Jazz ma w Polsce szerokie grono zwolenników. Mamy już ponad 100 festiwali, co chwila przyjeżdżają do nas gwiazdy, a dzięki odważnym promotorom odkrywamy też nowych twórców. Jednak wskutek kryzysu i zmian na rynku fonograficznym maleje znacznie liczba wydawanych albumów. Dziś nie trzeba kupować płyty, żeby poznać nagranie nowego artysty. Wystarczy poszukać go w Internecie.
A jednak warto sięgnąć po składankę Dionizego Piątkowskiego „All That… Era Jazzu”. Pomysłodawca i organizator koncertów Era Jazzu ma doskonałe rozeznanie w tym, co w jazzie ciekawe. Album rozpoczyna gwiazda czerwcowego koncertu w Filharmonii Narodowej, pochodząca z Laponii Mari Boine. Piosenka „Lene Majja” ma oryginalną, nowoczesną aranżację wykraczającą daleko poza etniczne motywy.
Pianista Bugge Wessetoft był już w Polsce kilka razy, ale zasługuje na szersze uznanie. Jego solowa interpretacja standardu „Take 5” Paula Desmonda zaskakuje intrygującą syntezą akustycznych i elektronicznych brzmień. Debiutantka Melody Gardot jakoś nie może przebić się do świadomości szerszego kręgu odbiorców, choć zasługuje na to nie mniej niż kiedyś Norah Jones.
Rekomendacji nie wymagają sławy: Bobby McFerrin, Dee Dee Bridgewater i Richard Bona. Nagrania z ich najnowszych płyt są zachętą, by sięgnąć po te albumy w pełnej wersji, zwłaszcza genialny „Vocabularies” McFerrina. Natomiast tak znakomici artyści jak saksofonista David Sanborn, pianista Steve Kuhn i Jim Hall potrzebują promocji, bo choć tworzą muzykę na najwyższym poziomie, docierają tylko do miłośników jazzu uważnie śledzących nowości.
Wartością dodaną albumu są rzeczowe, wnikliwe komentarze Dionizego Piątkowskiego, który jest krytykiem jazzowym. Czy ta prezentacja nagrań artystów jest zapowiedzią ich koncertów pod szyldem Ery Jazzu?