Na pokazie premierowym filmu, który we wtorek wieczorem odbył się w Teatrze Wielkim w Warszawie obecni byli weterani, żołnierze, był też wicepremier minister obrony Tomasz Siemoniak.
– Nasza opinia publiczna wie więcej o dawnych bitwach, takich jak bitwa pod Grunwaldem, niż o tym, co się stało tak niedawno – powiedział Siemoniak. – W związku z tym jesteśmy bardzo zadowoleni z tego, że twórcy, wsparci przez różne instytucje, podjęli trud nakręcenia filmu o tak świeżej historii, jak obecność naszych żołnierzy w Iraku – dodał. Stwierdził, że ten film to „forma hołdu, podziękowanie dla tych, którzy polegli i tych którzy walczyli".
Obecna na premierze minister kultury Małgorzata Omilanowska dodała: „Jestem dumna, że polski film potrafi opowiedzieć młodym Polakom o tym co jest ważne". Wspominając bohaterów filmu - żołnierzy wskazała, że mogą być oni wzorem dla młodych pokoleń. Jej zdaniem obraz ten przemówi mocno do młodego pokolenia.
Portret polskich żołnierzy walczących na misji w Iraku przybliżyli znani aktorzy młodego pokolenia. Reżyser w głównych rolach obsadził Bartłomieja Topę, Antoniego Królikowskiego i Leszka Lichotę. – To było ogromne wyzwanie, żeby oddać tamte emocje, tamten czas, to co się działo z tymi żołnierzami – przyznał w rozmowie z dziennikarzami Barłomiej Topa. Dodał, że w czasie kręcenia filmu pojawił się też strach i trudno było wszystko przewidzieć. Zdjęcia były bowiem kręcone w Jordanii.
Zdaniem gen. Edwarda Gruszki, który w 2004 roku dowodził brygadą w Karbali film nie do końca oddaje prawdę co do samego przebiegu bitwy o Citi Hall. – Na potrzeby filmu zebrany został materiał pokazujący całą naszą misję w Iraku. Walki o ratusz w Karbali trwały półtora miesiąca, a nie jak pokazuje to film trzy dni. Nie doszło też do sytuacji, aby polski żołnierz dostał się do niewoli – mówi nam general Gruszka.