Tak naprawdę nazywał się Farrokh Bulsara i urodził się w 1946 r. w Zanzibarze. Był potomkiem starożytnych Persów i wyznawcą zaratustrianizmu – najstarszej monoteistycznej religii świata. Dzieciństwo na wyspie Oceanu Indyjskiego przerwał zmierzch Imperium Brytyjskiego. Ojciec, kasjer w Urzędzie Kolonialnym, zmieniał coraz częściej miejsca pracy. W końcu wysłał syna do szkoły w Bombaju. Tam, choć był jeszcze chłopcem, zaczęło się dorosłe życie Mercury'ego. „Co jakiś czas dobierał się do mnie ten czy inny kolega – wspominał. – Nie bulwersowało mnie to. Byłem młody i niedoświadczony".
Laura Jackson dotarła nie tylko do przyjaciół wokalisty z młodości, ale w udany sposób portretuje jego muzyczne fascynacje z okresu, gdy formowała się stylistyka Queen. Freddie miał niewiele płyt w kolekcji, ale wszystkie świetne: „Biały Album" i „Sgt Pepper" Beatlesów, debiut Led Zeppelin, „Cabaret" z Lizą Minnelli oraz dwie rockowe opery „Tommy" The Who i „SF Sorrow" Pretty Things. Przełomowy okazał się koncert w lutym 1971 r., gdy Królowa poprzedzała show Yes i Wishbone Ash. Zespół zawdzięczał sukcesy ekscentrycznemu wyglądowi. W rozwibrowanym i żądnym mód Londynie stanowiło to magnes dla publiczności. Już wtedy Mercury nie dawał się oderwać od lustra, opóźniając rozpoczęcie koncertów. Kostiumy miały podkreślać biseksualny wizerunek.
Zdaniem jednego z przyjaciół dopiero w 1975 r. zrezygnował z gry pozorów, a niewykluczone, że sam zdał sobie sprawę, że tak naprawdę jest gejem. Uświadamiał to sobie podczas zagranicznych wojaży, których przybywało po sukcesie trzeciej płyty „Sheer Heart Attack", gdy grupa została uznana przez „Melody Maker" zespołem roku w Anglii. Po tym sukcesie zdecydowała się na ryzykowne posunięcie, jakim było umieszczenie na singlu skomplikowanej formalnie kompozycji „Bohemian Rhapsody", która trwa 7 minut. Gdy muzykom sugerowano, że nikt nie zagra tak długiej kompozycji w radiu, bo standardem są piosenki trzyminutowe, odpowiadali, że radiowcy będą musieli nadawać jeden hit dziennie mniej. Ryzyko się opłaciło. Mercury miał coraz więcej pieniędzy, które pozwalały mu na wypady do Nowego Jorku, gdzie odwiedzał gejowskie bary.
Wraz z wybuchem epidemii AIDS Mercury starał się ograniczyć swój hedonistyczny tryb życia. Prawda o chorobie wyszła na jaw podczas wydarzenia, które było spełnieniem artystycznym marzeń – wspólnego występu z operową divą Montserrat Caballe na Ibizie transmitowanego przez telewizję. Mocniejszy niż zwykle makijaż skrywał pierwsze objawy nadchodzącej śmierci. Teraz wypada czekać na film, w którym Mercury'ego zagra Sacha Baron Cohen.