Kiedy w 2004 roku Polska wchodziła do Unii Europejskiej, celników pracujących na zachodzie i południu kraju zaczęto przerzucać na wschód, by zajęli się odprawami na zewnętrznej granicy Unii.
Na Warmię i Mazury trafiło wtedy 270 funkcjonariuszy Zniechęcają zarobkiDziś z tej grupy zostało tylko 155 osób. Z izby celnej uciekają też pracownicy pochodzący z Warmii i Mazur. Rok temu odeszło ich 129. W tym roku wypowiedzenia złożyło już 79 pracowników.Podobnie jest w innych izbach na wschodzie kraju.
W Przemyślu w tym roku wypowiedzenia złożyło 31 osób. Rok temu zwolniło się 23. Wszędzie powód jest taki sam – niskie zarobki. Marcin trzy lata temu, zaraz po studiach, poszedł do izby celnej. Pracuje na pasie w Bezledach. – Mam 1200 zł na rękę – mówi. W tym roku może już dostać jedną gwiazdkę. To oznaczałoby dla niego awans i 30 zł podwyżki. Kolejną gwiazdkę dostałby za trzy lata. – Ale awansu nie będę miał, bo przyznawanie gwiazdek jest subiektywne – mówi.
– Jak dyrektor chce, to da. Nie chce, nie da. Są ludzie, którzy pracują już cztery lata i nie mają żadnej. – Pensje są bardzo małe, a do tego niejasny jest sposób awansu. Dlatego ludzie odchodzą z pracy, a chętnych na ich miejsca brakuje – tłumaczy Janusz Krysiak, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Administracji Celnej Województwa Warmińsko-Mazurskiego. Ci, co odchodzą, wybierają lepiej płatną pracę w Polsce lub za granicą.
– Wszędzie dostaną więcej niż w izbie – mówi jeden z celników. Krysiak: – Mój kolega przeszedł do szpitala wojewódzkiego w Olsztynie. Zarabia tam dwa razy więcej niż na przejściu. Lepiej zbierać pomidory niż gwiazdki na pagonachZ referatu organizacyjnego Izby Celnej w Olsztynie odeszło ostatnio trzech pracowników. Wyjechali do Anglii. Co robią?