Reklama

Pop na erotycznej uprzęży

Dobrze, że koncert Rihanny będzie pokazany w telewizji dopiero o 22.00, bo występ wokalistki, zarejestrowany w Manchesterze, więcej ma wspólnego z soft porno niż muzyką

Publikacja: 23.01.2009 10:07

Rihanna podczas warszawskiego koncertu w marcu 2008 roku

Rihanna podczas warszawskiego koncertu w marcu 2008 roku

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

Wychodzi na scenę w lateksowym wdzianku, które zawstydziłoby nawet Madonnę, a zachwyciło wielbicieli sadomasochistycznych zabaw. Ma na sobie sporo pętelek, pasków i uprzęży, za które można złapać, obrożę na szyi oraz lakierowane buty na szpilce. Identyczne jak te, w których bohaterka „Pretty Woman” pracowała na rogu ulicy, zanim szarmancki Richard Gere dał jej kartę kredytową, żeby się porządnie ubrała.

Zamiast choreografii, mamy turniej pośladków - trzęsą nimi chórzystki i sama gwiazda, choć jej niezawodną bronią okazują się uda, które operatorzy pokazują kilka razy na minutę, najchętniej w zbliżeniach. Rihanna biodrami pracuje mocniej niż przeponą, jakby w sali nie towarzyszyły jej tysiące fanów muzyki, ale wyimaginowana chromowana rura, wokół której wije się i pręży.

O czym są piosenki? Fragment „S.O.S”, prezentowany w konwencji kabaretowej, to znaczy w skąpym body i różowym boa: „Obejmij mnie mocno, bo jestem twoją małą tancereczką, sprawiasz, że drżę”. Albo „Let Me”: „Chłopcze, pozwól, pozwól, że ci to zrobię...” - śpiewając ten wers Rihanna rzuca włosami na prawo i lewo, a gitarzyści biorą ją w dwa ognie, grając ostre riffy. Jeśli ktoś wciąż ma wątpliwości, kłęby dymu i czerwone lampy sugerują dobitnie, że znajdujemy się w strefie „tylko dla dorosłych”. Tyle że na koncertach wokalistki średnia wieku nie przekracza 15 lat.

Kłopot z Rihanną polega na tym, że jej kariera (zgodnie z zamysłem wytwórni) ma być produktem totalnym, zadowalającym wszystkich: dzieci, nastolatki i osoby pełnoletnie. Dostajemy więc wspólny pakiet: modne rytmy, nowoczesne klipy i erotyczną zawartość. Dorośli łatwo odrzucą infantylne treści, ale dzieci przyjmują piosenkarkę, i jej seks ofertę, bezkrytycznie.

Na przykładzie Rihanny, należącej do ścisłej czołówki popu, widać, jak przesunął się punkt ciężkości w świecie rozrywki. Stacja MTV porzuciła audycje muzyczne na rzecz programów o cielesności, randkach i „pierwszym razie”, choć produkcja wideoklipów przeżywa na świecie boom. A Rihanna chwyta się erotycznego wizerunku, mimo że nie brak jej talentu - śpiewa całkiem nieźle. Ale to seks, nie piosenki, u niej kupujemy. Dziś nawet genialny śpiew Whitney Houston nic by nie pomógł, a jej eleganckie suknie, zasłaniające całe ciało, zdyskwalifikowałyby ją na starcie.

Reklama
Reklama

U Rihanny najsmutniejsze nie są prowokujące gesty, ale porażający brak emocji. Wszystko, co robi na scenie, jest pozą - odtworzeniem precyzyjnego planu. Piosenki przypominają reklamowe melodyjki, śpiewane głośno, topornie, bez zaangażowania. Rihanna ma dość siły w płucach, by sięgnąć wysokich tonów, ale na tym się kończy. Nawet, gdyby sięgała nieba, nic byśmy nie poczuli.

Tylko w jednym utworze przechodzi zaskakującą przemianę. Przypomina piosenkę Boba Marleya „Is This Love” i na chwilę staje się zwykłą 20-letnią dziewczyną, która odkrywa miłość i potrafi się nią cieszyć. Śpiewa łagodnie, bez tej wulgarnej maniery, za którą chowa się przez pozostałe 70 minut koncertu. Jakby przypomniała sobie, dlaczego w ogóle została piosenkarką. Ale nie zdoła dokończyć utworu, przerwą jej ostre bity i kłęby dymu.

I już do końca będziemy oglądać przeciętne widowisko, ułożone według starego schematu: taneczne rytmy na przemian z balladami, w centrum kwadrans akustyczny, a na finał największy przebój „Umbrella”, poświęcony... parasolce.

[i] Koncert Rihanny - 23 stycznia, HBO 2, godz. 22.00 [/i]

Wychodzi na scenę w lateksowym wdzianku, które zawstydziłoby nawet Madonnę, a zachwyciło wielbicieli sadomasochistycznych zabaw. Ma na sobie sporo pętelek, pasków i uprzęży, za które można złapać, obrożę na szyi oraz lakierowane buty na szpilce. Identyczne jak te, w których bohaterka „Pretty Woman” pracowała na rogu ulicy, zanim szarmancki Richard Gere dał jej kartę kredytową, żeby się porządnie ubrała.

Zamiast choreografii, mamy turniej pośladków - trzęsą nimi chórzystki i sama gwiazda, choć jej niezawodną bronią okazują się uda, które operatorzy pokazują kilka razy na minutę, najchętniej w zbliżeniach. Rihanna biodrami pracuje mocniej niż przeponą, jakby w sali nie towarzyszyły jej tysiące fanów muzyki, ale wyimaginowana chromowana rura, wokół której wije się i pręży.

Reklama
Kultura
1 procent od smartfona dla twórców, wykonawców i producentów
Patronat Rzeczpospolitej
„Biały Kruk” – trwa nabór do konkursu dla dziennikarzy mediów lokalnych
Kultura
Unikatowa kolekcja oraz sposoby jej widzenia
Patronat Rzeczpospolitej
Trwa nabór do konkursu Dobry Wzór 2025
Kultura
Żywioły Billa Violi na niezwykłej wystawie w Toruniu
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama