Reklama

Spór o sędziów paraliżuje praworządność

Wątpliwości wobec legalności wyboru sędziów wpływają na praktykę prawa karnego – a co za tym idzie, mogą oddziaływać także na rozwój przestępczości.

Publikacja: 18.07.2025 14:40

Spór o sędziów paraliżuje praworządność

Foto: Adobe Stock

„Jak przywrócić w Polsce praworządność” – to tytuł cyklu tekstów opiniowych, który publikuje już od jakiegoś czasu „Gazeta Wyborcza”. Wiadomo, jeszcze rok temu, kiedy u władzy była Zjednoczona Prawica, dyskurs ten miał charakter pewnej politycznej utopii, rozumianej jako motor napędowy polityki opozycji. Można ją streścić następująco: „kiedy odsuniemy PiS od władzy, Polska będzie lepsza – i będzie działać”.

Jak działa, wszyscy widzą. Owszem, rządom koalicji udało się wprowadzić kilka reform. Co do zasady jednak, zmian dalej nie widać. Już na samym początku kontrowersyjne (co najmniej) było przejęcie TVP, dalej podważane przez prawicę skupioną głównie wokół PiS-u. Następnie mieliśmy chociażby „przypadkową” kontrasygnatę premiera pod decyzją prezydenta w sprawie neosędziego Krzysztofa Wesołowskiego.

Stąd też zawołanie sędziego Piotra Mgłośka we wspomnianym cyklu GW – tytuł jego felietonu to „Nie bądźmy niepraworządni nawet przez chwilę!” – wydaje się co najmniej życzeniowe. Według sondażu SW Research przeprowadzonego na zlecenie „Rzeczpospolitej” na początku 2025 r., aż 34,8 proc. badanych sądzi, że sytuacja praworządności w Polsce „się pogorszyła” (28,2 proc. sądzi zaś, że nie uległa poprawie).

Problem jest jednak szerszy – i nie zawsze związany jedynie ze słowem-kluczem „praworządność”. Jak pisali Justyna Holocher i Bogumił Naleziński z Uniwersytetu Pedagogicznego im. KEN w Krakowie, pojęcie to nie ma tylko charakteru akademickiego, teoretycznego – lecz ma „doniosły wpływ na życie publiczne”. Oznacza to, jak argumentowali ci badacze dyskursu publicznego jakiś czas temu w Roczniku Administracji (2022), że pojęcie to zawsze będzie funkcjonować w „sferze polityczności”. W wypadku Polski chodzi więc o upartyjnienie tego pojęcia – każdy rozumie je zresztą po swojemu (a co było widać przy okazji sporu o TVP blisko półtora roku temu). Nie widać za to refleksji nad tym, czym ta praworządność ma być.

Czytaj więcej

Bartosz Pilitowski: Jednomyślność wśród sędziów została wymuszona
Reklama
Reklama

Zawsze musi być paragraf

Kwestia może wydawać się banalna. Zgodnie z drugim artykułem Konstytucji z 1997 r., Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej – zaś zgodnie z artykułem siódmym, organy władzy publicznej mają działać na podstawie i w granicach prawa.

To podstawa – przynajmniej na papierze (bo analogiczne zapisy znajdziemy i w konstytucji… Federacji Rosyjskiej, tak np. w art. 20 tejże) – istnieje w większości systemów konstytucyjnych. Ma znaczenie zwłaszcza w prawie publicznym – czyli np. prawie karnym. Zgodnie z zasadami demokratycznego liberalizmu – ideologii, na bazie której powstał nowoczesny konstytucjonalizm – wymierzanie jakichkolwiek kar nie może być oparte na własnym widzimisię aparatu represyjnego. Zawsze musi znaleźć się na to paragraf.

Nie chodzi jednak w tej zasadzie tylko o związanie prawem. Osoba, która stosuje prawo, a więc w wypadku prawa karnego, będzie to policjant czy sędzia, również musi być umocowana w systemie, bo to z niego czerpie swoją władzę.

Kiedy więc system przestaje być stabilny, oddziałuje to również na stosowanie prawa. Przykład, który najbardziej dotyczy współczesnego polskiego prawa karnego. Kluczową kwestią, bo też i chyba najbardziej medialną, jest ta dotycząca przestępczości. Przestępstwo, przypomnijmy, polski Kodeks Karny definiuje jako popełnienie czynu zabronionego pod groźbą kary przez ustawę obowiązującą w czasie jego popełnienia. Jednocześnie, jeśli chodzi o faktyczny stan przestępczości w Polsce, badania dalej są niepełne. Zwracała na to chociażby uwagę Iwona Bąk z Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego, wskazując na różnice między wynikami raportów „Diagnoza społeczna” a oficjalnymi statystykami: w oficjalnych statystykach zagrożenia prawie nie widać, bo przyjmuje się tam jedynie prawną definicję, czyli bardzo ostrożną, dopiero odpowiednio przyjętą. Pokazując to na przykładzie – sami dobrze widzimy, będąc na posterunku policji, że nie wszystko, co tam zgłosimy, od razu zostaje zapisane.

Kluczowym rozróżnieniem, jeśli chodzi o socjologię prawa karnego czy kryminologię, jest podział na przestępstwa wykrywane i niewykrywane. Ich relacja, jak podaje nauka, znacząco wpływa na poczucie bezpieczeństwa obywateli. Jest to więc jeden z najważniejszych obszarów działania państwa, jeśli chodzi tak o indywidualne, jak i zbiorowe postrzeganie prawa.

Problem ten właśnie zaczyna zaostrzać się w praktyce. Nie tak dawno – bo pod koniec stycznia 2024 roku – sąd apelacyjny w Szczecinie uchylił wyrok skazujący na dożywocie Mariusza G., znanego szerzej jako „Krwawy Tulipan”. Powód? Obecność w składzie orzekającym tzw. neosędziego.

Reklama
Reklama

Przypomnijmy: „Krwawy Tulipan” przyznał się do zamordowania (w latach 2016-2019) trzech kobiet. Ciała zakopał w lesie nieopodal Kołobrzegu, krewnym wmawiał, że te wyjechały za granicę. Za każdym razem przejmował jednak ich majątek. „Neosędzia” zaś to sędzia powołany z rekomendacji Krajowej Rady Sądownictwa, której skład został wybrany w 2018 roku (mówią też o tym wyroki Sądu Najwyższego z maja i listopada 2024 r.). Jak sądzi więc strona krytyczna – ta, która używa tego pojęcia – wszystkie wnioski złożone do „neo-KRS” w sprawie powołania na stanowiska sędziowskie, skierowane do prezydenta, są dotknięte wadą prawną, a powołani w ten sposób sędziowie… w ogóle nie mają prawa orzekać.

„Krwawy Tulipan” to niejedyny przypadek. Już w lutym przyszły kolejne sprawy, które sąd apelacyjny skierował do ponownego rozpatrzenia. Również przez „neosędziego” Sąd Apelacyjny w Białymstoku 24 lutego 2025 roku uchylił nieprawomocny wyrok wobec łotewskiego kierowcy za przemyt blisko 68,5 kilograma haszyszu z Hiszpanii na Litwę. W tym samym tygodniu Sąd Najwyższy uchylił orzeczenie Sądu Apelacyjnego w sprawie dorosłego mężczyzny oskarżonego o zabicie ośmiomiesięcznego dziecka (poprzez rzucenie nim o podłogę). Powód? W obsadzie sądu, który wydał w tej sprawie prawomocny wyrok, było dwóch tzw. „neosędziów”.

I, wiadomo, nie dochodzi tutaj do „wypuszczania przestępców na wolność” – za każdym razem sąd decyduje się na środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania, sprawa zaś będzie i tak ponownie rozpoznana. Nie występuje tu też jakiekolwiek ryzyko przedawnienia karalności, sprawa toczy się dalej.

Bo przestępczość też na wzmożeniu nie jest. Już od kilkunastu lat sytuacja jest raczej stabilna – mniej więcej od końca pierwszej dekady XXI wieku sytuacja jest znacznie spokojniejsza, chociażby od tej z lat 90. XX wieku (o czym świadczą raporty policji). Według danych CBOS z ostatniego kwartału 2024 r., aż 88 proc. Polaków uważa, że w ich kraju żyje się bezpiecznie (tylko 10 proc. uważa, że nie). Jednocześnie, jak zauważała w styczniu „Rzeczpospolita”, w 2024 roku doszło do 439 tys. przestępstw, czyli o 44 tys. mniej niż rok wcześniej. To, jak wspominają autorzy, może być jednak pozorne – jesienią 2023 roku podwyższono z 500 zł do 800 zł próg, od którego kradzież jest przestępstwem (stąd też i wiele kradzieży zostało zarejestrowanych jako wykroczenia).

Istnieje też przestępczość ukryta. Tak jest np. z przemocą wobec kobiet, na co w swoich artykułach naukowych zwraca uwagę chociażby dr Magdalena Grzyb z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Już kilka lat temu pisała ona wprost o zjawisku „zaprzeczania” fenomenu kobietobójstwa w Polsce, a także o zaniżaniu oficjalnych statystyk (przez problemy z klasyfikacją przestępstw). Trudno więc określić dokładną skalę przestępczości. Wiadomo jednak, że Polacy co do zasady czują się bezpiecznie. Kluczowym elementem ma być więc pewność. Do tego wrócimy za chwilę.

Czytaj więcej

Prof. Ewa Łętowska o sytuacji w sądach: Za głupstwa królów płacą ich narody
Reklama
Reklama

System jeszcze się trzyma. Jeszcze

System więc w paraliżu nie jest – po prostu nie jest idealny (co samo w sobie wydawałoby się banałem). Problemy się jednak tylko mnożą. Aktualna sytuacja w wymiarze sprawiedliwości, choć intuicyjnie kojarzy się raczej z kwestiami ustrojowymi, wpływa na wszystkie postępowania – niezależnie od tego, czy jest w nich element polityczny, czy też nie – mówi Zuzanna Ganczewska, prawniczka w Programie Interwencji Prawnej Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. – Również na uczestników procesu karnego bezpośrednio oddziałują wszelkie wątpliwości co do prawidłowości powołania orzekających w ich sprawie sędziów i potencjalnie również trwałości wydanych przez nich orzeczeń. – Dotyczy to zarówno oskarżonych, jak i pokrzywdzonych – dodaje. – Ważnym czynnikiem jest tutaj także przewlekłość postępowań, która w Polsce jest przecież problemem od zawsze.

Ganczewska podkreśla, że perspektywa zmiany składu orzekającego czy uchylenia wyroku i ponownego prowadzenia postępowania w I instancji stanowi dodatkową trudność dla oskarżonego, wobec którego mogą być stosowane tymczasowe aresztowanie czy inne środki zapobiegawcze, a w przyszłości potencjalnie może zostać orzeczona kara. Zwraca się również uwagę, że będzie ona ciężarem dla pokrzywdzonego, który nie może doczekać się „zamknięcia” ciągnącej się sprawy, związanej nierzadko z traumatycznymi wydarzeniami.

– Często zapomina się, że poprawność powołań sędziowskich w sprawach karnych jest co najmniej tak samo istotna, jak w innych postępowaniach – dodaje dr Piotr Lewulis, adiunkt w Katedrze Kryminalistyki WPiA UW oraz Dyrektor Centrum Nauk Sądowych na tej samej uczelni. – Skład orzekający musi być prawidłowo obsadzony przez sędziów, a wszelkie wątpliwości w tym zakresie muszą być traktowane poważnie. W postępowaniu karnym kluczowa jest jego niezmienność. – Jeśli po latach okaże się, że skład był niewłaściwy, sprawa musiałaby rozpocząć się od nowa, co rodzi poważne konsekwencje. Prawo karne wymaga ostrożnych zmian, ponieważ zasady takie jak rozstrzyganie wątpliwości na korzyść oskarżonego czy stosowanie przepisów z chwili popełnienia czynu mają istotny wpływ na system – kwituje badacz.

Pytanie, co lepsze. Współczesne systemy prawne w Europie – te, które zostały utworzone po drugiej wojnie światowej – oparły się przede wszystkim na zasadzie pewności. Wyrazem tego myślenia był jeden z najważniejszych teoretyków i praktyków tych czasów, niemiecki filozof prawa Gustav Radbruch, który mówił o konieczności osiągnięcia odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa prawnego i bezpieczeństwa dawanego właśnie przez prawo. Bezpieczeństwo i stabilność to jednocześnie wartości, które najbardziej cenią obywatele, jeśli chodzi o ich państwo (jedynym wyjątkiem są tutaj motywacje wyborcze, na co wskazują rokroczne raporty CBOS-u). Stabilność systemu prawa jest jednak wyraźnie zagrożona. Może i nie mówi się tutaj o „prawie przeciwko społeczeństwu”, gdyż jest to raczej pojęcie używane w kontekście stalinowskich represji.

Za bardzo skupiamy się jedynie na regulacjach prawnych. Nawiązując do podziałów z prawa rzymskiego, za dużo koncentrowaliśmy się na kazuistyce lex, czyli pojedynczych przepisach, a chyba czas skoczyć do prawa materialnego, do ustroju, czyli do ius. Rzymski podział na lex i ius ma kluczowe znaczenie w kontekście omawianego problemu, ponieważ pokazuje różnicę między prawem pozytywnym, czyli konkretnymi przepisami, a prawem materialnym, które odnosi się do ogólnych zasad sprawiedliwości. Zbyt duża koncentracja na samych przepisach może prowadzić do zignorowania szerszego kontekstu sprawiedliwości i równowagi systemu prawnego. Wyzwania zaś, przed którymi stoimy, wymagają wszak nie tylko przestrzegania przepisów, ale także dbania o stabilność i sprawiedliwość w szerszym rozumieniu prawa, które obejmuje zarówno kwestie ustrojowe, jak i praktyczne.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Destrukcyjna rewolta sędziów. PiS współwinny

Walka moralna prowadząca do absurdów

A przecież przestępczość rozwija się nie dlatego, że źle działają sankcje zawarte w normach prawnych. O nie. Przestępczość istnieje niezależnie od tego, czy jest sankcjonowana czy chwalona przez system prawa. Przecież i za rządów Zjednoczonej Prawicy dokonano zaostrzenia niektórych regulacji – podniesiono przecież górną granicę kary pozbawienia wolności z 15 do 30 lat, przy jednoczesnej likwidacji odrębnej kary 25 lat więzienia. Zostały również wprowadzone zmiany bardziej kontrowersyjne, wręcz, jak sądzę, ultrarepresyjne. Mowa tutaj zwłaszcza o karze bezwzględnego dożywocia bez możliwości warunkowego przedterminowego zwolnienia.

Obecnie, kiedy system prawa karnego podlega ministrowi Adamowi Bodnarowi, również nacisk stawia się na „odziobrzenie” systemu polskiego prawa karnego. Stąd też reaktywowanie komisji kodyfikacyjnych, do których powołał on nierzadko sędziwych klasyków polskiej dogmatyki prawnej. Do praktyki odniósł się też jeden z najważniejszych polskich procesualistów Stanisław Waltoś, który dla portalu Prawo.pl mówił o „przywróceniu” niektórych z regulacji sprzed czasów Zjednoczonej Prawicy. Konkretnie chodzi mu o przywrócenie znaczenia kontradyktoryjności w procesie karnym i ograniczenia w nim roli prokuratora.

Wydaje się, że jest to spór dobry dla dogmatyków. Albo, jak pokazuje publicystyka – fanatyków. Mówienie o „moralnej walce”, przeganianiu „nowosędziów”, może doprowadzić do destrukcji systemu. „Neosędziowie, w swoim własnym interesie, będą szermowali pseudowyrokami, broniącymi tamtej władzy” – pisał we wspomnianym już cyklu w „Wyborczej” Przemysław Wiszniewski. Możliwe. Istotne powinno być jednak zwalczanie konkretnych patologii.

W tym sensie najlogiczniejszą opcją wydaje się to, co proponuje np. w swoich tekstach i wypowiedziach medialnych dr Marcin Szwed z WPiA UW – jego zdaniem najlepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie indywidualnej weryfikacji powołań i umożliwienie podważania orzeczeń tylko w takim przypadku, gdy dany sędzia został zweryfikowany negatywnie.

Reklama
Reklama

Chodzi mianowicie o większą stawkę niż indywidualne samopoczucie. Przestępczość istnieje – często mierzona niedostatecznie (policyjne raporty nie są niestety najlepszą podstawą do badań socjologicznych i ekonometrycznych). To, co nas przed nią broni, to pewność wyroków, a nie tylko dobrze skonstruowane przepisy. Ich brak może powodować rozwój przestępczości, nie mówiąc już o innych problemach, które niesie stronom procesu karnego. Chodzi tutaj wszak o praworządność rzeczywistą, bo namacalną, a nie tylko postulat zmian przekazania pałeczki między prawicą państwową (rządzącą do 2023 r.) a stroną liberalną (znaną jako koalicja 15 października czy 13 grudnia – do wyboru, do koloru).

Krzysztof Katkowski

Socjolog, poeta, reporter.

„Jak przywrócić w Polsce praworządność” – to tytuł cyklu tekstów opiniowych, który publikuje już od jakiegoś czasu „Gazeta Wyborcza”. Wiadomo, jeszcze rok temu, kiedy u władzy była Zjednoczona Prawica, dyskurs ten miał charakter pewnej politycznej utopii, rozumianej jako motor napędowy polityki opozycji. Można ją streścić następująco: „kiedy odsuniemy PiS od władzy, Polska będzie lepsza – i będzie działać”.

Jak działa, wszyscy widzą. Owszem, rządom koalicji udało się wprowadzić kilka reform. Co do zasady jednak, zmian dalej nie widać. Już na samym początku kontrowersyjne (co najmniej) było przejęcie TVP, dalej podważane przez prawicę skupioną głównie wokół PiS-u. Następnie mieliśmy chociażby „przypadkową” kontrasygnatę premiera pod decyzją prezydenta w sprawie neosędziego Krzysztofa Wesołowskiego.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Plus Minus
„Szopy w natarciu”: Zwierzęta kontra cywilizacja
Plus Minus
„Przystanek Tworki”: Tworkowska rodzina
Plus Minus
„Dept. Q”: Policjant, który bał się złoczyńców
Plus Minus
„Pewnego razu w Paryżu”: Hołd dla miasta i wielkich nazwisk
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Plus Minus
„Survive the Island”: Między wulkanem a paszczą rekina
Reklama
Reklama