Sławna z wirtuozerii i serca do improwizacji nie dominowała tym razem nad zespołem, a w solówkach skupiała się na wydobyciu piękna z melodii.
Rzadko który mistrz instrumentu nie da się skusić chęci błyśnięcia talentem mając przed sobą publiczność żywo reagującą na bardziej ekspresyjne popisy. Jeśli Regina ma takie skłonności, to udało się je powściągnąć.
W rozmowie z „Rz" artystka opowiadała o najnowszej płycie: - Na ten album wybrałam ujmujące, proste melodie, które okazały się wyzwaniem dla mnie, jazzowego improwizatora. Starałam się nie zmieniać ich zanadto, pohamować skłonność do komplikowania ich harmonii - powiedziała. I dotrzymała słowa urzekając słuchaczy barwą skrzypiec.
Ważnym członkiem zespołu okazał się wirtuoz afrykańskiej harfy - kory Yacouba Sissoko. To on nadawał oryginalne brzmienie muzyce w kompozycjach napisanych przez mistrzów z Ugandy, Madagaskaru i Mali. Usłyszeliśmy większość utworów z albumu „Reverse Thread". Dynamiczny „Aristiya" z radosną melodią, którą można podśpiewywać sąsiadował z nastrojowym „N'Teri". Latynoskie rytmy można było usłyszeć w temacie Aguinaldo Pa Regina" napisanym specjalnie dla skrzypaczki przez Papo Vasqueza. Ciekawą solówkę zagrał tu akordeonista Will Holshouser. Z Madagaskaru pochodziła melodia „Juru Nani", której tytuł oznacza błogosławieństwo.
Najbardziej jazzowym akcentem okazała się kompozycja Reginy Carter poświęcona mieszkańcom Nowego Orleanu, ofiarom huraganu Katrina. Prawdziwa perełkę usłyszeliśmy na bis. Był to temat „Kanou" opowiadający o mężczyźnie, który kocha kobietę, ale ona nie jest z nim - jak lakonicznie zapowiedziała go skrzypaczka. To kompozycja znanego bluesmana z Mali Boubacara Traore. Swój talent pokazał tu mistrz kory Yacouba Sissoko. Występ zespołu Reginy Carter nie był tak ekscytujący jak niedawny koncert kubańskiego pianisty Omara Sosy, ale tak pięknie brzmiących jazzowych skrzypiec dawno nie słyszeliśmy.