Rz: W przyszłym tygodniu zagra pan w Polsce cztery koncerty. Czy zauważa pan różnice między reakcjami publiczności w różnych częściach świata?
Chris Botti: Wszędzie podkreślam, że polska publiczność jest najlepsza. Występowałem u was już dwa razy i zawsze czułem specjalne wibracje. W Brazylii, w Ameryce Łacińskiej i np. we Włoszech widzowie reagują bardzo żywiołowo. W Japonii słuchają mnie w skupieniu, a są tam ludzie o ogromnej wiedzy muzycznej i doskonałym rozeznaniu, co ciekawego dzieje się na świecie. Polska publiczność łączy te dwa podejścia do muzyki, jest przy tym bardzo otwarta.
Czy podczas tej wizyty zagra pan utwory z najnowszej płyty „Italia”?
Oczywiście wykonujemy je, ale program koncertu jest zróżnicowany. Będą moje starsze kompozycje, w kilku utworach pojawią się wokaliści. Mam teraz zespół światowej klasy z gitarzystą Markiem Whitfieldem, perkusistą Billym Killsonem, basistą Robertem Hurstem i pianistą Peterem Martinem.
Czy „Italia” jest pana hołdem dla muzyki klasycznej?