Japoński zespół NMB48 podbija świat

Płyta dziewczęcego zespołu NMB48 stała się ?w ostatnich tygodniach największym hitem na świecie. Amerykański rynek okazał się słabszy od japońskiego.

Publikacja: 24.09.2014 02:00

NMB48 w całej krasie. Chociaż Japonki wyglądają jak gimnazjalistki – są w wieku studentek.

NMB48 w całej krasie. Chociaż Japonki wyglądają jak gimnazjalistki – są w wieku studentek.

Foto: materiały prasowe

W ostatni tydzień wakacji płyta „Sekai No Chuushin Wa Osaka Ya (namba Jichiku)" pokonała bestsellery z amerykańskiego „Billboardu", światowej listy przebojów. To wydarzenie bez precedensu przypomina  film „Między słowami" Sofii Coppoli, w którym oczami amerykańskiego gwiazdora kręcącego reklamówkę w Japonii przyglądamy się z rosnącym zdziwieniem tamtejszej kulturze pop.

Zobacz więcej zdjęć


Fakty są jednak bezwzględne: nie Madonna, nie Jay-Z królowali na świecie, lecz japoński zespół NMB48.

Guru Akimoto

Ta formacja jest jednym z najpopularniejszych zespołów w Japonii, ale stanowi tylko wierzchołek piramidy powiązanych ze sobą siostrzanych grup. Pierwsza była AKB48. Nad wszystkimi czuwa Yasushi Akimoto, stary wyjadacz na azjatyckim rynku.

Zaczynał jako scenarzysta najpopularniejszego japońskiego telewizyjnego show „Utaban". Potem wziął się do pisania piosenek dla wielu zespołów, których nazwy przypominają kryptonimy akcji specjalnych – SKE48, SDN48, NMB48, HKT48.

Łączy je formuła, a raczej format. Powstały według zasady „Idol, którego możesz spotkać". Zespoły te nie występują w salach koncertowych ani na stadionach – tylko w teatrach. Praktycznie można je oglądać każdego dnia. Formacja – liczy 48 wokalistek – podzielona została na drużyny, co sprawia, że  jest niezwykle mobilna i może występować w tym samym czasie w wielu miastach. Akimoto rozwija działalność swoich zespołów według zasad franczyzy – niczym restauracje fast food. Inwestorzy płacą mu za licencję, ta jednak gwarantuje sukces.

Jeden z formatów Akimoto działa w Indonezji pod nazwą JKT48. Guru japońskiego show-biznesu zdecydował się na podbicie tego kraju wraz z innymi japońskimi koncernami, które zajęły się dobrze prosperującym rynkiem indonezyjskim.

Akimoto stał się na tyle wpływową postacią w Japonii, że zaproszono go do komitetu olimpijskiego Tokio 2020 i ma zrealizować widowisko otwierające igrzyska. Jego sukcesy w branży rozrywkowej nie wszystkim jednak przypadły do gustu.

Wielu Japończyków uważa go za szkodnika, który niszczy tradycję, dlatego aż 11 tysięcy osób podpisało petycję z protestem przeciwko udziałowi Akimoto w komitecie olimpijskim. Teraz jednak, gdy jego grupa pokonała amerykańskie gwiazdy, wyrasta on na japońskiego bohatera i może być nie do ruszenia.

Nie wiadomo, czy przy dużej rotacji na japońskiej scenie NMB48 utrzyma się do igrzysk w 2020 r., ale obecnie ma mocną pozycję. Debiutancka piosenka grupy, „Zetsumetsu Kurokami Shojo" z 2011 r., tylko w pierwszym tygodniu po premierze sprzedała się w nakładzie ponad 200 tysięcy egzemplarzy, co dało jej pierwsze miejsce na japońskiej liście przebojów Oricon.

Członkowie zespołów Akimoto są trybikami w maszynie. Ich biografie to wyliczenia roszad między grupami. Ci, którzy rezygnują, są zastępowani przez młodszych.

Dużą szansę na przetrwanie daje to, że członkinie NMB48 mają wygląd gimnazjalistek. Ich teledyski epatują naiwną erotyką: liderka zostaje ugryziona przez kotka. Jej paluszek staje się różowy, a dziewczyna, zamieniona w kociaka przypominającego króliczki „Playboya", biegnie na łączkę, gdzie gryzie w paluszek rówieśnice. Oglądamy balecik gimnazjalistek. W innych teledyskach dziewczyny tańczą na plaży w kostiumach kąpielowych.

Muzyczny patriotyzm

Branżowe pismo „Billboardbiz" już w minionym roku zajęło się analizą japońskiego rynku, który pod względem obrotów dogania amerykański. W 2012 r. jego wartość wynosiła 4 miliardy dolarów. Zdziwienie budzi fakt, że japońska populacja, chociaż mniejsza o połowę od amerykańskiej, wydaje na muzykę tyle, co mieszkańcy USA.

Odpowiedź jest prosta: w Japonii piractwo to margines, bo karą za nie jest więzienie. Tak restrykcyjne przepisy za nielegalne ściąganie muzyki w internecie obowiązują od 2012 r. Ceny płyt CD są jednak wysokie – osiągają równowartość 30 dolarów. Za piosenkę w iTunes trzeba zapłacić równowartość 2,5 dolara, czyli dwa i pół razy więcej niż w Ameryce.

Japończycy cieszą się opinią obsesyjnych kolekcjonerów. Wydania z bonusami, które są o wiele droższe niż podstawowe wersje, przyszły do Europy właśnie z Japonii.

W tamtejszym show-biznesie obowiązuje zasada, że prawdziwy fan chce mieć wszystkie trzy formaty z ulubioną muzyką – winylowy, CD i mobilny. Kupują je również dlatego, że wydawnictwom towarzyszą zaproszenia na spotkania z zespołem.

A jednak szefowie japońskiej fonografii żyją w stresie. Ich obawy wywołuje pytanie, co będzie, gdy spadnie popularność takich grup, jakie produkuje Akimoto? Obawy te mają uzasadnienie. Na 50 największych płytowych hitów 2013 roku w Japonii aż 44 nagrali japońscy artyści.

W ostatni tydzień wakacji płyta „Sekai No Chuushin Wa Osaka Ya (namba Jichiku)" pokonała bestsellery z amerykańskiego „Billboardu", światowej listy przebojów. To wydarzenie bez precedensu przypomina  film „Między słowami" Sofii Coppoli, w którym oczami amerykańskiego gwiazdora kręcącego reklamówkę w Japonii przyglądamy się z rosnącym zdziwieniem tamtejszej kulturze pop.

Zobacz więcej zdjęć

Pozostało 92% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla