Wiadomo już, że po strajkach 2 i 4 czerwca, jeszcze w tym miesiącu będą kolejne: 11, 17 i 19 dnia miesiąca. To mają być 4-godzinne przerwy w pracy, w których wezmą udział wszyscy uzwiązkowieni pracownicy lotniska w Helsinkach.
Tyle, że ten strajk będzie rotacyjny. Po czterogodzinnym proteście bagażowych, do strajku przystąpi obsługa naziemna, po niej kontrola bezpieczeństwa. W ten sposób lotnisko zostanie praktycznie sparaliżowane. A pasażerowie, jeśli polecą, to np. mogą podróżować wyłącznie z bagażem podręcznym. W czasie takiej akcji Finnair – jak podała sama linia — traci ok 40 mln euro.
Czytaj więcej
Strajk fińskiej organizacji związkowej Ilmailualan Unioni (IAU) po raz kolejny zmusiły Finnaira d...
Ofiara zamknięcia przestrzeni nad Syberią
Przed rosyjską inwazją na Ukrainę i zamknięciem możliwości korzystania z rosyjskiej przestrzeni powietrznej, fiński przewoźnik był najbardziej efektywną europejską linią lotniczą oferującą połączenia między Azją a Europą. Ten model stawiano wówczas za przykład LOT-owi, który jednak skupił się na rozwinięciu siatki regionalnej. Finnair inwestował wtedy we flotę długodystansową kupując Airbusy 350 na trasach między lotniskami azjatyckimi i Helsinkami oraz A 321, którymi rozwoził pasażerów po Europie. Oferował najkrótsze połączenia – np. rejs Helsinki -Tokio trwał jedynie 9 godzin. Teraz wydłużył się o 4 godziny, co zmniejsza możliwość skutecznej eksploatacji floty, wydłuża czas pracy załóg, nie mówiąc o kosztach paliwa i niewiele pomaga, że akurat kerozyna lotnicza staniała. Miliony euro zainwestowało lotnisko w Helsinkach, żeby przystosować się do obsługi mało doświadczonych podróżnych przylatujących np. z Chin.
Chińczycy i Arabowie nie mają ograniczeń
Teraz na tych trasach Finnaira zastąpiły linie z Zatoki Arabskiej, oraz przewoźnicy chińscy, którzy bez jakichkolwiek ograniczeń korzystają z rosyjskiej przestrzeni powietrznej. Finom pozostał dostosowany do przesiadek port w Helsinkach, oznaczony także w języku chińskim.