Gdańscy prokuratorzy prowadzący śledztwo w sprawie porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika wpadli na trop, który może rzucić na nią nowe światło. Zdobyli dowody, że płocki policjant Andrzej P., uczestnik imprezy u Olewnika, handlował bronią i że wydawał pozwolenia na nią ludziom powiązanym z przestępcami.
– Andrzejowi P. przedstawiliśmy 13 zarzutów. Dotyczą niedopełnienia obowiązków związanych z nadzorem nad postępowaniami przy wydawaniu pozwoleń na broń i handlu bronią – mówi „Rz” Zbigniew Niemczyk, wiceszef Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku.
Zarzuty P. usłyszał kilkanaście dni temu. Obejmują lata 1999 – 2008. P. nie przyznał się do winy i twierdzi, że miał upoważnienia ówczesnego komendanta.
[srodtytul]Układ w komendzie[/srodtytul]
Andrzej P. kilka lat temu był w policji w Płocku naczelnikiem sekcji wydziału postępowań administracyjnych. To ona wydawała pozwolenia na broń. Na trop nieprawidłowości w tym zakresie wpadli śledczy badający błędy w postępowaniach dotyczących porwania Olewnika. Co odkryli? Że Andrzej P. wydawał pozwolenia na broń osobom, które polecił mu ówczesny komendant płockiej policji Maciej Książkiewicz, bez weryfikacji wniosków.