Reklama

„Dla kogo jest miasto? Jak stworzyć przestrzeń, która o nas dba”: Kogo boi się Kevin?

Patrząc na przechodniów, przeciętnie jesteśmy w stanie wyłapać trzy na dziesięć osób w kryzysie bezdomności. Reszta dobrze się kamufluje, dbając o wygląd i zachowanie, bo dzięki temu łatwiej im unikać stygmatyzacji i odrzucenia.

Publikacja: 18.07.2025 14:30

Paryż, sierpień 2024 r. – happening przeciwko wywożeniu ze stolicy Francji osób bezdomnych podczas I

Paryż, sierpień 2024 r. – happening przeciwko wywożeniu ze stolicy Francji osób bezdomnych podczas Igrzysk Olimpijskich

Foto: Xxxxxxxxxx

Fragment książki Magdaleny Milert „Dla kogo jest miasto? Jak stworzyć przestrzeń, która o nas dba”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Poznańskiego

Wrogie rozwiązania czasem przybierają znacznie większą skalę – stają się polityką planowego usuwania niechcianych mieszkańców z przestrzeni publicznej. Mechanizmy te są szczególnie widoczne przed wielkimi wydarzeniami, gdy miasta chcą pokazać się jako uporządkowane, estetyczne i reprezentacyjne.

Tak było na przykład podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu. Miasto jest jednym z największych skupisk imigrantów w Europie, a około dwudziestu procent jego mieszkańców to osoby urodzone za granicą. Wśród nich znajdują się liczne grupy z Afryki Północnej, szczególnie z Algierii i Maroka, a także migranci z innych regionów, takich jak Chiny i Portugalia. Napływ ludzi, zwłaszcza od 2015 roku, wywarł znaczną presję na usługi publiczne i dostępność mieszkań. Doprowadziło to do wzrostu bezdomności, szczególnie właśnie wśród migrantów.

W 2024 roku Paryż miał być gospodarzem igrzysk olimpijskich. Dla organizatorów liczył się przede wszystkim wizerunek miasta. Problem ubóstwa i bezdomności zamieciono pod dywan – tak by turyści i widzowie przed ekranami nie musieli go dostrzegać. Najprostszym rozwiązaniem okazało się przeniesienie osób bezdomnych poza miasto. Władze obiecały im zakwaterowanie w innych regionach Francji, jednak często kończyło się to tym, że ludzie ci trafiali do tymczasowych schronisk, skąd po kilku tygodniach ponownie byli eksmitowani i lądowali na ulicy w zupełnie obcym miejscu.

W ciągu roku poprzedzającego igrzyska rząd francuski eksmitował tysiące ludzi i dosłownie wywoził ich autobusami poza miasto. Akcja odbywała się pod ścisłą ochroną policji. Naturalnie wywołało to krytykę i oskarżenia o nadmierne użycie siły. Aktywiści i organizacje humanitarne nazwali usuwanie przez władze biednych mieszkańców w celu poprawy wizerunku miasta czystką społeczną. Migranci i osoby w kryzysie bezdomności trzy dni protestowali przed lokalnym urzędem, domagając się zmiany.

Reklama
Reklama

Wiele przesiedlonych osób pochodziło z byłych francuskich kolonii w Afryce, między innymi z Burkina Faso, Gwinei, Wybrzeża Kości Słoniowej i Senegalu. Jedną z nich była Natacha Louise Gbetie z Burkina Faso, która w efekcie czystki i ograniczeń wprowadzonych przed igrzyskami straciła dostęp do taniego mieszkania i pracy. Rząd oczywiście odpierał zarzuty, twierdząc, że relokacje są praktykowane od lat, a ich celem jest zapewnienie migrantom lepszego schronienia. Policja natomiast tłumaczyła użycie siły potrzebą utrzymania spokoju i porządku.

Czytaj więcej

„Pasterzy jest coraz mniej. Reportaż z Krety”: Chcesz być mężczyzną? Gdzie twoja broń?

Zakaz wstępu

Podobne praktyki były obserwowane również w kontekście mistrzostw świata w piłce nożnej w Katarze, Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro i organizowanych w różnych miastach wystaw Expo. Każde z tych wydarzeń pokazało, że priorytety organizatorów często kolidują z prawami człowieka i problemami społecznymi.

Przygotowania do piłkarskich mistrzostw w Katarze w 2022 roku obejmowały masowe przesiedlenia pracowników migrujących. Według organizacji Human Rights Watch setki tysięcy robotników z Azji Południowej pracujących przy budowie stadionów, infrastruktury transportowej i hoteli mieszkało w skrajnie trudnych warunkach, często w zatłoczonych barakach na obrzeżach miast. Władze wprowadziły regulacje zmuszające wielu z tych pracowników do opuszczenia Dohy, stolicy kraju, na czas trwania rozgrywek, co miało na celu ukrycie kontrastów między luksusem przygotowanym dla gości a trudną sytuacją robotników. Argumentowano, że przesiedlenia są konieczne ze względów bezpieczeństwa, jednak brak długoterminowego planu poprawy warunków życia tych pracowników spotkał się z szeroką krytyką.

Podobne praktyki miały miejsce podczas organizacji wystaw Expo, na przykład w Dubaju w 2021 roku. Społeczności zamieszkujące tereny przeznaczone pod budowę wystaw były przesiedlane, a organizatorzy wydarzenia starali się za wszelką cenę ukryć ubóstwo oraz poprawić wizerunek miasta.

Także Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro w 2016 roku doprowadziły do masowych eksmisji mieszkańców faweli w celu zwolnienia miejsca pod budowę obiektów sportowych oraz poprawy estetyki miasta. Według raportów w samym Rio przesiedlono blisko siedemdziesiąt siedem tysięcy osób. Eksmisje te, tak jak we Francji, odbywały się pod nadzorem policji i często wiązały się z brutalnością. Choć przesiedlonym obiecywano rekompensaty w postaci mieszkań socjalnych, to wiele z tych obietnic nie zostało zrealizowanych. Pięć lat po igrzyskach liczne projekty infrastrukturalne nie przyniosły oczekiwanych korzyści, a części z nich nigdy nie dokończono. Społeczności nadal borykają się z konsekwencjami przymusowych wysiedleń, a mieszkańcy skarżą się na brak wsparcia i nieodpowiednie warunki bytowe. W efekcie zamiast poprawy jakości życia wielu przesiedlonych doświadczyło dalszego pogorszenia sytuacji społecznej i ekonomicznej.

Reklama
Reklama

We wszystkich tych przypadkach, a także w wielu innych, niewymienionych tutaj, podejmowane działania miały na celu ukrycie problemów społecznych kosztem praw człowieka i marginalizacji określonych grup społecznych. Choć intensywność działań różniła się w zależności od sytuacji, łączył je brak poszanowania dla podstawowych praw człowieka oraz brak długoterminowej strategii naprawczej. Dążenie do stworzenia idealnego wizerunku miast ograniczało się jedynie do powierzchownego tuszowania problemów.

Lepiej odwrócić głowę

Dlaczego tak często nie chcemy dostrzegać osób w kryzysie bezdomności na ulicach naszych miast? Cóż, pewnie dlatego, że budzą w nas negatywne skojarzenia. Ale dlaczego tak się dzieje? Być może obawiamy się, że poproszą nas o pieniądze, są nietrzeźwe lub zaniedbane. W rzeczywistości tylko część osób wpisuje się w te stereotypy – patrząc na przechodniów, przeciętnie jesteśmy w stanie wyłapać trzy na dziesięć osób w kryzysie bezdomności. Reszta dobrze się kamufluje, dbając o swój wygląd i zachowanie, bo dzięki temu łatwiej im unikać stygmatyzacji i odrzucenia. Ich wizerunek jest wynikiem złożonej sieci współzależności między postawami społecznymi, przedstawieniami medialnymi oraz działaniami instytucji i polityką społeczną – od sposobu organizowania systemu wsparcia po regulacje ograniczające obecność osób bezdomnych w przestrzeni publicznej. Te czynniki tworzą specyficzną mozaikę, która kształtuje naszą percepcję tego problemu.

Postrzeganie bezdomności zmienia się w czasie. Ostatnie badania wskazują na rosnące współczucie wobec osób jej doświadczających i poparcie dla inicjatyw rządowych mających na celu pomoc. Coraz więcej z nas zaczyna dostrzegać, że bezdomność to problem systemowy, a nie indywidualna porażka.

Stereotypy, według których bezdomność jest efektem lenistwa, braku ambicji czy złych decyzji życiowych, wywodzą się z uproszczonych narracji ignorujących strukturalne przyczyny tego zjawiska. W społeczeństwach promujących indywidualizm – przekonanie, że każdy jest kowalem własnego losu – osoby bezdomne często postrzega się jako winne swojej sytuacji. W rzeczywistości jednak bezdomność jest efektem nawarstwienia różnych czynników, takich jak brak dostępnych mieszkań, nieskuteczny system opieki społecznej, nierówności ekonomiczne czy problemy zdrowotne, w tym zaburzenia psychiczne i uzależnienia. Istotną rolę odgrywa tu też kontekst historyczny, na przykład w Polsce była nim transformacja ustrojowa. Wprowadzenie gospodarki wolnorynkowej przyniosło nowe możliwości, ale jednocześnie pogłębiło nierówności społeczne. Likwidacja państwowych przedsiębiorstw, masowe zwolnienia oraz brak skutecznych mechanizmów wsparcia doprowadziły wiele osób do ubóstwa, a niektóre też do bezdomności. Szczególnie trudne były lata 2000-2003, kiedy bezrobocie sięgało 20,7 procent. Dla wielu rodzin była to prosta droga do ubóstwa, a dla niektórych wprost do bezdomności.

Stereotypizacja osób w kryzysie bezdomności wynika też z mechanizmów obronnych, takich jak na przykład obwinianie ofiary (ang. victim blaming). Ludzie chcą wierzyć, że świat jest sprawiedliwy – że jeśli będą podejmowali właściwe decyzje, nie spotkają ich żadne nieszczęścia. W rezultacie osoby bezdomne są postrzegane jako te, które zasłużyły na swój los, co pozwala społeczeństwu odsunąć od siebie odpowiedzialność za ten problem. W ramach tego typu myślenia ignoruje się jednak fakt, że bezdomność często jest wynikiem nieprzewidzianych kryzysów, takich jak utrata pracy, przemoc domowa, choroby (zwłaszcza przewlekłe) czy brak wsparcia ze strony bliskich.

Zapytałam moich obserwujących o bezdomność i jej postrzeganie. Jedna z komentujących wspominała: „Brałam udział w corocznych zimowych akcjach MOPS-u z policją. Dostarczaliśmy do miejsc, gdzie przebywają bezdomni, koce i ciepły posiłek. Tyle historii wysłuchaliśmy o tym, co jest przyczyną bezdomności tych ludzi… Po tym patrzę [na to] inaczej. Smutne to, jak niektórzy z nich żyją, często nie ze swojej winy lub nie potrafią wygrać z nałogiem, bo nie mają wsparcia od bliskich”.

Reklama
Reklama

Chociaż wzrasta empatia wobec osób bezdomnych, wiele błędnych przekonań na ich temat wciąż się utrzymuje. Powszechne są stereotypy dotyczące wieku, płci czy pochodzenia etnicznego. Z kolei rzadko zwraca się uwagę na kluczowe problemy, takie jak rozpowszechnienie zaburzeń zdrowotnych w tej grupie.

Czytaj więcej

„Neapol słodki jak sól”: Nazwisko? Podrzucony

Tematy sezonowe

Istotną rolę w kształtowaniu sposobu, w jaki postrzegamy osoby w kryzysie bezdomności, odgrywają media. Często wzmacniają stereotypy, prezentując problem w sposób uproszczony i schematyczny. Dyskusje koncentrują się na jednostkowych, symbolicznych historiach, które nie pokazują szerszego kontekstu systemowego. Takie wąskie ujęcie utrudnia zrozumienie zawiłości problemu, nie uwypukla jego przyczyn, takich jak nierówności ekonomiczne czy brak tanich mieszkań. Dodatkowo narracje medialne łączą dyskusje na temat bezdomności z przestępczością i uzależnieniami, co pogłębia przekonanie, że bezdomność to wyłącznie wynik osobistych porażek.

Weźmy klasyczny film świąteczny „Kevin sam w Nowym Jorku”. Kiedy tytułowy bohater ucieka przed złodziejami, trafia do parku i doświadcza serii przerażających spotkań. Mija kobietę w średnim wieku trzęsącą głową i mówiącą do siebie, starszego mężczyznę, który przerażająco na niego patrzy (tak naprawdę nic się nie dzieje, ale muzyka w tle oraz oświetlenie twarzy sprawiają wrażenie, że jest to postać niebezpieczna), idącego szybkim krokiem dorosłego mężczyznę, niemal potrącającego naszego małego, zagubionego bohatera, w efekcie czego ten wpada na mężczyznę siedzącego pod drzewem (prawdopodobnie docelowe miejsce do spania), a ten śmieje się, pokazuje niepełne uzębienie i wykrzykuje: „Watch it, kid!” (Uważaj, jak chodzisz!).

Reklama
Reklama

Następnie Kevin spotyka dwie kobiety (pracownice seksualne), które drwiąco proponują mu bajkę na dobranoc. Wystraszone dziecko w końcu łapie taksówkę, w której wypowiada słowa „Boy… it’s scary out there” (Tam jest strasznie), na co kierowca – jego twarz pokryta jest bruzdami, a jedno oko (to bliżej widza) ma zbielałą tęczówkę i źrenicę – odpowiada: „Ain’t much better here, kid” (Tu też nie lepiej). Przerażony Kevin opuszcza samochód.

Uciekając w głąb parku, spotyka Gołębiarkę. Początkowo boi się jej, jednak po chwili zaczyna z nią rozmowę. Refleksja następuje po tym, jak kobieta uwalnia jego zaklinowaną między kamieniami stopę. Cała scena ma nam pokazać, że każdy człowiek ma swoją historię, a los bywa przewrotny i ludzie trafiają na ulicę przez różne okoliczności – Kevin dowiaduje się tego dzięki poznaniu Gołębiarki. Spośród napotkanych osób (w domyśle będących na marginesie społeczeństwa) tylko ona zachowuje się przyjaźnie – reszta jest odpychająca, wyśmiewa chłopca i realizuje stereotyp „stranger danger”, czyli niebezpiecznej, obcej osoby. Oczywiście założeniem jest tu pewna hiperbola, pokazanie złego wizerunku jest tak bardzo wyeksponowane po to, by potem móc się od niego odbić. Tylko czy oglądając ten film pierwszy raz, obruszamy się na taki sposób postrzegania osób bezdomnych? Prawdopodobnie nie, bo jesteśmy takim ich wizerunkiem bombardowani.

Badania przeprowadzone w Kanadzie pokazują, że większość materiałów medialnych wzmacnia szkodliwe stereotypy, przedstawiając osoby bezdomne jako nieodpowiedzialne lub niebezpieczne. Taki sposób narracji wpływa na postrzeganie osób w kryzysie bezdomności. Tradycyjne media najczęściej wykorzystują sezonowość tematów – przypominają sobie o problemie zimą, gdy dochodzi do przymrozków, lub z okazji zbliżającej się Wigilii. Media społecznościowe mają większy potencjał, by prowadzić bardziej zrównoważoną i całoroczną dyskusję. Mogą angażować zainteresowane osoby i wspierać budowanie empatii. Niezbędne jest jednak wprowadzenie bardziej zniuansowanej narracji, która pokaże pełniejszy obraz zjawiska. Najgorsze, co można zrobić, to łączyć temat bezdomności z przestępczością i uzależnieniami – to jedynie dodatkowo stygmatyzuje osoby jej doświadczające.

Poród w śmietniku

Można argumentować, że dane lub przykłady z innych krajów – lub z filmów – nie mają odniesienia do Polski. „U nas na pewno jest inaczej” – słyszę odpowiedzi. Ale czy na pewno? Czy wiesz, że dwadzieścia procent osób w kryzysie bezdomności to kobiety? Że dziewięćdziesiąt procent osób bezdomnych deklaruje obywatelstwo polskie, a sześć procent badanych swojego domu nie ma od ponad dwudziestu lat? A co z faktem, że siedemdziesiąt sześć procent tych osób przebywa w placówkach instytucjonalnych, podczas gdy dwadzieścia jeden procent żyje w przestrzeni publicznej i miejscach niemieszkalnych (garaż, kamper, domek na działce)?

Pewnie dość szokujące będzie też wskazanie, że to bezdomne kobiety najczęściej dotyka przemoc seksualna. Takie doświadczenia niosą ze sobą nie tylko traumę, ale także poważne konsekwencje, takie jak ciąża, a donoszenie ciąży w warunkach ulicznych jest niezwykle trudne, zwłaszcza że brakuje odpowiednich narzędzi wsparcia dla kobiet, a szczególnie tych w najtrudniejszej sytuacji intersekcjonalnego wykluczenia – walczących z uzależnieniami, pozbawionych ubezpieczenia zdrowotnego i dowiadujących się o ciąży bardzo późno. Przykładem takiej sytuacji był poród w altanie śmietnikowej na warszawskim Ursynowie w 2022 roku. Zdarzenie zauważyła osoba, która akurat wyrzucała śmieci. Kobieta, która rodziła, powiedziała tylko: „To się tak nagle zaczęło”. Takiej kobiecie można jedynie zaproponować pomoc w postaci zakwaterowania w domu samotnej matki.

Reklama
Reklama

O niewidzialności kobiet bez domów możemy dowiedzieć się dzięki książce „Kobiety, których nie ma. Bezdomność kobiet w Polsce” Sylwii Góry. Autorka przedstawia ich codzienne zmagania z przemocą, wykluczeniem i brakiem systemowego wsparcia. Szczególną uwagę poświęciła takim problemom jak wspomniane już przemoc seksualna i ciąża, ale i… menstruacja.

Powszechny stereotyp mężczyzny od lat żyjącego na ulicy, będącego zagrożeniem dla społeczeństwa, jest fantomem, którym straszy się, mimo że taki obraz nie ma potwierdzenia w danych. Dane dotyczące bezdomności w Polsce są zresztą trudne do oszacowania. Przytoczone wyżej badanie realizuje się bowiem jako spis osób, co jest metodologią powszechnie krytykowaną, ponieważ przeprowadza się je w ciągu zaledwie jednej nocy. Wielu ekspertów uważa, że zjawisko bezdomności w Polsce jest zdecydowanie niedoszacowane: ankieterzy nie są w stanie dotrzeć ani do wszystkich bezdomnych z placówek, ani tym bardziej do tych przebywających na ulicach.

Bezdomność kojarzona jest najczęściej z jej najbardziej widoczną formą – osobami śpiącymi na ulicach. Jednak znacząca część zjawiska pozostaje niewidoczna. Jednym z przykładów jest tak zwana ukryta bezdomność, która silnie wiąże się z ubóstwem. Dotyczy ona osób, które nie mają stabilnego i bezpiecznego miejsca zamieszkania, ale nie są uwzględniane w oficjalnych statystykach jako bezdomne. Takie osoby przebywają w tymczasowych miejscach zakwaterowania, takich jak schroniska i noclegownie, lub nocują u znajomych albo rodziny. Choć mają dach nad głową, brakuje im bezpieczeństwa i gwarancji posiadania własnego miejsca zamieszkania.

Czytaj więcej

„Smak. Zapiski o kulturze i zmysłach”: Herbateizm

Mimo że ukryta bezdomność często umyka statystykom, dane dotyczące zapotrzebowania na mieszkania komunalne i tymczasowe pokazują, jak wiele osób żyje w niepewnej sytuacji mieszkaniowej. W 2022 roku w Polsce na najem lokali komunalnych i tymczasowych pomieszczeń z mieszkaniowego zasobu gminy oczekiwało… sto dwadzieścia sześć tysięcy gospodarstw domowych. W tym na najem socjalny w związku z realizacją wyroków eksmisyjnych oczekiwało czterdzieści tysięcy gospodarstw, a na pomieszczenia tymczasowe – szesnaście i pół tysiąca.

Reklama
Reklama

Na szczególną uwagę zasługuje fakt, że na zwiększenie wykluczenia mieszkaniowego w Polsce w ostatnich latach wpłynęła też duża liczba uchodźczyń z Ukrainy, choć zjawisko to nie jest uwzględniane w oficjalnych statystykach bezdomności. Kobiety przebywające często w ośrodkach zbiorowego zakwaterowania lub mieszkaniach użyczonych przez prywatnych właścicieli doświadczają szczególnej niepewności prawnej i ekonomicznej, co naraża je na eksmisje i pogłębia wykluczenie.

Jak zauważają autorzy raportu Poverty Watch 2024, wprowadzenie współpłatności za miejsca w ośrodkach zbiorowego zakwaterowania przyczyniło się do eksmisji osób, które nie były w stanie opłacać pobytu. Warunki w takich miejscach często porównuje się do zatłoczonych akademików – przykładowo pokój dzielony z ośmioma innymi osobami może kosztować nawet tysiąc osiemset złotych miesięcznie. Presja związana z koniecznością opuszczenia tych placówek zmusza wiele osób do poszukiwania alternatywnego schronienia.

Dodatkowym zagrożeniem dla osób uchodźczych jest też wycofanie dopłat na zakwaterowanie. Od 1 lipca 2024 roku wprowadzono zmiany w zasadach pomocy dla uchodźców z Ukrainy w Polsce. Jedną ze zmian było zakończenie wypłacania świadczenia pieniężnego w wysokości czterdziestu złotych dziennie dla osób prywatnych, które zapewniały zakwaterowanie i wyżywienie uchodźcom w swoich domach. Dodatkowo zakończono przyznawanie jednorazowego świadczenia w wysokości trzystu złotych na „zagospodarowanie” dla nowo przybyłych obywateli Ukrainy. Jak łatwo przewidzieć, te zmiany zwiększają ryzyko popadnięcia w skrajne formy bezdomności.

Fragment książki Magdaleny Milert „Dla kogo jest miasto? Jak stworzyć przestrzeń, która o nas dba”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Poznańskiego

Wrogie rozwiązania czasem przybierają znacznie większą skalę – stają się polityką planowego usuwania niechcianych mieszkańców z przestrzeni publicznej. Mechanizmy te są szczególnie widoczne przed wielkimi wydarzeniami, gdy miasta chcą pokazać się jako uporządkowane, estetyczne i reprezentacyjne.

Pozostało jeszcze 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Plus Minus
„Pewnego razu w Paryżu”: Hołd dla miasta i wielkich nazwisk
Plus Minus
„Survive the Island”: Między wulkanem a paszczą rekina
Plus Minus
„Księżyc nad Soho”: Znikający jazzmani
Plus Minus
„Zaćmienie w dwóch aktach”: Niewolnicy cudzych pragnień
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Piotr Milewski: Nieboszczyk siedzi w pokoju
Reklama
Reklama