[b]Rz: Lubi pan swój zawód?[/b]
Czy lubię? Nie wyobrażam sobie niczego piękniejszego.
[b]Wielu aktorów mówi, że kocha sztukę, ale najważniejsze jest dla nich życie. [/b]
Dla mnie aktorstwo jest całym światem. To się zaczęło jak miałem dziesięć, jedenaście lat. Uczyłem się tańca jazzowego i mieliśmy wspólną szatnię z dziewczynami. Czego ja tam wtedy nie widziałem! Aż nabrałem przekonania, że warto być artystą. A tak bardziej serio, to rzeczywiście od wczesnych lat marzyłem o scenie i ekranie, choć wstydziłem się do tego przyznać. To była moja tajemnica. Jako mały chłopiec właziłem pod prysznic i gdy szklane drzwi od kabiny zaparowywały, pisałem palcem modlitwę: „Boże, daj mi zostać aktorem”. Potem szybko wszystko zmazywałem, żeby nikt nie zobaczył. Lekcje w szkole nie były moją ulubioną formą spędzania czasu. Kochałem sport, jazz, malowanie, ale przede wszystkim teatr i kino. Miałem w moim rodzinnym Pittsburghu ulubione kino, takie w dawnym stylu, z balkonami. Spędzałem w nim pół życia. Bałem się, że rodzice będą bardzo zawiedzeni tymi zainteresowaniami. Zwłaszcza ojciec, który był świetnym lekarzem i bardzo poważnym człowiekiem. Ale oni bez problemu zaakceptowali moją pasję, zwłaszcza że ja sam traktowałem ją bardzo poważnie.
[wyimek][link=http://www.rp.pl/temat/355194_Zblizenie.html]Czytaj więcej - Zbliżenie[/link][/wyimek]