– Przygotowują spektakl oparty m.in. na wierszach Rimbauda, Verlaine'a, Baudlaire'a dopełnionych muzyką klasyczną – zdradza Maciej Englert. – By scenariusz był bardziej oryginalny, wykonują całość w strojach klaunów, co powoduje niezliczoną ilość perypetii. Podczas prób dochodzi do nieustannej konfrontacji. Spory zmieniają się w kłótnie. Na jaw wychodzą wszystkie wady i cnoty bohaterów. Autor inteligentnie wplótł w tekst o ludziach teatru wątki mówiące o kondycji człowieka, naszych potrzebach, konieczności mierzenia się z etosem. A ponieważ ma poczucie humoru, powstał utwór zabawny. Jednocześnie – niezwykle precyzyjny.
Englert dodaje, że "Skarpetki, opus 124" podobnie jak większość sztuk dwuosobowych są trudne w realizacji. – Wymagają bardzo logicznego, psychologicznie wiarygodnego przebiegu akcji i zawarcia całej warstwy fabularnej w rozmowach pary bohaterów – wyjaśnia. – Z mojego reżyserskiego doświadczenia wynika, że właśnie takie przedstawienia były najbardziej pracochłonne. Mamy we Współczesnym tradycję sztuk opartych na rywalizacji dwóch bohaterów, by wspomnieć "Kolację na cztery ręce" czy "Letycję i lubczyk". Mogą grać je tylko aktorzy nastawieni na wzajemną współpracę, świadomi, że występują w duecie, a nie są solistami.
– W orkiestrze można ukryć drobny fałsz. Tu nie ma miejsca na potknięcia – dodaje Pszoniak. Od tego sezonu aktor dołączył do stałego zespołu Współczesnego. – Dla mnie najważniejsze są nowe wyzwania. Etat to sprawa drugorzędna. Ale cieszę się, że tu jestem, bo na takim teatrze się wychowałem i taki teatr lubię – mówi Wojciech Pszoniak.