To ubiegłoroczne wydawnictwo jest dość niezwykłe. Składają się nań dwie płyty, które można kupić razem lub osobno. Pierwsza z nich “Essence” jest rodzajem koncept-albumu zawierającego powiązane ze sobą kompozycje. Drugi krążek “The Hard Shoulder” to luźniejszy zbiór piosenek.
To już kolejny dobry album zespołu, nawiązujący nieco do “Brave” – najlepszej płyty Marillion z ery “hogarthowskiej”. Mamy więc sporo progresywnego klimatu: spokojnego grania, rozbudowanych kompozycji o nieco melancholijnych liniach melodycznych, charakterystycznego, jakby łkającego wokalu. Dużą rolę grają instrumenty klawiszowe, a gitara Steve’a Rothery jak zwykle maluje wspaniałe muzyczne pejzaże. Taki jest choćby tytułowy “Happiness Is the Road”.
Utwory z obu płyt są już doskonale znane, bo fani mogli ściągnąć legalnie materiał, zanim album ukazał się sklepach. – Wcześniej zrobili tak Radiohead i to był dobry pomysł. Jesteśmy otwarci na nowości, a Internet to świetny kanał do dystrybucji muzyki – mówi klawiszowiec Mark Kelly.
Marillion nie pierwszy raz korzysta z tego medium. Na początku wieku muzycy sprzedali przez Internet... nieistniejącą płytę. Fani zaufali grupie i wpłacali pieniądze. Muzycy nagrali i wydali za nie w 2001 roku album “Anoraknophobie”.
Powstała w 1979 roku formacja stała się zaczątkiem odrodzenia progresywnego rocka. O obliczu Marillion stanowił wokalista Fish. Wszystkie płyty wydane przez pierwszy skład weszły do kanonu rocka. Po odejściu Fisha miejsce przy mikrofonie zajął Steve Hogarth. Grupa trochę się pogubiła, ale na szczęście najtrudniejsze lata ma już za sobą. Ale do tego Marillion z Fishem wciąż jej daleko...