Furman - osada w pobliżu Piły. Trudno ją nazwać wioską. W starych barakach żyje kilkanaście rodzin. W niektórych oknach anteny satelitarne. Ale wokół bieda aż piszczy. Kiedyś większość mieszkańców pracowała w pobliskim pegeerze. Teraz pola aż po horyzont należą do kilku bogaczy, a ludzie jeżdżą pracować do Piły. Jeżdżą ci, co pracę mają, a oto niełatwo.
23-letnia Emilia G. mieszkała w Furmanie z matką i rodzeństwem. - Znam ją od dziecka. Urodziła się zaraz po śmierci ojca. Ona i jej matka miały naprawdę ciężko - opowiada starszy mężczyzna. Emilka była jak wiele innych dziewczyn. - Wiadomo: dyskoteki, zabawa. Nosiło ją - podkreśla. Im dłużej trwa rozmowa, tym odpowiedzi stają się bardziej zdawkowe. Pytany o wydarzenia sprzed kilku miesięcy, mężczyzna ucina: -Nie było mnie wtedy w domu. Nic nie wiem.
Na początku lipca dziewczyna została zatrzymana przez policję, a zaraz potem aresztowana. Od dawna sprawiała kłopoty. Skończyła tylko podstawówkę. W 1999 roku trafiła pierwszy raz do młodzieżowego ośrodka wychowawczego. Potem były wędrówki po podobnych placówkach, przeplatane ucieczkami. Podczas jednej z nich miała się zarazić wirusem HIV. W prokuraturze zezna potem, że zawinił pewien Rumun z targu w Pile.
O wirusie Emilka dowiedziała się na początku 2001 roku. Wychowawcy wezwali do ośrodka jej bliskich i poinformowali ich o tym. Emilka jednak żyła, jak gdyby nigdy nic. Rodziła dzieci, poznawała coraz to nowych mężczyzn, z którymi utrzymywała kontakty seksualne. Prokuratura dotarła do kilkunastu.
Kiedy kurator dziewczyny dowiedział się, że jest ona nosicielką HIV, sprawą zainteresowała się prokuratura. - Emilia G. ze względu na swój tryb życia stwarzała zagrożenie dla otoczenia. Śledztwo mogliśmy jednak rozpocząć tylko na wniosek jej partnerów - wyjaśnia Maria Wierzejewska-Raczyńska, prokurator rejonowy w Pile. Takie wnioski złożyło trzech mężczyzn. Między innymi... konkubent dziewczyny.
-Emilia G. odpowie za narażenie na niebezpieczeństwo swoich partnerów, których nie informowała o tym, że jest nosicielką -mówi prokurator Raczyńska. Czy któryś z mężczyzn zachorował - nie wiadomo. Większość nie chce się badać.