Dostawca przesyłek zamówionych przez Internet wstaje o godz. 4 rano, żeby koło godz. 5 stanąć przy taśmociągu, którym jadą przesyłki z komputerami, książkami lub czymś o wadze 50 kg, choć dopuszczalny ciężar wynosi 40 kg. Wypatruje przeznaczonej dla niego paczki, dźwiga ją z taśmy, odkłada za siebie i patrzy dalej. I tak około 200 razy. To dopiero przygotowanie do właściwej pracy, za które nikt mu nie płaci.
Pracę zaczyna o godz. 8, gdy siada za kierownicą zdezelowanego samochodu wypełnionego przesyłkami, by dostarczyć je pod 200 adresów i zebrać tyleż podpisów. Około godz. 18 wraca do bazy i rozlicza się z niedostarczonych paczek. W domu jest już o godz. 20 po przerzuceniu kilku ton ciężarów. Za każde przewinienie – niedostatecznie delikatne obchodzenie się z paczką, opóźnienie dostarczenia, brak podpisu, podrobienie podpisu lub niekompletny strój służbowy – płaci karę od 25 do 250 euro. W bazie nieustannie obserwują go kamery, a w trasę wyrusza wyposażony w skaner, którym musi dokumentować każdy ruch każdej paczki. Miesięcznie zarabia 1200 euro.
Rzecz dzieje się w Niemczech, gdzie dziennikarz Günter Wallraff pod zmienionym nazwiskiem zatrudnił się w firmie kurierskiej GSL Germany jako doręczyciel przesyłek. „Nie byłem przygotowany na to, co przeżyłem" – napisał Wallraff w reportażu, który ukazał się w maju w „Die Zeit". Dowiedział się, że dostawcy nie są pracownikami koncernu, lecz podwykonawcami – sami muszą opłacać ubezpieczenie, dbać o swoje samochody i sami ponoszą odpowiedzialność w razie wypadku lub kradzieży paczek. Dzięki temu takie firmy jak GSL, Hermes i DPD – pisze Wallraff – nie muszą się przejmować prawami pracowniczymi ani warunkami pracy, mogą oferować klientom dumpingowe ceny i spijają śmietankę z całego tego biznesu, nie ponosząc właściwie żadnego ryzyka.
Zbadawszy na własnej skórze, że praca dostawcy przesyłek jest formą „współczesnego niewolnictwa", dziennikarz przebrał się za menedżera i zaczął starać się o pracę w kierownictwie GSL. Dowiedział się wtedy, że góra jest w pełni świadoma, jak wyglądają niziny, ale – usłyszał – „Ci ludzie są do tego stworzeni! Tutaj przychodzą tylko szumowiny".