Dymitr Szostakowicz odegrał szczególną rolę w życiu uchodźcy z Warszawy. Kiedy Weinberg został uwięziony, napisał w jego obronie list do Berii, został też prawnym opiekunem jego córki, gdyż żona obawiała się, że też będzie aresztowana, a wówczas dziecko umieszczono by w sierocińcu. Po wyjściu Weinberga na wolność dokument o zobowiązaniach opiekuńczych spalili z radością podczas wspólnej kolacji.
Weinberg też stawał niejednokrotnie w obronie Szostakowicza, choćby w 1954 r., gdy Związek Kompozytorów Radzieckich zorganizował publiczną krytyczną dyskusję nad jego X Symfonią. Kiedy zaś dziesięć lat później pojawiła się szansa przywrócenia do życia opery „Lady Makbet mceńskiego powiatu", skazanej na niebyt w latach 30. z rozkazu Stalina, Weinberg odegrał ją z jej autorem na cztery ręce przed komisją mającą ocenić dzieło. Brał też udział w prezentacjach innych jego utworów. Szostakowicz z kolei w 1975 r. – już wówczas bardzo chory – uczestniczył w próbach opery Weinberga „Madonna i żołnierz", napisał też o niej obszerny szkic opublikowany na łamach „Prawdy". To także Szostakowicz namówił go, by z powieści o Auschwitz polskiej pisarki Zofii Posmysz zrobić libretto – i tak powstała operowa „Pasażerka".
Żydowskie motywy
Znacznie ciekawsze są jednak wzajemne związki muzyczne. Weinberg pozostawał pod wpływem Szostakowicza, jest to dostrzegalne nie tylko dla badaczy jego twórczości, ale i dla wnikliwych słuchaczy. On sam tego nie ukrywał: „Chociaż nigdy nie pobierałem u niego lekcji – powiedział kiedyś – zaliczam się do wychowanków Szostakowicza". Ale inspiracja szła i w drugą stronę. Dzięki Weinbergowi przyjaciel odkrywał muzykę żydowską, co zaowocowało choćby cyklem pieśni „Z żydowskiej poezji ludowej". W 1962 r. obaj skomponowali utwory o podobnej tematyce: Szostakowicz XIII Symfonię z tekstami Eugeniusza Jewtuszenki o tragedii Żydów zamordowanych w czasie wojny w podkijowskim wąwozie Babi Jar, Weinberg zaś VI Symfonię poświęconą pamięci żydowskich dzieci, ofiar wojny. Jego przyjaciel, wysłuchawszy tego utworu, powiedział zresztą, iż sam mógłby się pod nim podpisać.
W ukończonej na początku lat 60. VI Symfonii na chór chłopięcy i orkiestrę można odnaleźć wszystkie cechy stylu Weinberga. Jest pierwszą z cyklu jego dziel symfonicznych, w których wprowadził on partie wokalne, wykorzystując teksty Lwa Kwitki, Szmuela Gałkina i Michaiła Łukonina. Część pierwsza, wyłącznie instrumentalna, ma charakter medytacyjny, dopiero w kolejnych muzyka nabiera dramatyzmu. Typowe dla Weinberga jest to, że choć często posługiwał się on wielką orkiestrą, to używał jej w sposób kameralny, angażując poszczególne instrumenty. Często współbrzmią one ze sobą w nietypowych zestawieniach (czelesta z mandoliną). I kiedy już słuchacz przywykł do swoistego minimalizmu Weinberga, kompozytor zaskakuje potężnym brzmieniem całej orkiestry. Wrażenie jest wówczas olśniewające. Niewielu twórców XX-wiecznej muzyki potrafi przekazać taką skalę emocji: od zimnego chłodu po nieokiełznany wybuch.
Mołdawska rapsodia
W programie tegorocznego festiwalu Probaltica jest ponadto „Rapsodia na tematy mołdawskie", skomponowana w 1949 r., a więc w okresie, gdy Weinberg jako formalista znalazł się na indeksie. Postanowił wówczas „odkupić" swe winy utworami odwołującymi się do folkloru. Brzmienia mołdawskie były mu szczególnie bliskie, bo z tych terenów pochodzili jego przodkowie, silne są też w tym folklorze odwołania do muzyki żydowskiej. Do jej motywów sięgał Weinberg wielokrotnie, począwszy od cyklu przejmujących „Żydowskich pieśni", powstałych jeszcze w czasie II wojny światowej. Błyskotliwa rapsodia pokazuje też, ze był prawdziwym mistrzem orkiestracji, jego muzyka mieni się kolorami i brzmieniami.
Trzecim utworem, który usłyszymy na festiwalu, jest koncert skrzypcowy z 1959 r. dedykowany rosyjskiemu wirtuozowi Leonidowi Koganowi. To utwór klasyczny w formie, trzyczęściowy: te skrajne są dynamiczne, środkowa ma charakter medytacyjny, w całym zaś utworze symfonicznie potraktowana orkiestra prowadzi dialog z partią skrzypiec wymagającą dużej wirtuozerii. „Jestem pod urokiem koncertu skrzypcowego Weinberga, który cudownie zagrał skrzypek-komunista Leonid Kogan – zapisał w swym dzienniku Szostakowicz. – To dzieło najprzedniejsze w rzeczywistym znaczeniu tego słowa".