Kolory spod tynków

Nowa płyta znanego z Vavamuffin wokalisty Pablopavo jest jedną z najlepszych w tym roku. A już na pewno najbardziej warszawską. Premiera albumu „Telehon” w sobotę

Publikacja: 28.09.2009 10:44

Pablopavo, Telehon, wyd. Karrot Kommando

Pablopavo, Telehon, wyd. Karrot Kommando

Foto: Życie Warszawy

Ta płyta oddaje to, czym się interesuję. Warszawa, piłka nożna, dziewczyny, historie miejskie. Ociupinka poezji – a niech już wpadnie, trudno – opowiada artysta.

Kto kupi ten krążek, szybko zrozumie, dlaczego stolica wymieniona została w pierwszej kolejności.

[srodtytul]Prus i ślinoplujki[/srodtytul]

„Pablo przyjemność tu ma, pokazać ci miasto szalone Warszawa z jego kolorami, co wyłażą spod tynków, wiesz, obserwacja ludzi i głupia słabość do budynków” – rymuje autor „Telehonu” w otwierającym płytę „Intro”. Później zaczyna się prawdziwa feeria spostrzeżeń i aluzji.

Jest więc clintonowski w sferze muzycznej, frazą nawiązujący zaś do czasów świetności Ziemiańskiej, protest-song „Się mi to nie”, wymierzony między innymi w „ślinoplujki parlamenckie” i „zatipsione romantyczki”. Hiphopowo-jazzujący „Nomada” to z kolei kronika pędzącego przez miasto nocnego imprezowicza, który znajduje jednak czas, by „jak Prus sto lat temu przyjrzeć się Wiśle”, choć „nie ma już piaskarzy i Urke Nachalnika”. Słuchając, mamy wrażenie, że gospodarz albumu pisał z nosem w książce. On sam zaprzecza.

– Czytam o Warszawie. Nie wertuję jednak stron, by napisać piosenkę, bo wydawałoby mi się to nienaturalne i głupie. W tym akurat względzie jestem ze szkoły punkowo-hiphopowej, a więc siadam i piszę to, co mam w głowie – wyjaśnia.

Jego związek z metropolią jest dziwnie głęboki. Gdy w kawałku „Do Stu” mówi do dziewczyny, że „jest ostatnim, który chciałby nie trzymać jej dłoni”, bierze na świadka cały Nowy Świat. Na parę spode łba patrzy wówczas „kamienny de Gaulle”. To akurat sytuacja współczesna. Ale kilkanaście lat wcześniej blokowiska Stegien widziały, jak bezwarunkowo i irracjonalnie potrafi kochać nieszczęśliwy nastolatek. O tym jest niepokojący, melodeklamowany „C.S.I. Stegny”.

[srodtytul]Schabowy księżyc[/srodtytul]

Pablopavo nie tylko patrzy. Również marzy. W tytułowym, cyber-reggae’owym „Telehonie” o tym, że „Warszawy urzędnicy nie biorą łapówek, by zburzyć domy trzy pamiętające Franca Fiszera, na polecenie pana developera”, a „Pan Stanisław Grzesiuk ciągle gra na bandżoli”.

Schemat grzesiukowej ballady szemranej wraca często, m.in. w „Jurku Mchu”. Główny bohater, biznesmen w polskim stylu, zaczyna imprezę w śródmiejskim Szwejku, pijąc „pół litra nieprawdy” w towarzystwie kolegi „z łapą wielką jak schabowy księżyc”. Kończy natomiast „w żłobku, pośrodku potępionych ciał i dusz”.

W pewnym momencie można odnieść wrażenie, iż artysta zestawia nieistniejące miasto Skamandrytów, Grzesiuka i Tyrmanda z mało satysfakcjonującym współczesnym. Pełnym anonimowych, nieumiejących się zachować internautów, ogłupiałych decydentów i warchołów wyzywających na rondzie Wiatraczna bogu ducha winnych ludzi od pedałów. Sam zainteresowany jednak tezę tę obala.

– Nie ma jednej Warszawy. Jest ich kilka. Na przykład ta irytująca, przynależna wielkim z niezrozumiałego powodu „gwiazdom”, ludziom, którym jedynie wydaje się, że mają coś do powiedzenia. Albo Warszawa polityków i osób nieszanujących przeszłości – twierdzi Pablopavo.

I dodaje natychmiast: – Ale mamy też miasto niezależnych klubów, spełniających marzenia – często wcale niefinansowe – przyjezdnych. To środowisko też przemyka się gdzieś w moich tekstach. Nie jestem wobec niego bezkrytyczny, ale współczesności nie odrzucam.

[srodtytul]Dbając o detale[/srodtytul]

Jak widać, powstał album warszawski do szpiku kości.

– I jest w tym pewne niebezpieczeństwo – zauważa Pablopavo. – Z drugiej strony, istnieje w literaturze taka teoria, że gdy chcesz napisać coś, co będzie uniwersalne, musisz bardzo dbać o szczegóły. Najpopularniejszą książką w Polsce jest chyba „Mistrz i Małgorzata” Bułhakowa, gdzie Moskwa lat 30. opisana jest co do ulicy. Na Patriarszych Prudach nawet co do ławki.

I powołuje się na przykład Maćka Maleńczuka, który swoje wczesne piosenki bardzo mocno osadzał w krakowskich realiach, ale nie trzeba się było w nich orientować, by muzyka zachwycała.

Czy debiutujący w sobotę „Telehon” zachwyci słuchaczy? Powinien, o ile mają otwartą głowę i są w stanie wyjść poza reggae’owo-dancehallowy klimat, do jakiego przyzwyczaił ich macierzysty zespół autora – Vavamuffin. Nieufni mogą przed zakupem albumu wybrać się na promocyjny koncert, który odbędzie się 9 października w Hybrydach.

Pablopavo, Telehon, wyd. Karrot Kommando

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"