Folk to nie baba w rowie

Kapela ze Wsi Warszawa właśnie wydała płytę „Infinity”. Perkusista rozpoznawalnego na całym świecie zespołu mówi, jak pracuje się na zagraniczny sukces, co dusi entuzjazm animatorów kultury tradycyjnej w Polsce i jak w Warszawie można odpocząć

Publikacja: 04.02.2009 10:31

Kapela ze Wsi Warszawa to nasza najlepsza wizytówka na światowej scenie muzyki folkowej

Kapela ze Wsi Warszawa to nasza najlepsza wizytówka na światowej scenie muzyki folkowej

Foto: materiały prasowe

[b]Dlaczego płyta „Infinity” najpierw ukazała się za granicą?[/b]

[b]Maciek Szajkowski:[/b] To nie wynika z braku patriotyzmu. Nasz management, z którym współpracujemy z dobrym skutkiem już od 2001 r., założył wydanie płyty jeszcze w ubiegłym roku. Chcieliśmy ustawić premierę polską i zagraniczną na ten sam termin, niestety sieć Empik stwierdziła, że w czasie przedświątecznym nie jest w stanie zapewnić nam odpowiedniej promocji. Gdybyśmy nagrali kolędy, to co innego. A tak, to nic nie biorą na półki, bo się płyt pozbywają. Cóż, zespół w Polsce nigdy nie miał z górki.

[b]A na Zachodzie wprost przeciwnie – sukces za sukcesem. Jaka jest na to recepta?[/b]

Na początku przyciągaliśmy ludzi z ciekawości. Polska od kilku lat funkcjonowała według zachodnich standardów, stawała się normalnym krajem. Jeżeli chodzi o muzykę, byliśmy jednak terra incognita. Traktowano więc Kapelę jak Tuaregów z Mazowsza. Mnóstwo ludzi pytało nas po koncertach o detale, instrumenty, sposoby śpiewania. Dbaliśmy o to, by z każdym kolejnym występem budować z nimi kontakt, podtrzymywać ich fascynację. Nauczyliśmy się akcentować to, co w muzyce folkowej jest uniwersalne. Stroniliśmy zaś od nieczytelnych kwestii etnograficznych. To trudne. Tym bardziej że ważna jest dla nas warstwa duchowa. Przyświeca nam filozofia Nusrat Fatah Ali Khana, wielkiego sufi i mistrza Qawwali z Pakistanu. Poniósł on swoją muzykę w świat, dochodząc do wniosku, iż tradycja, żeby żyć, nie może być tylko śpiewem przeszłości. Młode pokolenia muszą dopisać swoje postscriptum. Na Nusrata spadły ze strony konserwatystów gromy. Na nas również.

[b]Czy nie ściągnęliście ich sami na siebie, choćby łączeniem motywów polskich z world music, co słychać wyraźnie na „Infinity”?[/b]

Tu powinniśmy się zastanowić, co jest typowo polskie, a co nie. Bębny obręczowe, na których gramy, pochodzą z Persji, barabany są tureckie, fidele i suki – azjatyckie. Nie ma w polskiej muzyce instrumentów rdzennych, wymyślonych tylko tutaj. Może Antek Kania z Syrbaków wskazałby na instrument o wyrafinowanej nazwie pierdziel. To samo z granymi tematami. Wiejscy muzykanci podchwytywali najpierw to, co słyszeli u innych przyjezdnych grajków. Wpływy się przemieszały.

[b]Jak więc odbiera was rodzima ludność wychowana na folklorze?[/b] Taka ludność niestety nie przychodzi na nasze koncerty. Osoby w naszym wieku wychowane są na muzyce popularnej z radia i disco polo. Jadąc na polską prowincję, szybko można dojść do wniosku, że współczesną muzyką ludową nie jest już obertas, kujawiak czy polka tylko „Majteczki w kropeczki” bądź „Jesteś szalona”. Twórczość taka spełnia wszystkie kryteria muzyki ludowej – jest tworzona przez lud, na jego potrzeby, towarzyszy rozrywce. Prowincję odwiedzać nam się zdarza, choć na wsiach nie graliśmy od długiego czasu. W mniejszych miastach spotkać można lokalnych animatorów kultury, którzy chcą pokazać tubylcom zgoła inną, graną niegdyś w ich rejonie, muzykę. Cenimy ich szczególnie.

[b]Ale rzeczywistość brutalnie leczy ich z idealizmu?[/b]

To już nawet nie naśladowcy Doktora Judyma, to Don Kichoci. Mam przykład z ostatniego tygodnia, z małych miejscowości na Mazowszu. To region wypalony do cna przez disco polo – remizy zamienione na dyskoteki, a dyskoteki zamienione na meliny. Aktywiści kulturalni spotykają się tam z dużym ostracyzmem.

[b]I taki właśnie paskudny los spotyka fascynatów?[/b]

Giną w oceanie polactwa. Ich ruch jest w Polsce mały, skłócony, zmagający się z materią ignorancji i mentalnego lenistwa. Wyniki pracy przychodzą wolno. Sporo wody w Wiśle upłynie, zanim Polacy przestaną się wstydzić swojego wiejskiego pochodzenia, języka. Żeby to się w ogóle mogło wydarzyć, nie należy powielać złych stereotypów, zniechęcać ludzi. A przeciętnemu Kowalskiemu folklor kojarzy się z babą w rowie w gumofilcach. Nie interesuje go, co jest mazowieckie, co podhalańskie. Odrzuca go sam ludowy kontekst. Trzeba go przekonać, że ta muzyka nie musi być pańszczyźniana, z czworaków wyciągnięta, usmarowana gnojówką. To trudna rzecz. A etnografowie rozprawiają o tym, że Stach Kuśmider to zdrajca, bo założył sobie do kurpiowskiego kapelusika krakowskie piórko. Robią małpę z muzykanta.

[b]W Warszawie jednak jest inaczej. Można wręcz mówić o modzie na world music, są liczne festiwale...[/b]

W Warszawie odpoczywam. Widzę jednak, że jest wyspą odizolowaną od reszty kraju. Wszystkie festiwale mają bogate programy i świetnie zaspokajają potrzeby tutejszych mieszkańców. Nie przekłada się to nijak na wspomniane małe miasteczka. Podobnych wysp jest kilka, ale za mało na 40 mln ludzi.

[ramka][b]Kalendarium kapeli[/b]

1997 – wydanie debiutanckiego albumu „Hop Sa Sa”

1998 – II miejsce w Konkursie Muzyki Folkowej Nowa Tradycja

2001 – premiera „Wiosny ludów” i kontrakty z niemiecką wytwórnią Jaro oraz amerykańską Harmonia Mundi/World Village

2003 – Grand Prix na festiwalu International Competition of Folk Music Recordings za najlepsze nagranie muzyki folk

2004 – nagroda Radia BBC 3 w kategorii „Newcomer”

2005 – światowa premiera płyty „Wykorzenienie”

2006 – BBC kręci film dokumentalny o KZWW pt. „Journey”

2008 – premiera „Wymixowania” – remixów utworów z „Wykorzenienia” oraz „Infinity” (premiera polska w 2009 r.)[/ramka]

[ramka]„Infinity”

Kayax

2009[/ramka]

[ramka][b]Neo-folk uniwersalny[/b]

[b]Kapela Ze Wsi Warszawa[/b]

Brytyjski Guardian pisał o autorach tej płyty – „Kapeli ze Wsi Warszawa” – jako o jednym z bardziej intrygujących europejskich zespołów. Z kolei amerykański Jazz.com rekomendował krążek jako absolutne wydarzenie w nurcie world music. Tym przyjemniej stwierdzić, że w komplementach tych nie ma cienia przesady. „Infinity” sprawdza się na polu przesyconego transowym rytmem, akustycznego neo-folku. Tonie w głęboko niskich tonach, ujmuje ostrymi wokalami i pełnymi pasji, a zarazem precyzyjnymi partiami smyków. Tego się jednak można było spodziewać. Niespodzianka kryje się w tym, jak ten pomysłowo zaaranżowany, niezwykle świeżo brzmiący album radzi sobie na gruncie muzyki popularnej. Wszystko za sprawą wielu urzekających w przeciągu chwili melodii, wpadających w pamięć refrenów i doskonale wkomponowanych gości z innych światów (są tu m.in. soulowa Natu czy mistrz gramofonów Feel-X). Wyszedł Kapeli ze Wsi Warszawa rarytas, który można brać pod strzechy, na salony, a nawet do klubów. Czapki z głów.

[i]Marcin Flint[/i][/ramka]

[b]Dlaczego płyta „Infinity” najpierw ukazała się za granicą?[/b]

[b]Maciek Szajkowski:[/b] To nie wynika z braku patriotyzmu. Nasz management, z którym współpracujemy z dobrym skutkiem już od 2001 r., założył wydanie płyty jeszcze w ubiegłym roku. Chcieliśmy ustawić premierę polską i zagraniczną na ten sam termin, niestety sieć Empik stwierdziła, że w czasie przedświątecznym nie jest w stanie zapewnić nam odpowiedniej promocji. Gdybyśmy nagrali kolędy, to co innego. A tak, to nic nie biorą na półki, bo się płyt pozbywają. Cóż, zespół w Polsce nigdy nie miał z górki.

Pozostało 90% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla