Są jednak rejony, których nie pokaże żadna technika, leżą w sferze ducha – dotyka jej wrocławski Brave Festival. – Co kilkanaście dni ginie na świecie jeden język – zauważa Grzegorz Bral, dyrektor artystyczny i pomysłodawca wydarzenia. – To przerażające, pomyślmy, czym bylibyśmy bez języka polskiego? Dlatego przypominamy o ginących kulturach, a nasi goście są ich ambasadorami. W tym roku czas na Afrykę i Azję. Na scenie pojawią się artyści z Korei, Indii, Burundi, Maroka, Algierii i RPA. Filmy khmerskiego reżysera Rithy Panha przeniosą nas do podnoszącej się po tragedii Kambodży. Będzie można spotkać się m.in. z berberyjskimi kobietami intonującymi transowe pieśni ahouach – tancerkami Addal z Maroka. Obcowanie z etniczną odmiennością ma przywrócić „Zaginiony rytm". Chodzi o indywidualizm, który gubimy w codzienności, gdy atakują nas reklamy i piosenki promowanych na całym świecie wykonawców. – Chcemy wyrabiać w ludziach empatię, akceptację innego sposobu na życie. Dochód z festiwalu przeznaczamy na edukację tybetańskich dzieci – mówi Grzegorz Bral.

Brave Festival potrwa do 12 lipca, szczegóły na www.bravefestival.pl