W tej chwili za bagaż podręczny trzeba płacić w liniach niskokosztowych, takich jak Ryanair, gdzie nieustannie są awantury z pasażerami, w Wizz Airze, EasyJecie oraz Vuelingu. KLM byłby jednak pierwszym przewoźnikiem tradycyjnym, uznawanym za linię premium, który zdecydował się na takie rozwiązanie.
Pasażer musi wiedzieć, za co i kiedy płaci
– 90 proc. pasażerów uważa, że takie rozwiązanie jest niewłaściwe – powiedziała Laura Clays, rzeczniczka Testachats, belgijskiej organizacji broniącej praw konsumentów.
Testachats, podobnie jak inne takie organizacje z krajów członkowskich, w tym polski UOKiK, krytykują takie posunięcie, wskazując jednocześnie, że Europejski Trybunał Sprawiedliwości potępia podobne praktyki. Uznają one, że bagaż podręczny powinien być włączony w cenę biletu. Natomiast pasażerowie muszą wiedzieć dokładnie, ile i za co płacą. Nie mówiąc o tym, że w cenie biletu znajduje się także opłata za bagaż podręczny, wynosząca w krajach UE średnio 49,10 euro.
Przewoźnicy niechętnie się do tego przyznają, ale w raportach rocznych znajduje się pozycja o „opłatach dodatkowych” i z tego źródła kasują setki milionów euro bądź dolarów. Pobieranie tych opłat odbywa się w sposób nietransparentny i pasażer do końca nie wie, ile i za co płaci. I dotyczy to tak przewoźników niskokosztowych, jak i tradycyjnych.
Czytaj więcej
Wraz z rosnącą popularnością dodatkowych opłat za bagaż podręczny, linia lotnicza Eurowings oprac...