Eric Clapton: boska gitara, diabelski nałóg

Koncerty autora „Layli” poprzedziła książka. Dziś gra w Nowym Jorku. W czerwcu wystąpi w Hyde Parku. Może przyjedzie do Polski?

Publikacja: 28.02.2008 00:32

Eric Clapton: boska gitara, diabelski nałóg

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Autobiografia Claptona wymaga od czytelnika mocnych nerwów. Muzyk, który dopiero po wielu terapiach wyszedł z trwającego ponad trzy dekady alkoholizmu, pisał ją bowiem zgodnie z zasadą, że tylko konfrontacja z najbrutalniejszą prawdą gwarantuje odbicie się od dna i wytrwanie w abstynencji.

Clapton nie ukrywa, że jego nałóg był przyczyną tragedii współpracujących z nim muzyków, a także przyjaciół, kochanek. Wielu z nich przypłacało burzliwą znajomość życiem, a kobiety często zostawały same z dziećmi.

Gitarzysta ze skrupulatnością księgowego wspomina, że na początku lat 70., w szczycie uzależnienia od heroiny, wydał na nią przez rok równowartość dzisiejszych trzech milionów funtów. Siedział w domu i ćpał. Wychodząc z nałogu, jak wielu wyleczonych narkomanów, popadł w alkoholizm: wypijał kilka butelek whisky dziennie.

Przed całkowitą utratą pamięci uratował go prowadzony przez całe życie dziennik, który obficie cytuje. Opisuje dokładnie wszystkie etapy życia, wyciąga takie detale, jak wieczory spędzane w dzieciństwie przy lampie naftowej, demolowanie pociągów wraz z grupą nieletnich przyjaciół, seksualną inicjację, pierwsze zarobki – 15 funtów tygodniowo na początku lat 60. Spotkanie z Beatlesami i legendarne zespoły, w których grał: The Bluesbreakers, The Yardbirds, The Cream, Derek and the Dominos, Blind Faith i lata solowej kariery. Od śmierci uratowała go muzyka. Nawet znajdując się na dnie – nie przestawał muzykować, grać, koncertować.

Problemy Claptona mają korzenie rodzinne. Od najmłodszych lat wyczuwał, że jego pochodzenie otoczone jest wstydliwą tajemnicą. Jeszcze jako dziecko dowiedział się, że rzekomi rodzice byli w rzeczywistości dziadkami, zaś rodzona siostra – matką, która porzuciła go, zakładając nową rodzinę z kanadyjskim oficerem. Dramat odrzucenia pogłębił fakt, że nawet gdy prawda wyszła na jaw, matka nie okazywała synowi miłości. Azylem Erica stała się rock’n’rollowa muzyka, przebojem wdzierająca się na antenę radia i telewizji, a także płyty i pierwsza gitara.

W 1965 r. na stacji londyńskiego metra wymalowano legendarne graffiti: „Clapton Is God”. Ale nawet będąc jedną z najważniejszych postaci rocka, uwielbiał grać anonimowo. Najsłynniejsze są oczywiście nagrania dokonane pod pseudonimem Derek and the Dominos. Najbardziej szalona trasa pod szyldem The Glands z wypadkiem samochodowym w Jugosławii i grą do kotleta w ateńskim klubie. Jego właściciel zagroził Claptonowi, że jeśli nie zagra dla dziesięciotysięcznej widowni – poobcina mu ręce!

Mniej zabawnie wypadają strony poświęcone pierwszej supergrupie The Cream, w której Ginger Baker i Jack Bruce nie kłócili się tylko wtedy, kiedy grali. To Baker pokazał kolegom, czym jest heroina. Koszmar bezsenności po LSD Eric poznał podczas pierwszego odsłuchu „Sierżanta Pieprza” zorganizowanego przez Beatlesów.

Z godną szacunku szczerością muzyk wyznaje, że brytyjską karierę The Cream przerwał przybyciem do Londynu Jimi Hendrix. Od razu zażądał występu z triem i pokonał Claptona w gitarowym pojedynku. Supertrio musiało szukać szczęścia w Ameryce. Właśnie tam odnalazł Erica George Harrison, a Lennon zaproponował, by został piątym członkiem Beatlesów. Zanim Clapton zakochał się w żonie George’a Patti Boyd i poświęcił jej słynną „Laylę”, Harrison, nie czując, co się świeci, pół żartem, pół serio, zaproponował przyjacielowi seks z małżonką. Trwający przez lata miłosny trójkąt był wyniszczający dla wszystkich. Dopiero w 1976 r. Harrison zdecydował się na rozwód.

Eric nie mami nas wizją spełnionej miłości, nie unika drastyczności. Zdradził ukochaną podczas przyjęcia weselnego, pijąc na umór już od rana. Mało romantyczna jest nawet historia powstania „Wonderful Tonight”. Napisał ją wściekły mąż – czekając na strojącą się przed lustrem żonę. Koncertował i balował z dala od niej na całym świecie. Przyłapano go na balkonie jednego z hoteli, gdy z samurajskim mieczem w ręku udawał płatnego mordercę. Potrafił upić menedżera, ogolić mu głowę i wysadzić nagiego na jednej ze stacji w Niemczech.

Wstrząsająca jest historia powstania „Tears In Heaven”. To strony, które budzą mieszane uczucia – pogardy i współczucia. A w końcu zrozumienia i współczucia. Po spotkaniu w 1985 r. włoskiej modelki Lori zdecydował o rozstaniu z Patti. Lori zaszła w ciążę i na dowód miłości postanowiła Claptonowi urodzić syna Conora. Kiedy Lori brała go do piersi – tata też musiał się napić. Nawet podczas zabawy sięgał po butelkę.

Już po rozstaniu z Lori chciał odwiedzić syna w Nowym Jorku. Gdy szedł na spotkanie z Conorem, przed wysokościowcem, gdzie mieszkał syn – napotkał tłum pochylający się nad ciałem zmasakrowanego po upadku dziecka. Nie dopilnowała go służba podczas mycia okien.

Dramat syna wstrząsnął muzykiem. Zdecydował się na odwyk, stworzył na wyspie Antiqua centrum dla walczących z uzależnieniami – Crossroads. Znajomość z Melią, kobietą życia i obecną żoną, z którą ma trójkę dzieci, z początku traktował jak kolejny romans. Do czasu, gdy ponownie miał zostać ojcem. Tym razem sprostał wyzwaniu. Zaczął najszczęśliwszy okres w życiu, którego jesteśmy świadkami.

Masz pytanie, wyślij e-mail do autora: j.cieslak@rp.pl

Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla