Szczególny charakter jego poezji podkreśla krytyk literacki Janusz Drzewucki: – Józef Czechowicz to nie tylko jeden z najwybitniejszych i najoryginalniejszych poetów polskich XX wieku, ale także jeden z najbardziej tajemniczych. Jest rzadkim przypadkiem poety, w którego twórczości przeplata się nurt sielski z nurtem katastroficznym. W świecie jego liryki arkadia sąsiaduje z apokalipsą. Był poetą prorokiem. Przewidział swoją śmierć, przewidział to, co się stanie z naszym światem, nadciągającą zagładę. Nie miał nauczyciela, nie zostawił po sobie ucznia, był w poezji klasą sam dla siebie, miał swój niepowtarzalny styl. Mijający czas nie skruszył ani jednego jego słowa.
Scena Teatru Starego w Lublinie została zaaranżowana na przedwojenny zakład fryzjerski. W takim zakładzie, zbombardowanym przez Niemców 9 września 1939 r., zginął Józef Czechowicz. Nad sceną wyświetlane są stare fotografie. Przy muzyce jazzowego tria wokaliści zajmują miejsca przed lustrami. Kuba Badach śpiewa pierwszy wiersz „Na wsi”, pozostali wokaliści tworzą subtelny chórek.
– Staram się znaleźć w sobie emocje, które kojarzą się z tym, o czym opowiadam – mówi „Rz” Kuba Badach. – W podobny sposób jak pracują aktorzy. Kiedy śpiewam „Siano pachniało w dawnych snach” przypomina mi się dzieciństwo i letnie wypady nad rzekę Wieprz z czasów, gdy mieszkałem w Krasnymstawie. Przywołuję obraz przepalonego lata, popołudniowego skwaru, to gorące powietrze drgające nad pszenicą czy jęczmieniem. Wiersz Czechowicza staje mi się bliski.
Zachwyca niezwykła melodyjność kompozycji Pawlika. – Szukałem wierszy, które zawierają w sobie jakąś muzykę. Czechowicz miał szczególny dar odczuwania rytmu w brzmieniu słów, jakie dobierał. To w jego wierszach nadaje szczególne znaczenie słowom – opowiada kompozytor.
– Poezję Czechowicza z muzyką Pawlika śpiewa mi się może niełatwo, ale wdzięcznie. Włodek Pawlik ma ten rodzaj poetyki w dźwiękach, która dobrze koresponduje z językiem Czechowicza – dodaje Kuba Badach. – Nie byłem wcześniej świadom jakości tej poezji. Kiedy zacząłem się w nią zagłębiać, ukazał się przede mną zupełnie nowy świat, obłędnie barwny, intensywnie kolorowy, pełen pięknych, abstrakcyjnych porównań i przenośni.
Dorota Miśkiewicz podkreśla: – Muzyka Włodka Pawlika wzbogaca te wiersze. „Muzyka ulicy Złotej” pokazuje Lublin, uliczki wokół Teatru Starego, ale także ludzi. To są obrazy z tamtych czasów, a nadal aktualne. Ponadczasowe jak wiersze miłosne czy filozoficzne. Uczyłam się tego wiersza, nie znając ulic, o których śpiewam. Kiedy zamieszkałam na lubelskiej Starówce, poczułam radość, jakbym już tam kiedyś była.