Katastroficzny nastrój w zespole muzyka, który grał w Metallice i został wyrzucony za pijaństwo, wcale nie dziwi. Zmaganie się z kompleksem życiowego błędu to, nomen omen, zajęcie na całe życie. Fani pamiętają zapewne scenę z dokumentu o Metallice „Some Kind of Monster", w której Mustaine rozpłakał się, wspominając okoliczności, w jakich musiał opuścić najważniejszy obecnie zespół trzeciej fali metalu.
Ale trzeba też przyznać, że były to łzy oczyszczające, Mustaine zerwał z nałogami. Nie było łatwo, bo z poprzednią płytą „Super Collider" wydaną w 2013 roku łączą się pechowe wydarzenia. Mustaine pod wpływem śmierci gitarzysty Slayera Jeffa Hennemana na marskość wątroby zaczął się zastanawiać nad kruchością ludzkiego życia, a depresyjny nastrój pogłębiło zaginięcie teściowej chorej na alzheimera i późniejsze odnalezienie jej ciała. Na raka zmarł brat basisty Davida Ellefsona. Atmosfera w zespole musiała być fatalna, skoro zrezygnowali z grania w nim wieloletni członkowie – perkusista Shawn Drover i gitarzysta Chris Broderick.
Na pocieszenie Dave'a Mustaine'a, jeśli to może być jakieś pocieszenie, problemy przeżywają także inni giganci trash metalu, czyli Metallica. Ich ostatni studyjny album „Death Magnetic" ukazał się w 2008 r. Potem był nie najlepiej przyjęty gościnny udział w sesji „Lulu" Lou Reeda w 2011 i już tylko festiwal powtórek. Obecnie Metallica biedzi się nad nowym albumem.
Tymczasem Mustaine pozbierał się mentalnie, skrzyknął też nowych muzyków – perkusistę Lamb of God Chrisa Adlera oraz brazylijskiego gitarzystę Kiko Loureiro. Lider napisał piosenki o piekle zagrożenia, które wybucha we wszystkich zakątkach świata, głównie w związku z atakami terrorystycznymi. Dobrze ilustruje to okładka albumu ze srebrną mutacją Robokopa, który urwał łeb elektronicznej wersji Statuy Wolności. Resztę dopowiada malowniczy teledysk „The Threat Is Real" pokazujący świat jako jeden wielki komiks, bo strzelaniny na ulicach, zamachy, pościgi stały się chlebem powszednim. Nie trzeba jechać na wojnę, żeby zginąć. Wojna jest wszędzie.
Rozpoczynający album arabski zaśpiew świadczy o tym, że Mustaine ma na myśli wojnę religijną i cywilizacji. Poetykę tekstów narzucają przeżycia Jacka Bauera, bohatera serialu „24", który wciela się we wszystkie role, jakie może zagrać tajny agent.