Jak twierdzi dziennikarz, w 2006 roku - za rządów PiS, ówczesny szef MON miał interweniować w sprawie pojmanego na Litwie białoruskiego szpiega Siergieja Monicza. Dyplomata został zatrzymany dzięki współpracy polskich i litewskich służb specjalnych.

[wyimek] [b][link=http://blog.rp.pl/janke/2010/02/16/sprawe-sikorskiego-trzeba-ujawnic/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

„Według ludzi związanych z Pałacem Prezydenckim, Radosław Sikorski (...) dowiedziawszy się o tym przyszedł do prezydenta i przekonywał go, aby nie sprowadzać Monicza do Polski. Stało się inaczej. W styczniu podejrzewany o szpiegostwo Białorusin został deportowany z Litwy do naszego kraju, a ostatnio skazany na pięć i pól rok uwięzienia”.

Zaremba zwraca uwagę, że nie wiemy „co tak naprawdę minister – mający przecież dostępu do tajnych informacji – wiedział o sprawie Monicza. Ani jakich argumentów użył wobec prezydenta. Był już w tamtym czasie zwolennikiem normalizacji stosunków polsko-białoruskich”. I stwierdza: „Oficjalnie nikt tej historii nie potwierdza. Staje się ona jednak tematem kampanii. Obie strony nie unikną teraz pytania, czy jej nie ujawnić”.

Normalnie takie kwestie pozostają tajemnica państwową do końca. Ale dziś mamy inną sytuację. Obecny szef MSZ, a były szef MON, jest prawdopodobnym kandydatem na prezydenta. Były premier i jego zwierzchnik twierdzi, że to jest sprawa, która kompromituje Sikorskiego. Mówi, że o sprawie wiedzą trzy osoby w państwie. Niezależnie co myślimy o tym sposobie uprawiania polityki, jeśli Radosław Sikorski będzie kandydatem na prezydenta w takiej sytuacji trzeba ujawnić, jakimi motywami się kierował przekonując prezydenta, by nie deportować białoruskiego agenta. Jest bardzo prawdopodobne, że były to powody całkowicie racjonalne i że ówczesny minister obrony narodowej działał zgodnie z polską racja stanu. W sprawie szpiegów państwa prowadzą rozmaite gry. Ale zapewne padną zarzuty, że było inaczej, że przesłanki jego działania były wątpliwe. Dlatego sprawę trzeba w tej sytuacji ujawnić i wyjaśnić do końca.