Co kilka miesięcy rozbłyska nowa gwiazda – fenomen Amy Winehouse utorował drogę kolejnym charakternym dziewczynom, które stawiają na swobodę, mocny wizerunek i widowiska w stylu retro. Po Winehouse i Lily Allen zjawiła się Duffy, teraz pora na Palomę Faith, która odrobiła lekcje muzyki w barach i jazzowych klubach. Pracowała też w cyrku i sklepie z bielizną, by teraz móc wyżywać się na scenie i zabawiać ludzi. Publiczności zebranej w piątek w Palladium dziękowała za oklaski krzycząc: – Kocham moją pracę!
Faith ma z grubsza wszystko, czego potrzeba do zrobienia kariery: świetny głos, dobry zespół, wyraziste popowe piosenki, niebanalny wizerunek, a do tego lubi kontakt z publicznością. W piątek wszystko to działało na jej korzyść, szkoda tylko, że skończyła koncert, zanim na dobre się zaczął. Wokalistka była na scenie godzinę i właśnie, gdy wydawało mi się, że sprawy nabierają tempa, zapowiedziała ostatnią piosenkę. Występ był obietnicą mocnych wrażeń, a nagle okazał się rozczarowaniem.
Rudowłosa Paloma Faith jest ekscentryczna jak Björk (miała na sobie strój różowego pelikana), gadatliwa jak Ania Shirley (między piosenkami nie przestawała mówić: o swojej przeszłości, kompromitujących przygodach i zamiłowaniu do języków obcych, z wyjątkiem polskiego) i rubaszna jak dziewczyny z angielskiej prowincji – lubi się śmiać, przede wszystkim z siebie, i skutecznie zaraża dobrym nastrojem. Jej muzyczne credo wyraża tytuł debiutanckiej płyty, który po polsku brzmi: „Chcesz prawdy, czy czegoś pięknego?”.
Cała jej twórczość to barwna stylizacja, tworzona pół żartem, pół serio – lekkie opowiastki o miłości w aranżacjach z pogranicza różnych gatunków muzycznych. Na żywo Faith wybrała konwencję kabaretową – za plecami miała udrapowany czerwony aksamit oraz muzyków ubranych w garnitury. Sama wystąpiła w różu i kapelusiku, a podczas występu posiłkowała się talentem muzycznym i zacięciem aktorskim – im bardziej dramatyczna była fraza piosenki, tym bardziej spektakularną pozę przyjmowała Faith.
Jej zespół grał tak, jak wyglądał – eklektycznie. Czarnoskóry gitarzysta kilka razy popisał się bluesrockowymi solówkami, chórzystka z wielkim afro pokazała, że poradziłaby sobie w zespole Erykah Badu, a klawiszowiec starał się wykazać znajomością albumów the Doors. Tymczasem Faith prezentowała własny atut – mocny, rozwibrowany głos i „barokowy” styl śpiewania: ozdobny i nieco przeładowany.