. Pokazał mi, jak wielki użytek można zrobić z języka. Jak dalece nieodkryte możliwości ekspresji daje eksperymentowanie z językiem. Myślę, że ci, którzy dzisiaj czczą Williama Burroughsa, oddają hołd osobie, którą nie był. Nie był tak mroczny, jak chcą go widzieć wielbiciele. Był otwarty, zabawny, potrafił być ujmujący. Ja na pewno nie poznałam mrocznego, depresyjnego człowieka nieustannie pogrążonego w ciężkim nałogu narkotykowym. To mit.

Jakie jest pani największe życiowe osiągnięcie?

Przyjaźnie.

Nie płyty, koncerty, książki, wynalazki muzyczne, wystawy w muzeach, komercyjny sukces piosenki „O Superman"?

Dobre relacje z ludźmi są ważniejsze od sukcesów zawodowych i spełnionych ambicji. Przyjaźnie są wpisane również w moje życie artystyczne. Prawdopodobnie bez nich, bez wielu bliskich osób, nie osiągnęłabym tego, na czym mi zależy.

Czy to prawda, że nie lubi pani muzyki rockowej?

Z latami polubiłam. Nie znałam muzyki The Velvet Underground i Lou Reeda, zanim nie poznałam Lou. Ale później pokochałam. Lou w sposób niezwykły używał języka. A jego muzyka miała ten groove, który lubię.

W Polsce śmierć Lou Reeda, prywatnie pani męża, poruszyła wiele osób.

Wiem i dziękuję wszystkim za kondolencje i wsparcie. Dostałam wiele ciepłych słów z Polski po śmierci Lou. On był niezwykły.

Czy nagrała pani z Lou więcej piosenek niż te, które znamy?

Chyba wszystko, co razem stworzyliśmy, ukazało się na „The Raven", „Ecstasy", „Set the Twilight Reeling" Lou i na moich płytach: „Bright Red" i „Life On a String". Nigdy nie znaleźliśmy więcej czasu na wspólne tworzenie muzyki. Nigdy nie planowaliśmy nagrania wspólnej płyty.

Czy przed śmiercią Lou Reed pracował nad nową płytą? Są jakieś utwory, które moglibyśmy poznać w przyszłości?

Nie i nic mi na ten temat nie wiadomo. Nie ma czegoś takiego jak niewydany album Lou Reeda, który mógłby się teraz ukazać.

rozmawiał Jacek Nizinkiewicz

Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla