Przeczytaj cały list
Pawła Mitera
Miter wysłał do ówczesnego prezesa TVP e-mail z fałszywego adresu, podszywając się pod szefa Kancelarii Prezydenta. Na tej podstawie dostał w telewizji program publicystyczny dla młodzieży i podpisał wstępną umowę na 39 tys. zł. (pieniędzy TVP mu ostatecznie nie wypłaciła).
„Co się dzieje na Woronicza Panie Prezesie, chciałoby się zapytać. Wierzyłem w Pana osobę, i to, że będąc nowym Prezesem Telewizji Polskiej poprowadzi Pan ją w innym kierunku. Kierunku niezależności i przyzwoitych standardów. Dziś już na dobre podpisuje się Pan swoim nazwiskiem i opinią pod rekomendacją osób, które przecież według wielu Pańskich przyjaciół i współpracowników uchodzą za kwintesencję nieprawidłowości, jakie zachodziły i śmiem dziś to stwierdzić – zachodzić dalej będą na statku, którym teraz Pan kieruje. Jak bardzo szanuje Pan swoich pracowników, którzy apelowali do Pana, już jako Prezesa TVP o pełne wyjaśnienie tej sprawy. Trzymali zapewne Pana za słowo, i ja również, kiedy w przywołanej na początku tego listu rozmowie radiowej, dawał Pan do zrozumienia, że konsekwencję poniosą też ci, którzy w strukturze TVP byli odpowiedzialni za to, że w ogóle na Woronicza się pojawiłem" – pisze w swoim liście Miter.
Mitera, jak wynika z treści listu, oburza to, że w TVP nadal ważne stanowiska piastują Marian Kubalica, Andrzej Jeziorek i Bogusław Piwowar, czyli negatywni bohaterowie opisywanej przez „Rz" historii.
Kubalica (ówczesny dyrektor biura zarządu) spotykał się z Miterem i omawiał z nim warunki zatrudnienia. Z Jeziorkiem, szefem Agencji Produkcji Telewizyjnej Miter podpisał wstępną umowę na prowadzenie programu publicystycznego dla młodzieży opiewającą na 39 tys. zł. Piwowar był wówczas p.o. prezesa TVP.