Jak prognozuje Goldman Sachs, w 2030 r. globalny streaming będzie warty 40 mld dol. rocznie. Już teraz generuje 66 proc. wpływów ze sprzedaży nagrań, na co zapracował m.in. Spotify. Jak powiedziała nam niedawno Federica Tremolada, dyrektor Spotify Europy Południowej i Wschodniej, miarą sukcesu jest 320 mln aktywnych użytkowników, w tym 144 mln subskrybentów Premium na 92 rynkach.
Nic dziwnego, że ostatnio cena akcji Spotify osiągnęła najwyższy poziom w historii, wzrastając na giełdzie nowojorskiej do 353,11 dol. To właśnie przełożyło się na wycenę rynkową 66,94 mld dol., czyli trzykrotnie więcej niż w połowie marca 2020 r.
Gdy rozpoczynał się na świecie pierwszy lockdown, świat nie wiedział, jaka będzie przyszłość fonografii. Mówiono, że portale streamingowe są elementem życia społecznego, a gdy te życie zamiera – słuchalność muzyki w sieci spada. Jednak słuchacze zamknięci w domach szukali nagrań obniżających stres, większe zainteresowanie wzbudzały produkcje dla dzieci, wzrosła popularność podcastów, w tym naszych.
Duży ma najwięcej
Jednocześnie trzeba dodać, że wzrost wartości akcji Spotify okazał się ważniejszy niż strata operacyjna szacowana na ćwierć miliarda dolarów. Na rynku nowych technologii to się zdarza. Podobnie było z Amazonem. Ale jak stwierdził cytowany przez „Music Business Worldwide" prawnik branży muzycznej Chris Castle, firmy takie jak Spotify nie „weszły w biznes, aby osiągnąć zysk, tylko dzielić się bogactwem z jak najmniejszą liczbą uprzywilejowanych osób". Postuluje, by Spotify wypłacało artystom premie, ci zaś od dawna podkreślają, że ich wpływy są dla nich niezadowalające.
Kwestia jest złożona. Szacuje się, że Spotify współpracuje z gronem 3 mln artystów. W 2013 r. portal podawał, że 20 proc. utworów nigdy nie było odtwarzanych. Mniej znani, niezależni mówili o wpływach liczonych w centach lub dolarach. Głośna była sprawa rekordu z 24 grudnia 2018 r., gdy przebój Mariah Carey „All I Want for Christmas is You" zagrano 11 mln razy. Ironizowano na temat stawki za jedno odtworzenie, czyli od 0,006 do 0,0084 dol. Biorąc pod uwagę tę korzystniejszą stawkę – piosenka zarobiła niemal 200 tys. dol. To nie jest mało. Rzecz w tym, że wpływy są dzielone między wytwórnię, producentów, artystów, autorów i kompozytorów. Również z tego względu mówiło się, że Taylor Swift zażądała wycofania swoich nagrań z portalu. Dziś wiemy, że jej umowa była korzystna dla wydawcy.