Podręcznik przesuniętej rzeczywistości

Wystawa w warszawskim Muzeum Literatury to nagromadzenie świetnych dzieł sztuki na bardzo ograniczonej przestrzeni. Mało w niej samego Schulza, potraktowanego w sposób szkolny i dosłowny

Publikacja: 07.10.2012 19:00

Podręcznik przesuniętej rzeczywistości

Foto: Archiwum Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza

Red

* * * * * *

„Bruno Schulz. Rzeczywistość przesunięta", kurator Łukasz Kossowski, Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza – siedziba główna, ul. Rynek Starego Miasta 20, Warszawa, wystawa czynna do 30 listopada

W Polsce nie było surrealizmu, bo był katolicyzm" – miał powiedzieć Tadeusz Kantor. Zdanie to przeszło do katalogu truizmów polskiej kultury i dziś znajduje się gdzieś pomiędzy „Litwo, ojczyzno moja" a „Słowacki wielkim poetą był". Polemizowanie z twierdzeniem tym czczym byłoby, więc przyjmijmy za Kantorem, że istotnie – surrealizmu w Polsce nie było. Nie było, bo być nie mogło. Jak bowiem w dobie przedinternetowej miał dotrzeć w krystalicznej postaci kierunek uformowany między paroma artystami w centralach kulturalnych Europy? Nie było w Polsce surrealizmu, tak jak de facto nie było kubizmu, impresjonizmu czy akademizmu – taki urok peryferii, rzeczy nigdy nie są tu krystalicznie czyste, a hybrydalne i płynne. Nawet jeśli formuły Ernsta, Jacoba, Aragona czy Dalego dotarłyby i znalazłyby tu swoich adeptów, to czy mielibyśmy do czynienia z surrealizmem, czy z jego imitacją i kalką?

Być może „w Polsce nie było surrealizmu", ale w przestrzeni sztuk plastycznych był pewien nurt, który historyczka sztuki Joannna Pollakówna trafnie określiła mianem „malarstwa przesuniętej rzeczywistości". Terminowi temu ciężko jest nadać sztywne ramy definicji, choć łatwo go zrozumieć intuicyjnie. Obejmuje on znaczną część sztuki dwudziestolecia. Mieszczą się w nim i wyrosły wprost z podłoża romantycznego ekspresjonizm „Zdroju", i część neoklasyków Rytmu, historyzujący absolwenci Pruszkowskiego, koloryści spod znaku Szkoły Paryskiej, deformujący rzeczywistość lwowscy artesowcy, Witkacy i inni. A jednak daje się wyprowadzić cechy wspólne: oniryzm, prowincjonalizm, konkretyzacja tego, co błahe, a z drugiej strony ujmowanie realności temu, co bardzo realne. „Przesunięta rzeczywistość" miała swój wyraz w literaturze: demoniczny Tuwim, szarlatański Gałczyński czy wreszcie Bruno Schulz, którego twórczość niczym skupiająca wszystko soczewka najpełniej oddaje sens tego sformułowania.

„Rzeczywistość przesunięta" to tytuł wystawy w warszawskim Muzeum Literatury przygotowanej z okazji 120. rocznicy urodzin i 70. rocznicy śmierci skromnego, a genialnego nauczyciela plastyki z Drohobycza. Twórczość Schulza jest osią ekspozycji, acz ta stara się objąć całą sztukę „przesuniętej rzeczywistości", jak i tę, która ją poprzedzała (?), np. malarstwo Wojciecha Weissa, oraz jej spadkobierców, m.in. Kantora, Hasiora, Lebensteina. O ile wybór Weissa na antenata tego nurtu jest dyskusyjny, acz zrozumiały, uwzględniwszy fakt, że Łukasz Kossowski – dyrektor muzeum i autor wystawy – jest specjalistą w dziedzinie tegoż malarza, o tyle wybór spadkobierców jawi się oczywistym aż zanadto. Poza malarstwem, rysunkiem, grafiką, nieliczną rzeźbą prezentowane są również archiwalne filmy, fotogramy i instalacje dźwiękowe, a całość okraszona jest rozlicznymi fragmentami tekstów Schulza.

W niewielkiej przestrzeni – wystawa zajmuje bowiem część parteru i pierwsze piętro kamieniczki na warszawskiej Starówce – powieszono dużo znakomitych dzieł i jeszcze więcej dzieł bardzo dobrych. Wśród nich koniecznie należy wymienić rzadko pokazywaną „Bajkę o Kopciuszku" Jana Gotarda, „Getto" Jerzego Janischa, liczne rysunki Henryka Strenga (Marka Włodarskiego), któremu bodaj najbliżej z polskich artystów było do surrealizmu, katastroficzne wizje Bronisława Linkego, „Turecki dom publiczny" Bolesława Cybisa i zawsze świeży „Kryzys" Wojciecha Weissa. Ponadto Adlera, Cieślewicza, Gielniaka, Lillego, Malczewskiego Rafała, Menkesa, Palessę, Sielską, Weingarta i innych. Jaka szkoda, że tak skromne warunki lokalowe nie pozwalały w pełni kontemplować tak zacnych dzieł zgromadzonych tak licznie. Niektóre prace, np. subtelne i filigranowe linoryty Gielniaka, trzeba było powiesić niemal pod sufitem.

Wystawa podzielona jest na sześć części, których podtytuły odpowiadają tytułom dzieł literackich i plastycznych Schulza. I tak mamy: „Sanatorium pod klepsydrą", „Traktat o manekinach", „Xięgę Bałwochwalczą" itd. Jako że jesteśmy w Muzeum Literatury, jest poniekąd zrozumiałe, aczkolwiek niektóre z nich rażą nazbyt literalnym potraktowaniem, które bliższe jest ilustrowaniu podręczników szkolnych aniżeli klimatowi literatury Schulza.

A propos samego Brunona Schulza – pomimo iż jest to największa jak do tej pory ekspozycja geniusza w polskim muzealnictwie, to jego niewielkie rysunki porozrzucane po całej wystawie giną, tak jak on zaginął w moim tekście. Oj, nie jest łatwo dostrzec całą moc jego twórczości na tej wystawie. Szkoda, wielka szkoda.

Mam nadzieję, że tak powieszeni artyści nie będą się autorowi „Rzeczywistości przesuniętej" objawiały jako nocne zjawy, bo o ile ich sztuka oniryczną jest, o tyle rzeczywistość wystawy nie.

„Bruno Schulz. Rzeczywistość przesunięta", kurator Łukasz Kossowski, Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza – siedziba główna, ul. Rynek Starego Miasta 20, Warszawa, wystawa czynna do 30 listopada

W Polsce nie było surrealizmu, bo był katolicyzm" – miał powiedzieć Tadeusz Kantor. Zdanie to przeszło do katalogu truizmów polskiej kultury i dziś znajduje się gdzieś pomiędzy „Litwo, ojczyzno moja" a „Słowacki wielkim poetą był". Polemizowanie z twierdzeniem tym czczym byłoby, więc przyjmijmy za Kantorem, że istotnie – surrealizmu w Polsce nie było. Nie było, bo być nie mogło. Jak bowiem w dobie przedinternetowej miał dotrzeć w krystalicznej postaci kierunek uformowany między paroma artystami w centralach kulturalnych Europy? Nie było w Polsce surrealizmu, tak jak de facto nie było kubizmu, impresjonizmu czy akademizmu – taki urok peryferii, rzeczy nigdy nie są tu krystalicznie czyste, a hybrydalne i płynne. Nawet jeśli formuły Ernsta, Jacoba, Aragona czy Dalego dotarłyby i znalazłyby tu swoich adeptów, to czy mielibyśmy do czynienia z surrealizmem, czy z jego imitacją i kalką?

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"