Blechacz gra coraz lepiej

Prawie kwadrans oklaskiwano Polaka na festiwalu w Salzburgu. A następnego dnia ustawiła się do niego kolejka dziennikarzy. Na 3 października zaplanowano światową premierę nowej płyty artysty z sonatami Haydna, Mozarta i Beethovena

Aktualizacja: 18.08.2008 01:54 Publikacja: 17.08.2008 01:24

Rafał Blechacz w 2006 r. w Warszawie

Rafał Blechacz w 2006 r. w Warszawie

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Debiut na takim festiwalu dla każdego artysty oznacza skok w muzycznej hierarchii. Dla Rafała Blechacza było to wydarzenie szczególnie ważne, bo w niespełna trzy lata po zwycięstwie na Konkursie Chopinowskim znalazł się w Salzburgu w najlepszym towarzystwie. Wystąpił po Lang Langu, Alfredzie Brendelu, Grigoriju Sokołowie i Krystianie Zimermanie. A nazajutrz po nim zaplanowano recital legendarnego Maurizio Polliniego, triumfatora warszawskiego konkursu z 1965 r.

Blechacz nie jest jeszcze tak sławny jak oni, nie ma też tej dojrzałości artystycznej, ale przestał już być skromnym chłopcem z lekka oszołomionym sukcesem. Kiedy pojawił się na estradzie salzburskiego Mozarteum, od początku ujął publiczność swobodą interpretacyjną, jakiej może mu pozazdrościć wielu bardziej doświadczonych artystów.

Zapewne nie stać go jeszcze, by zaoferować publiczności wyrafinowany program, odkryć jej nieznane muzyczne światy, jak uczynił to choćby w Salzburgu Krystian Zimerman. Wybraną przez niego sonatą Grażyny Bacewicz zachwycili się wszyscy austriaccy krytycy nie mniej niż grą Polaka, tyle samo pisząc o interpretacji co o samym znakomitym utworze. Rafał Blechacz porusza się na razie wśród znanych klasyków, ale ma już na tyle różnorodny repertuar, że może dokonać ciekawego zestawu utworów.

– Z dyrekcją festiwalu odbyłem na ten temat rozmowy – powiedział mi po występie Rafał Blechacz. – Żałuję, że musiałem zrezygnować z mazurków Szymanowskiego. Nie chciano się też zgodzić na żadną z sonat Haydna czy Beethovena. Ale na szczęście został Bach.

Umieszczony na początku „Koncert włoski” Bacha był jednak najsłabszym fragmentem recitalu. Rafał Blechacz grał pewnie i efektownie, ale ta muzyka wymaga większej dozy refleksji. Za to już w utworach Liszta Polak pokazał, co potrafi. Kiedy „Waldesrauchen” zaczął ozdabiać kaskadą perlistych pasaży, siedzący obok mnie dostojny Austriak, który niejednego pianisty słuchał na tym festiwalu, aż cmoknął z zachwytu. Gdy tańcowi gnomów w „Gnomenreigen” dodał ironicznej lekkości, sala wybuchnęła gromkimi brawami. Pierwszymi, ale nie ostatnimi tego wieczoru.

Potem przyszła pora na cykl „Estampes” Debussy’ego, każda z jego trzech części miała własny, poetycki klimat. Po przerwie zaś Rafał Blechacz odniósł ostateczny triumf, ale też grał wyłącznie Chopina. Równie stylowo jak na konkursie, a jednak dojrzalej. Sonata h-moll w jego interpretacji to przykład wielkiej pianistyki, świetne były dwa nokturny z op. 62, a chopinowską klasę udowodnił dodanymi na bis mazurkiem i walcem.

Recenzje z jego salzburskiego debiutu ukażą się w Austrii już po weekendzie. Ale cały dzień po występie polski pianista musiał przeznaczyć na wywiady. To dowód zainteresowania nim i jego nową płytą, której światową premierę firma Deutsche Grammophon zaplanowała na 3 października.

– Nie będzie mnie wówczas w Europie – mówi Rafał Blechacz. – Tego dnia gram w Carnegie Hall z Nowojorskimi Filharmonikami. 21 sierpnia mam koncert z Concertgebouw Orchestra w Amsterdamie, a potem czas na wakacje. Przed Salzburgiem występowałem w Verbier w Szwajcarii oraz we Francji.

Na nowej płycie Blechacz umieścił sonaty Haydna, Mozarta i Beethovena. Ale to chwilowy odpoczynek od Chopina. Na marzec 2010 r. Deutsche Grammophon zapowiada nowy album z dwoma koncertami fortepianowymi. To będzie prezent Rafała Blechacza na Rok Chopinowski.

Debiut na takim festiwalu dla każdego artysty oznacza skok w muzycznej hierarchii. Dla Rafała Blechacza było to wydarzenie szczególnie ważne, bo w niespełna trzy lata po zwycięstwie na Konkursie Chopinowskim znalazł się w Salzburgu w najlepszym towarzystwie. Wystąpił po Lang Langu, Alfredzie Brendelu, Grigoriju Sokołowie i Krystianie Zimermanie. A nazajutrz po nim zaplanowano recital legendarnego Maurizio Polliniego, triumfatora warszawskiego konkursu z 1965 r.

Blechacz nie jest jeszcze tak sławny jak oni, nie ma też tej dojrzałości artystycznej, ale przestał już być skromnym chłopcem z lekka oszołomionym sukcesem. Kiedy pojawił się na estradzie salzburskiego Mozarteum, od początku ujął publiczność swobodą interpretacyjną, jakiej może mu pozazdrościć wielu bardziej doświadczonych artystów.

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"