Reklama
Rozwiń

Premierowe koncerty w mieszkaniach były atrakcją festiwalu Jazztopad

Eklektyczne miniatury amerykańskiego pianisty Uri Caine’ego zakończyły w niedzielę wrocławski festiwal Jazztopad, który rangą, liczbą wydarzeń i oryginalnością pomysłów wspiął się na europejskie wyżyny.

Aktualizacja: 28.11.2011 16:35 Publikacja: 28.11.2011 15:35

Wrocławski festiwal Jazztopad

Wrocławski festiwal Jazztopad

Foto: Archiwum autora, Marek Dusza m.d. Marek Dusza

Caine napisał sześć„Kaprysów” na specjalne zamówienie festiwalu Jazztopad, a wykonał je z kwartetem smyczkowym Lutosławskiego i perkusistą Benem Petrowskim. Pełne rytmicznych zwrotów i harmonicznych zmian utwory okazały się bardzo wymagające dla wykonawców.

 

Amerykański pianista zapisał w nutach spontaniczne improwizacje z pogranicza awangardowego jazzu i muzyki współczesnej. Udział Lutosławski Quartet nadał utworom szczególnego charakteru. Niewiele jest kompozycji o tak wyrazistym jazzowym rytmie, które mogą wykonywać klasyczni muzycy. „Kaprysy” Uri Caine’ego z pewnością do takich należą, a szerokie pole do popisu dla improwizatorów z inwencją jest zachętą dla wykonawców jazzowych i klasycznych.

Przed amerykańską gwiazdą wystąpiło interesujące niemieckie trio Invisible Change z rewelacyjnym pianistą Oliverem Maasem. Natomiast kwartet saksofonisty Macieja Obary przedstawił premierowy program z wydanego właśnie albumu „Equilibrium”.

Niedzielny wieczór w Filharmonii Wrocławskiej zamykał najbardziej wytężony weekend w historii polskich festiwali jazzowych. Pod hasłem „24h run: What’s in the fridge?” w różnych miejscach miasta wystąpiło kilkudziesięciu muzyków niemieckich i polskich. Było to możliwe dzięki współpracy z organizacją Jazzwerkruhr w ramach sezonu kultury Nadrenii Północnej-Westfalii w Polsce. Program wymyślili wspólnie Nadine Deventer z Jazzwerkruhr i Piotr Turkiewicz, dyrektor artystyczny festiwalu Jazztopad.

„Bieg” rozpoczął się w sobotę wieczorem w klubie Puzzle, gdzie zagrały trzy zespoły, a trzy kolejne przedstawiły projekty audiowizualne w Instytucie Grotowskiego. Już kwartet trębacza Frederika Köstera pokazał, że Niemcy z Zagłębia Ruhry grają ambitny jazz wzorując się na najlepszych amerykańskich muzykach. Lider przypominał stylem improwizacji Dave’a Douglasa, a gitarzysta Tobias Hoffman nawiązywał do gry Kurta Rosenwinkela.

Sensacją wieczoru był występ międzynarodowego tria Minsarah, które tworzą: amerykański basista Jeff Denson, który przyleciał prosto z San Francisco, izraelski perkusista rezydujący w Nowym Jorku Ziv Ravitz i niemiecki pianista Florian Weber. Ich błyskotliwe improwizacje, swoboda w przechodzeniu od melodyjnych motywów do harmoniczno-rytmicznych zawiłości free-jazzu mogła przyprawić o zawrót głowy. Ukłonem w stronę młodej publiczności było wykonanie hitu grupy Coldplay „Clocks”.

Wieczór zakończył wspólny występ czterech niemieckich zespołów, do którego dołączyli dwaj Polacy. Zgranie tak wielkiej „orkiestry”, która wystąpić miała po raz pierwszy, nie było łatwe. Wyjściem stała się ucieczka we free-jazzową swobodę. Zrobiło się nieco jazgotliwie, ale była to próba przed niedzielnym występem na scenie Filharmonii. Tu połączone siły jazzmanów wypadły niemal perfekcyjnie.

Oryginalnym pomysłem były niedzielne występy w mieszkaniach prywatnych, księgarniach i klubach. Na dodatek organizatorzy wymieszali muzyków z różnych zespołów tak, że niemal wszyscy spotkali się ze sobą po raz pierwszy. Bezpośredni kontakt z publicznością, domowa atmosfera, przysłuchujące się muzyce dzieci, herbata w kubkach i gościnność gospodarzy przełamały wszelkie obawy.

W mieszkaniu przy ulicy Chrobrego zagrało trio: pianista Oliver Maas, kontrabasista Jeff Denson i klarnecista Mateusz Rybicki. Publiczność usiadła na podłodze i wszystkich dostępnych krzesłach, a muzyce przysłuchiwały się dzieci. W mieszkaniu przy ulicy Prusa intrygujący, premierowy duet stworzyli: kontrabasista Maciej Garbowski i perkusista Ralf Gessler. W ruch poszły garnki, blachy do ciasta i patelnie przyniesione przez gospodynię.

W tym samym mieszkaniu perkusista Bernd Oeszevim wykorzystał zabawki synka gospodarzy, a towarzyszyli mu: trębacz Frederika Köster i kontrabasista Matthias Nowak. Taki projekt miał miejsce w Polsce po raz pierwszy, a i w skali światowej nie są to częste wydarzenia. Połączenie pierwszego spotkania muzyków z blisko siedzącą publicznością w niewielkich pomieszczeniach dostarczyło niezapomnianych przeżyć jednym i drugim.

Wrocławski Jazztopad robi to, czego brakuje innym polskim festiwalom. Zamawia premierowe utwory, tworzy nowe formacje, a także wychodzi z muzyką do słuchaczy. Warto było przyjechać do Wrocławia w listopadowe weekendy.

Caine napisał sześć„Kaprysów” na specjalne zamówienie festiwalu Jazztopad, a wykonał je z kwartetem smyczkowym Lutosławskiego i perkusistą Benem Petrowskim. Pełne rytmicznych zwrotów i harmonicznych zmian utwory okazały się bardzo wymagające dla wykonawców.

Amerykański pianista zapisał w nutach spontaniczne improwizacje z pogranicza awangardowego jazzu i muzyki współczesnej. Udział Lutosławski Quartet nadał utworom szczególnego charakteru. Niewiele jest kompozycji o tak wyrazistym jazzowym rytmie, które mogą wykonywać klasyczni muzycy. „Kaprysy” Uri Caine’ego z pewnością do takich należą, a szerokie pole do popisu dla improwizatorów z inwencją jest zachętą dla wykonawców jazzowych i klasycznych.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Kultura
Pod chmurką i na sali. Co będzie można zobaczyć w wakacje w kinach?
Kultura
Wystawa finalistów Young Design 2025 już otwarta
Kultura
Krakowska wystawa daje niepowtarzalną szansę poznania sztuki rumuńskiej
Kultura
Nie żyje Ewa Dałkowska. Aktorka miała 78 lat