Jeśli ktoś wyobraża sobie, że największa na świecie impreza branży muzycznej nie może obejść się bez gwiazd, jest w błędzie. Wprawdzie idole zjechali do Cannes, ale tylko dlatego, że w przeddzień otwarcia Targów Midem wręczono tu nagrody NRJ, czyli francuskie Grammy.
Było tak, jak być powinno. Czerwony dywan wiódł do pałacu festiwalowego, za barierkami tłumy nastolatków piszczały, gdy z limuzyn wysiadali Rihanna, Jay-Z, Robbie Williams, Michael Buble lub Black Eyed Peas. Potem rozpoczął się koncert czy raczej telewizyjny show. Przez estradę przewinął się sznur wręczających i odbierających nagrody, a w tym samym czasie w innych salach wystawcy Midem rozkładali materiały promocyjne i podłączali komputery, by następnego dnia rozpocząć targowe dyskusje i negocjacje.
Gale i targi to dwa różne światy. Na Midem nie handluje się tym, czego i tak cały świat słucha. Żyjemy, co prawda, w globalnej wiosce, ale w Cannes każdy stara się podkreślić, że jego chata różni się od pozostałych. Im szybciej postępuje globalizacja, tym bardziej poszczególne kraje pragną zaznaczyć kulturową odrębność.
[srodtytul]Chopin wśród piratów[/srodtytul]
Polska przyjechała głównie z Chopinem, którego wielki wizerunek zawisnął nawet na pałacu festiwalowym, stając się niejako twarzą Midem. Tuż obok naszego efektownego, czerwono-czarnego stoiska muzykę z Katalonii proponuje wspólnie kilkanaście firm, nieco dalej rozłożyli się Chińczycy. Jeszcze niedawno jako najwięksi fonograficzni piraci nie byli mile widziani, teraz przyjechali z imponującą ofertą nagrań muzyki ludowej, klasycznej i dziecięcej, a nawet z zestawem płyt dvd do nauki języka chińskiego.