Nic nie wiem o takiej kwocie. Pani Agnieszka Kublik, która jest autorką tego tekstu, nie pierwszy raz manipuluje faktami. Cel tej publikacji jest jeden, przykleić łatkę tak, żeby Orzeł kojarzył się z nadużyciami na ponad milion złotych. Padają tam nawet zapowiedzi o zawiadomieniu prokuratury. Szczerze mówiąc, chętnie złożyłbym wyjaśnienia, żeby pokazać, iż wszystkie moje decyzje były merytorycznie uzasadnione.
Polegały głównie na odsuwaniu od pracy osób kojarzonych z lewicą i Ordynacką. Zatrudnił pan też, co wytknęła „Gazeta", Macieja Maciejowskiego, radnego PiS z Warszawy.
Nie ma w tym nic dziwnego, że chciałem współpracować z ludźmi, którym ufam i których cenię, którzy mają przygotowanie zawodowe (Maciejowski to były pracownik TVP i KRRiT – red.), a odsunąłem, a nie zwolniłem ludzi, wobec których miałem poważne zastrzeżenia merytoryczne, o których dowiedziałem się m.in. od telewizyjnych związkowców. Obecny prezes robi to samo. Zwłaszcza że zupełnie nie rozumiałem decyzji personalnych podjętych pod moją nieobecność. Jakimi kwalifikacjami odznaczał się pan Marian Kubalica (ówczesny dyrektor biura zarządu, audytu i kadr TVP – red.) poza zaufaniem Ordynackiej? Albo pan Marcin Oziewicz (ówczesny zastępca dyrektora biura zarządu – red.) poza tym, że był wcześniej asystentem lidera SLD Grzegorza Napieralskiego? Albo pan Daniel Gorgosz (ówczesny dyrektor biura kadr – red.), też asystent polityka Sojuszu. Doceniając doświadczenie Jacka Snopkiewicza, nie rozumiem też, dlaczego awansowano go na naddyrektora programowego całej TVP. Środowiska artystyczne powinno z kolei zainteresować, że Bogusław Piwowar jako p.o. prezesa wskazał, aby w imieniu telewizji w Państwowym Instytucie Sztuki Filmowej zasiadał pan Andrzej Serdiukow, który w środowisku twórczym ma opinię bardzo negatywną. Takich decyzji było kilkadziesiąt. I kogoś dziwi, że odsuwałem tych ludzi?
Kilkadziesiąt?
Przez sześć miesięcy od mojego zawieszenia zatrudniono w spółce ponad 120 osób. I to w czasie prowadzenia procesu zwolnień grupowych. Nie wspomnę nawet o uchwale zarządu, którą sam podejmowałem, o zakazie zatrudniania na umowach z np. sześciomiesięcznym zakazem konkurencji. Tymczasem co najmniej w 12 przypadkach odnotowałem wprowadzenie do umów tzw. klauzul konkurencyjnych, skutkujących koniecznością wypłaty odszkodowania po okresie ustania pracy przez sześć miesięcy, liczne podwyżki dla osób na kierowniczych stanowiskach bez uzasadnienia merytorycznego, wprowadzanie wydłużonych okresów wypowiedzenia dla wybranej grupy osób. Wszystkie te decyzje, podejmowane w okresie wrzesień 2010 – marzec 2011, mogą skutkować zwiększeniem kosztów zatrudnienia co najmniej o kilkanaście milionów złotych rocznie! Nie mam nic przeciwko zatrudnianiu kompetentnych menedżerów czy gwiazd, którzy powinni być odpowiednio wynagradzani. Ale jeśli widzę, jakie umowy podpisuje się z ludźmi o zerowych kompetencjach, czasem nawet bez wyższego wykształcenia, to na coś takiego się nie zgadzam.
Nowy prezes cofnął pana decyzję o powrocie programu Jana Pospieszalskiego do Jedynki.