W wywiadzie dla tygodnika "Wprost" premier Donald Tusk mówił o kontakcie ze światem, także tym wirtualnym. Przyznał, że przy okazji zamieszania wywołanego sprawą podpisania porozumienia ACTA przeczytał tysiące komentarzy zawierających pretensje do władzy.
- Nie podzielam opinii niektórych polityków mojej partii, którzy lekceważą tych ludzi, obrażają ich. To są świetni młodzi ludzie - mówił premier. Dodał, że wśród internautów są i tacy, którzy piszą, że codziennie modlą się o śmierć jego lub całej jego rodziny.
- Ale w swojej masie ten bunt jest inny - tłumaczył szef rządu, podkreślając, że "ceni potrzebę podmiotowości internautów i nie zamierza w niczym ograniczać wolności obywatelskich, gwarantowanych przez nasze prawa". - Nie jestem hipokrytą. Nie będę jak Palikot jednego dnia na Twitterze krzyczał, że koniec piractwa, a następnego dnia czy miesiąc później będę udawał bojownika z maską na twarzy - podkreśla premier.
Tusk skomentował także liczne protesty internautów przeciwko umowie ACTA.
- Nie zgadzam się ze wszystkimi argumentami wypowiadanymi w tym sporze, ale widzę, że protestujący nie chcą wszystkiego rozwalić i podpalić. To są ludzie, którzy mają poważny, ich zdaniem, powód, żeby głośno wykrzyczeć, że oni chcą mieć udział w podejmowaniu decyzji. I ja mogę jeszcze sto razy powtórzyć, że będą mieli udział w podejmowaniu decyzji przed ewentualną ratyfikacją ACTA - zapewniał premier.