Stała się amerykańskim odpowiednikiem Brigitte Bardot. Nie wycofała się wprawdzie z życia zawodowego, ale tak jak francuska gwiazda żyje w otoczeniu psów, kotów, koni, nawet tropikalnych żab, które przygarnęła i w większości przypadków uratowała od pewnej śmierci. Jest jedną z najbardziej aktywnych politycznie i społecznie amerykańskich aktorek: protestowała w obronie farmerów, którym pazerni deweloperzy chcieli odebrać ziemię, od lat angażuje się w organizację pomocy dla biednych krajów Afryki. Żeby nagłośnić problem wykorzystywania seksualnego nieletnich, nakręciła film dokumentalny o małych Azjatkach sprzedawanych do domów publicznych.
Daryl Hannah ma opinię osoby ekscentrycznej. W swoim superekologicznym domu zamontowała baterie słoneczne, myje się w deszczówce i jeździ samochodem na biopaliwo. Jest wegetarianką, uprawia ogród warzywny, hoduje pszczoły, w wolnych chwilach wymyśla gry towarzyskie i szyje, a w swoim blogu w Internecie propaguje zdrowy styl życia.
W wywiadzie dla brytyjskiego „Guardiana” powiedziała: – Kiedy słyszę dyskusje o reinkarnacji, myślę sobie, że w moim przypadku to musi być dopiero pierwsze wcielenie, bo stale jestem czymś zadziwiona. W pozytywnym i negatywnym sensie: jestem zachwycona np. przyrodą, innym razem – przerażona tym, jak ludzie traktują siebie nawzajem i inne stworzenia. Nie mogę zrozumieć, dlaczego tyle energii i środków poświęcamy na podbój Marsa, gdzie nie ma nawet powietrza do oddychania, skoro wszystko, co tylko można sobie wymarzyć i co nam jest potrzebne do szczęścia, możemy mieć na Ziemi. Pod warunkiem, że zaczniemy o naszą planetę dbać.
Na granie w filmach ma coraz mniej czasu, dlatego role wybiera bardzo rozważnie. Nie chce powtarzać starych błędów – w połowie lat 80. zagrała kilka źle ocenionych ról, m.in. w „Wall Street” (1987) i „Zjawach” (1988), za obie była nominowana do anty-Oscara, czyli Złotej Maliny.
Aktorka cieszy się, że po czterdziestce znów zaczęła być rozchwytywana. I na przekór hollywoodzkiej modzie bardzo sobie chwali wiek dojrzały. – Dopiero teraz czuję się wolna – powiedziała niedawno magazynowi „Saga”. – Źle wspominam młodość. Od dziecka byłam nieśmiała, a kiedy zostałam aktorką, było jeszcze gorzej, bo znalazłam się w centrum uwagi. To mnie paraliżowało. Potrzebowałam wielu lat, żeby oswoić się z popularnością. Większość kobiet boi się, co będzie, kiedy przekroczy czterdziestkę, ja nigdy nie czułam się lepiej, z ciekawością czekam na pięćdziesiątkę i sześćdziesiątkę. Dojrzałość jest wspaniała. Ciągle się uczę, a to mi pozwala utrzymać młody wygląd. Jem organiczną żywność i nie zmuszam się do ćwiczeń. Zamiast tego jeżdżę konno i na nartach. Dopiero teraz naprawdę żyję pełnią życia.