Jazzowy koniec wakacji

Wybitni młodzi pianiści – Tokaj, Jaskułke, Wasilewski i Masecki, wokalista Torsten Goods i czołowi reprezentanci sceny yassowej Pink Freud i Tymański zapewnili miłośnikom jazzu ekscytujące wrażenia. Aż siedem koncertów odbyło się w ostatni weekend sierpnia.

Publikacja: 31.08.2009 10:22

Sławek Jaskułke zagrał zestaw nowych improwizacji

Sławek Jaskułke zagrał zestaw nowych improwizacji

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

Koncertem Torstena Goodsa zakończył się w sobotę Jazz na Starówce. Na finał ArtParku w weekend zagrali Pink Freud, Marcin Masecki i Tymon Tymański. A na piątek do cyklu „Na Pradze jest jazz” zaprosili do Konesera aż trójkę znakomitych pianistów: Michała Tokaja, Sławka Jaskułke i Marcina Wasilewskiego.

[srodtytul]Piątek: nastrój z klawiszy[/srodtytul]

Piątkowy koncert przyniósł różnorodne wrażenia, bo każdy z pianistów ma oryginalny styl. Najpierw słuchaliśmy tria Michała Tokaja z kontrabasistą Michałem Barańskim i perkusistą Łukaszem Żytą. Pianista znany z zespołu towarzyszącego Adze Zaryan dopiero w trio w pełni pokazuje romantyczną naturę i zamiłowanie do idealnej harmonii. Słychać to było najlepiej w jego ujmujących balladach.

Występujący po nim Sławek Jaskułke wydał w tym roku solowy album „Hong Kong”. Ale jak powiedział, kompozycje z niego już mu się znudziły i przedstawił zestaw nowych improwizacji, które – zapewne w innej formie – trafią na nowy album. W tych utworach były i długo wybrzmiewające w postindustrialnej przestrzeni akordy, i gęste, energiczne dźwięki. Na bis zagrał temat zadedykowany aktorce Marii Pakulnis. Opisał w nim jej subtelny kunszt aktorski i dynamiczny charakter.

Trzeba przyznać, że Jaskułke tworzy muzykę z łatwością i lekkością przynależną geniuszowi, który wie, czego chce.

Ostatni gość wieczoru – Trio Marcina Wasilewskiego – to wysoka klasa europejska z atrakcyjnym repertuarem i koncertami, które zapamiętuje się na długo. Tak jak piątkowy. Bo jak nie wielbić Wasilewskiego, kontrabasisty Sławka Kurkiewicza i perkusisty Michała Miśkiewicza, kiedy tak cudownie grają temat z filmu „Cinema Paradiso”, a na bis rozmarzoną balladę Prince’a „Diamonds and Pearls”.

[srodtytul]Sobota: z gitarą i pazurem[/srodtytul]

Finał Jazzu na Starówce przypadł młodemu talentowi z Niemiec Torstenowi Goodsowi. Jest on europejską odpowiedzią na George’a Bensona. W podobnym stylu gra na gitarze, potrafi śpiewać z nią porywające unisona. Ale wokalnie kojarzy się raczej z Michaelem Bublé.

Kulminacyjnym momentem wieczoru były kompozycje Goodsa: rytmiczna, przebojowa „Don’t Let It Get To You” i autobiograficzna „1980” z rozbudowanymi improwizacjami. Ten koncert udowodnił, że organizatorzy festiwali powinni prezentować też artystów, którzy – choć mało znani – zasługują na uwagę.

Pod sceną ArtParku w parku Śmigłego-Rydza tłumów – głównie z powodu deszczowej pogody – nie było. Ale ci, którzy przyszli na koncert Pink Freud, z pewnością nie żałowali.

Zespół rozpoczął dynamicznym utworem „Police Jazz”. Po chwili zwolnił trochę i zagrał spokojniejszą „Wodę”. Ale później znów było to, czego po Pink Freud należało się spodziewać: energia, witalność, moc.

Wojciech Mazolewski na basie w „Dziwny jest ten kraj” czy „Punk Freud” grał momentami z niemal rockowym pazurem. A Tomasz Ziętek niesamowicie preparował elektronicznie brzmienie trąbki. Kubę Staruszkiewicza zastąpił młody perkusista Jerzy Rogiewicz. Grał szybko, z werwą, a w spokojnych momentach pokazał, że potrafi bawić się brzmieniem talerzy i bębnów. Słowem „Frojdzi” kolejny raz udowodnili, że ich żywiołem są koncerty.

[srodtytul]Niedziela: trudne dźwięki[/srodtytul]

Ostatni wieczór ArtParku rozpoczął Marcin Masecki. Przez większą część solowego koncertu nie zagrał żadnej melodii. Na zdezelowanym pianinie wystukiwał prymitywne rytmy nawiązujące do ragtime’owych początków jazzu. Dla wielu słuchaczy była to – przez swoją natarczywość – muzyka zbyt trudna do zaakceptowania.

Tymon Tymański i jego Ensemble jak zawsze puścili wodze fantazji i zaprezentowali intrygujący świat freejazzowych harmonii i pokręconych rytmów. Starsi widzowie nie wytrzymali napięcia i opuścili park Śmigłego-Rydza. Przed sceną zostali tylko wierni fani Tymona, którzy z zadowoleniem wytrwali do końca koncertu.

Kultura
Meksyk, śmierć i literatura. Rozmowa z Tomaszem Pindlem
Kultura
Dzień Dziecka w Muzeum Gazowni Warszawskiej
Kultura
Kultura designu w dobie kryzysu klimatycznego
Kultura
Noc Muzeów 2025. W Krakowie już w piątek, w innych miastach tradycyjnie w sobotę
Kultura
„Nie pytaj o Polskę": wystawa o polskiej mentalności inspirowana polskimi szlagierami