Piosenki z łóżka

Nikt z mojej rodziny nie dostał takiej szansy jak ja. Nie mogę uwierzyć, że mnie się powiodło i mogę występować na całym świecie - mówi Melody Gardot

Publikacja: 25.09.2009 19:19

Melody Gardot

Melody Gardot

Foto: Fotorzepa, Marek Dusza m.d. Marek Dusza

[b]Po raz pierwszy będziemy gościć panią w Polsce na radiowym koncercie. [/b]

- Bardzo się cieszę, na zdrowie! Tak to się mówi po polsku? Znam kilka słów: dobrze, dziękuję. Moja babcia jest Polką. To ona mnie wychowywała, matka dużo podróżowała. Jestem w jednej czwartej Francuzką, Polką, Czeszką i Austriaczką.

[b] Melody to pani prawdziwe imię czy pseudonim? [/b]

- Imię nadała mi mama. W ogóle miałam być chłopcem. Tak mówił mamie lekarz, wskazywało na to moje ułożenie w brzuchu. Kiedy się urodziłam, nie miała przygotowanego dla mnie imienia. A ponieważ byłam w jej brzuchu bardzo ruchliwa, przypomniała sobie, że uspokajałam się, kiedy nuciła mi melodie. Dlatego dała mi na imię Melody.

[b] To imię skłoniło panią do zainteresowania muzyką? [/b]

- Nie, nigdy o tym nie myślałam. To następstwo wypadku, jakiemu uległam. W szpitalu poddałam się terapii przez muzykę, która pozwoliła mi wrócić do normalnego, aktywnego życia. Leżąc wiele miesięcy unieruchomiona w łóżku, zaczęłam pisać słowa piosenek, wymyślać melodie. Później nauczyłam się grać na gitarze. W szpitalu nagrałam pierwsze piosenki i okazało się, że są na tyle ciekawe, że można je wydać na płycie. Tak powstał album „Some Lessons: The Bedroom Sessions”. Niektóre z tych utworów znalazły się później na płycie „Worrisome Heart”, dzięki której dowiedział się o mnie świat.

[b]Ale już wcześniej, przed wypadkiem występowała pani w piano barach. [/b]

- To prawda, studiowałam sztukę w Community College w Filadelfii, a wieczorami grałam, śpiewałam standardy i popularne piosenki w klubach i hotelowych restauracjach. Uczyłam się grać od dziecka, ale chciałam zostać malarką. Po wypadku miałam kłopoty z pamięcią. W jej odzyskaniu pomogły mi ćwiczenia w zapamiętywaniu fragmentów melodii. Słuchałam utworu po kilka razy, a potem próbowałam odtworzyć muzykę z pamięci. Tak ćwiczyłam mózg, żeby zaczął pracować prawidłowo. W efekcie sama zaczęłam pisać, co było dla mnie zaskoczeniem, bo wcześniej nie odkryłam w sobie tego talentu. Zauważyłam, że z łatwością przychodzi mi opisywanie dźwiękami moich uczuć, nawet najdrobniejszych niuansów. Wiem, że wielu muzykom, których znam, przychodzi to z trudem.

[b]Ma pani szczególny talent do komponowania i śpiewania ballad. Czy wzoruje się pani na kimś? [/b]

- Nie, ale w już w dzieciństwie lubiłam słuchać płyt Carole King, Jamesa Taylora, Rickie Lee Jones, Franka Sinatry i Perry’ego Como. To byli też ulubieni wykonawcy mojej matki. Mieszkaliśmy z babcią i dziadkiem, a oni słuchali polek w wykonaniu amerykańskich zespołów. Z kolei ja czasem sięgałam po nagrania utworów Chopina. W sumie była to dość dziwaczna muzyczna mikstura, jak to bywa w domu emigrantów.

[b] Pochodzi pani z muzykalnej rodziny. [/b]

- Z pewnością, ale nikt z mojej rodziny nie dostał takiej szansy jak ja. Moja mama już jako nastolatka brała gitarę i śpiewała jego piosenki Boba Dylana. Dziadek grał na trąbce i na akordeonie. Tak dorabiał po pracy w fabryce. Dziadkowie byli emigrantami w pierwszym pokoleniu, musieli bardzo ciężko pracować. Mama podobnie. Ciągle nie mogę uwierzyć, że mnie się powiodło i mogę występować na całym świecie. To naprawdę szczęście i doceniam to.

[b]Czy wypadek pozostawił pani złe wspomnienia? [/b]

- Straciłam pamięć, nic nie mówiłam, wpadłam w depresję. Wydawało mi się, że nie wyjdę z tego stanu i zostanę kaleką. Proces powrotu do normalnego życia trwał dwa lata.

[b]Pani pierwszy album „Worrisome Heart”, nie licząc tego nagranego w szpitalu, był bardzo kameralny. Na drugim „My One and Only Thrill” słychać orkiestrę i zróżnicowane aranżacje. To decyzja wytwórni czy pani? [/b]

- Zmianę brzmienia i nowe aranżacje zasugerował producent Larry Klein. Znalazł mnie i zaproponował, że pomoże nagrać nowy album. Wiedziałam, że był producentem płyt Joni Mitchell czy ostatniego albumu Herbiego Hancocka. Obawiałam się, że będzie chciał narzucić mi swoją wizję. Jednak szybko przekonałam się, że mamy podobne poglądy na muzykę. Nie chciałam tylko, żeby moja płyta była podobna do nagrań Joni i myślę, że nie jest. Później skojarzyłam, że Joni maluje i jej piosenki opisują świat jak obrazy. To nas łączy. Tak jak ona korzystam z metafor, a moje porównania są bardzo obrazowe i emocjonalne. Pracując nad muzyką używaliśmy określeń malarskich. Kiedy chciałam uzyskać bardziej stonowane, neutralne brzmienie, mówiłam: użyjmy tu więcej szarego. W innym momencie krzyczałam do reżyserki: możesz dodać więcej niebieskiego? Rozumieliśmy się doskonale. W moich piosenkach można znaleźć wszystkie kolory.

[i]Amerykańska wokalistka, pianistka, gitarzystka zaśpiewa w sobotę w studiu Programu III PR, transmisja na żywo o godz. 18.[/i]

[b]Po raz pierwszy będziemy gościć panią w Polsce na radiowym koncercie. [/b]

- Bardzo się cieszę, na zdrowie! Tak to się mówi po polsku? Znam kilka słów: dobrze, dziękuję. Moja babcia jest Polką. To ona mnie wychowywała, matka dużo podróżowała. Jestem w jednej czwartej Francuzką, Polką, Czeszką i Austriaczką.

Pozostało 93% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"