Wychodzi na scenę w lateksowym wdzianku, które zawstydziłoby nawet Madonnę, a zachwyciło wielbicieli sadomasochistycznych zabaw. Ma na sobie sporo pętelek, pasków i uprzęży, za które można złapać, obrożę na szyi oraz lakierowane buty na szpilce. Identyczne jak te, w których bohaterka „Pretty Woman” pracowała na rogu ulicy, zanim szarmancki Richard Gere dał jej kartę kredytową, żeby się porządnie ubrała.
Zamiast choreografii, mamy turniej pośladków - trzęsą nimi chórzystki i sama gwiazda, choć jej niezawodną bronią okazują się uda, które operatorzy pokazują kilka razy na minutę, najchętniej w zbliżeniach. Rihanna biodrami pracuje mocniej niż przeponą, jakby w sali nie towarzyszyły jej tysiące fanów muzyki, ale wyimaginowana chromowana rura, wokół której wije się i pręży.
O czym są piosenki? Fragment „S.O.S”, prezentowany w konwencji kabaretowej, to znaczy w skąpym body i różowym boa: „Obejmij mnie mocno, bo jestem twoją małą tancereczką, sprawiasz, że drżę”. Albo „Let Me”: „Chłopcze, pozwól, pozwól, że ci to zrobię...” - śpiewając ten wers Rihanna rzuca włosami na prawo i lewo, a gitarzyści biorą ją w dwa ognie, grając ostre riffy. Jeśli ktoś wciąż ma wątpliwości, kłęby dymu i czerwone lampy sugerują dobitnie, że znajdujemy się w strefie „tylko dla dorosłych”. Tyle że na koncertach wokalistki średnia wieku nie przekracza 15 lat.
Kłopot z Rihanną polega na tym, że jej kariera (zgodnie z zamysłem wytwórni) ma być produktem totalnym, zadowalającym wszystkich: dzieci, nastolatki i osoby pełnoletnie. Dostajemy więc wspólny pakiet: modne rytmy, nowoczesne klipy i erotyczną zawartość. Dorośli łatwo odrzucą infantylne treści, ale dzieci przyjmują piosenkarkę, i jej seks ofertę, bezkrytycznie.
Na przykładzie Rihanny, należącej do ścisłej czołówki popu, widać, jak przesunął się punkt ciężkości w świecie rozrywki. Stacja MTV porzuciła audycje muzyczne na rzecz programów o cielesności, randkach i „pierwszym razie”, choć produkcja wideoklipów przeżywa na świecie boom. A Rihanna chwyta się erotycznego wizerunku, mimo że nie brak jej talentu - śpiewa całkiem nieźle. Ale to seks, nie piosenki, u niej kupujemy. Dziś nawet genialny śpiew Whitney Houston nic by nie pomógł, a jej eleganckie suknie, zasłaniające całe ciało, zdyskwalifikowałyby ją na starcie.