Album „Spis treści” mógłby mieć podtytuł „20 lat po...”, bo jest muzycznym epilogiem do przemian, jakich Sadowska była świadkiem. „Gdzie jest moja rewolucja, czy mam czekać z nią do jutra? Może się nie zdarzy wcale, czy mam czekać na nią dalej?” – wokalistka zastanawia się na powitanie, w pulsującym leciutko utworze reggae. Pyta serio, ale z uśmiechem – nie rzuca nam na barki filozoficznego ciężaru. Można tańczyć, wtórując ładnie wyśpiewanym wątpliwościom.
Sadowska, jak wielu dorosłych już, ale wciąż młodych Polaków (i nie tylko) ma podobny dylemat: czy jest się przeciw czemu buntować? Poprzednie pokolenia dokonały zmian: hippisi, „Solidarność”, rewolucja seksualna i polityczna – to już było. A młodzi nie wiedzą, czy będą mieli szansę przeżyć coś równie ważnego, czy połączy ich wspólne doświadczenie. „Dywagacja, kontestacja, wciąż żyjemy na wakacjach. Na wakacjach od działania, to bezpieczna kalkulacja” – słychać w zwrotce. Otrzymana w spadku wolność jest nie tylko przywilejem – pozbawieni wielkiej sprawy, nie wiemy, jak nadać życiu głębszy sens.
Nie ma sprzeczności między tą tęsknotą a pragnieniem zabawy. W rzeczywistości dobrobytu i szans trzeba umieć dobrze wybierać. Dlatego klubowa „Jest dobrze” to radosny i nienachalny triumf Sadowskiej oraz jej przyjaciół (a może i całej generacji): udało się odrzucić blichtr i pustkę, zachować uczucia, tożsamość. Jest więc powód do imprezy, póki jeszcze nam się chce: „Jest dobrze, bo umiemy żyć, a mogliśmy nie umieć nic. Jest dobrze, bo wciąż nie jest źle, wszystko i tak kończy się”. Radość wyraża się w prawie wykrzyczanym refrenie, rytmicznym klaskaniu i funkowym saksofonie.
Liczby mnogiej, śpiewając „my”, Sadowska użyła w jeszcze jednym błyskotliwym utworze – „Bo zawsze...”. To dowcipna, idealna na parkiet piosenka o tym, jak telewizja i Internet wykrzywiają nasze pragnienia. Karmieni telebzdurami sami pakujemy się w melodramaty: „Zawsze kochamy i tracimy czas na tych, co nas nie chcą, nie kochają nas. Kompromisy marzeń trzeba będzie zrobić, by się spotkać w pół drogi”.
Na płycie są inne piękne i pomysłowe utwory – osobiste i intymne, jak jazzowe ballady „Droga” czy „Jeszcze raz”. Nie wolno jednak przegapić „Spisu treści”, ponieważ Sadowska wystąpiła w imieniu zbiorowości, a tego młodzi boją się teraz jak ognia. Ona miała nie tylko odwagę, ale i kilka ważkich refleksji.